Skip to main content
search
0

Przedstawiam Wam subiektywne zestawienie 10 najlepszych noclegów na dziko w moim życiu. Część z nich znalazła się tu ze względu na historię i przygodę, która się z nimi wiąże, a część ze względu na niesamowite miejsca w jakich się odbyły. W tekście znajdziecie sporo odnośników do relacji z podróży, podczas których miały miejsce „topowe” noclegi. Zaczynamy od tyłu.

Spis treści

10. Turcja. „Między TIRem, a traktorem”

Wracaliśmy z Bartkiem z Gruzji do Polski z przemiłym, tureckim kierowcą TIRa, z którym mieliśmy nadzieję dojechać do Stambułu. Po całym dniu jazdy nasz driver pokazał nam na migi, że teraz przerwa na spanie, po czym zamknął się w kabinie i poszedł spać. Oczywiście nie powiedział nam, o której wstajemy i ruszamy dalej, więc postanowiliśmy „rozbić się” w takim miejscu, żeby w razie jego ewentualnej „ucieczki” przed nami ryk silnika zdołał nas obudzić. Postanowiliśmy położyć się między „naszym” TIRem, a stojącym nieopodal traktorem. Nie wyglądał jakby był na chodzie. Poza tym planowaliśmy wstać bardzo wcześnie rano i czekać na pobudkę naszego kierowcy.

Po napadzie nie mieliśmy rurek do namiotu (ja też nie miałem śpiwora), dlatego weszliśmy do nierozbitego Dazzlera jak do kokonu (pod spodem oczywiście plandeka), zasunęliśmy zamek i poszliśmy spać. W środku nocy, nagle obudził mnie ryk silnika tuż obok nas! Zacząłem jak najszybciej wyplątywać się z naszego „kokonu” i budzić Bartka. Wyskoczyłem z Dazzlera jak z armaty, po mnie Bartek. Wzrokiem odprowadziliśmy odjeżdżający traktor.

-Ufff. Było blisko. Dobrze, że nas nie rozjechał!

Zażyliśmy trochę adrenalinki, ale jakoś udało nam się zasnąć. Następnego dnia, kiedy Bartek otworzył plecak okazało się, że traktor z przyczepką nie do końca nas ominął – przejechał po leżącym najbardziej na skraju plecaku Bartka. Wszystko w środku było pogniecione i połamane, szklane przedmioty poszły w pył, wszystko co było wcześniej w tubce teraz było na zewnątrz.

Gdybyśmy postanowili położyć plecak z drugiej strony, myślę, że któryś z nas miałby całkiem duże szanse na nagrodę Darwina…

9. Grecja, Olimp. „Na szlaku”

Wspinaczkę na Olimp podczas naszej pierwszej wspólnej wyprawy z Bartkiem zaczęliśmy o zachodzie słońca. Dlatego w trakcie wędrówki rozglądaliśmy za dogodnym miejscem, żeby się rozbić. Niestety, trasa wiodła wąską ścieżką z drewnianych desek wciętą w skały. Na szczęście udało nam się znaleźć jedną zatoczkę. Plandeka, na to karimaty i do spania. Pobudkę zafundowali nam pierwsi piechurzy, których buty stukały o deski pół metra o naszych głów…

Poranna toaleta

8. Indie, Himalaje. Nimaling 4800 m n.p.m.. „Z bólem głowy”

Bartek pewnie wpisałby ten nocleg do swoich najgorszych noclegów w życiu (tutaj więcej), ale ja nie mogłem go pominąć w tym zestawieniu. Zielona dolina na „dachu świata”, a tam wśród pasterskich jut nasz namiot.

O zachodnie słońca

Widok z namiotu

Sie spało

7. Turcja, przy granicy z Gruzją. „Na stadionie”

Wracaliśmy do Polski. Nie mieliśmy transportu dalej, ale była nadzieja, że następnego dnia zabierze nas jeden z kierowców, który odpoczywa na pobliskim parkingu. Namiot był zniszczony. Ja bez ekwipunku. W pobliżu nie było dogodnych krzaków. „To gdzie by tu się przespać? O, może na stadionie?” I tak zrobiliśmy. Noclegu na trybunie stadionu razem z miejscowymi bezdomnymi na pewno długo nie zapomnimy.

6. Portugalia, Cabo de Roca „Na wietrze”

Podczas naszej pierwszej, lądowej wyprawy do Maroko udaliśmy się na najdalej wysunięty na zachód punkt Europy – Przylądek Roca. Okropnie wiało, dlatego Dazzlera rozbiliśmy w pobliskiej kosodrzewinie. Widoki o zachodzie słońca i o świcie zapierały dech w piersiach, a konserwa smakowała trzy razy lepiej!

5. Gruzja, jeziora Kobuleti. ~ 3000 m n.p.m. „Na krańcu świata”

Tu stoi nasz namiot. Fot. Grigorij

Fajnie na 3000 m n.p.m. w górach, na totalnym odludziu spotkać ludzi, którzy goszczą Cię jakbyś był u nich w domu (więcej o tym tutaj). Ale jeszcze fajniej rozbić namiot w miejscu, z którego masz panoramę 360 stopni na najwyższe szczyty Kaukazu. Po zachodzie słońca niebo za ośnieżonymi szczytami zrobiło się fioletowe. Ich odbicie w tafli jezior to jeden z najpiękniejszych widoków jakie dane mi było zobaczyć. I właśnie tych zdjęć chyba najbardziej mi szkoda spośród wszystkich, które zaginęły w napadzie. Kiedy budzisz się rano w takim miejscu i wychodzisz z namiotu czujesz, że mógłbyś zrobić wszystko. Jak tam było niesamowicie!

fot. Grigorij

 

Grigorij – jeden z Gruzinów, których spotkaliśmy na górze zrobił kilka zdjęć kamerą z „naszego” miejsca , nasze przepadły…

4. Kreta. „Na portowych murach miejskich”

Razem z Pickiem, Piotrkiem, Damianem, Anią, Parim i Karoliną wylądowaliśmy na Krecie. Było już późno, a my nie mieliśmy noclegu (namiotów i karimat też nie). Na plaży nie było dogodnego do tego celu miejsca, a dookoła nie było krzaków, bo byliśmy w mieście. Jak zwykle szukaliśmy miejsca gdzie nikt by nas nie widział. I znaleźliśmy! Mury miejskie odgradzające mały port od otwartego morza nadawały się do tego idealnie. Zresztą popatrzcie na to miejsce:

Tutaj „spakowaliśmy się” jak sardynki jeden obok drugiego

Rozłożyliśmy śpiwory na kamieniach jeden obok drugiego, jak sardynki. Spało się super, dopóki…

…nie zaczął padać deszcz! Bez namiotów i karimat dosyć szybko zaczęliśmy nabierać wody. Postanowiliśmy zwinąć manatki i pod kawałkiem „czegoś” nad głową przeczekać małą ulewę. Po jakimś czasie przestało padać. Wróciliśmy na nasze miejsce i ponownie rozłożyliśmy się do spania. Nikt nie zwracał uwago na to, że kamienie były mokre.

Tę trasę trzeba było pokonać żeby się do nas dostać, więc czuliśmy się dosyć bezpiecznie

Było zimno i mokro, ale zmęczeni zapadliśmy w sen. Dopóki…

…znowu nie zaczęło padać! Tym razem postanowiliśmy udawać, że nie pada. Tak bardzo nie chciało nam się wstawać, że twardo, nabierając do śpiworów coraz więcej wody leżeliśmy jeden obok drugiego mówiąc co chwila „mam w dupie, nie wstaje”. W końcu było już tak mokro i zimno, że ktoś się wyłamał. Szyk został zachwiany. Komuś z jednej strony nagle zabrakło „grzejnika” i tak efektem domina wszyscy powiedzieliśmy pas. Resztę nocy spędziliśmy tak:

Ale noclegu w deszcze na murach nie zapomnę nigdy. To jest życie!

3. Wyspy Kanaryjskie, Lanzarote. „W Raju na Ziemi”

Tutaj obozowaliśmy 2 noce

Tydzień w ciepłych krajach. Tani lot na Lanzarote. Dobra ekipa (Picek, Tomek, Karolina, Pari, druga Karolina, Ania, Basia i Dorota). Któregoś dnia dotarliśmy na najładniejszą plażę na wyspie Papagayo. Genialne widoki, rafa koralowa, Freddy The Caveman mieszkający w pobliskiej jaskini. Długo się nie zastanawiając rozbiliśmy namioty i zostaliśmy tam na nocleg, a potem na jeszcze jeden. Zresztą zobaczcie sami. Mógłbym się tam budzić codziennie…

Przed spaniem, zamiast prysznica

2. Grecja, półwysep Chalkidiki. „Z szumem fal”

Kiedy 4 dnia autostopowej wyprawy dotarliśmy na tę plażę czułem się jakbym dotarł do Eldorado. Temperatura po zachodzie słońca była idealna, w okolicy nie było komarów, a białe wapienne skały były wygładzone jakby służyły właśnie do tego, żeby rozłożyć na nich karimatę. Nie było potrzeby rozkładać namiotu. Szum fal kołysał do snu. Nad głowami majaczyły gwiazdy. Dla takich chwil się żyje. Żeby zobaczyć wschód Słońca, które wyłania się zza świętej góry Athos wystarczyło, że przekręciłem się na prawy bok. No comments…

Znad śpiwora:

1. Barcelona, przed oceanarium. „W rybie”

Nie było ciepło, nie usypiał nas szum fal, nie oglądaliśmy zachodu, ani wschodu słońca. Nie chciałbym tak budzić się codziennie. Ale i tak dla mnie nocleg w rybie miażdży system i jest moim TOP 1. Razem z Kubą, Bąblem i Pickiem byliśmy na kilka dni w Barcelonie. Poprzednią noc i kolejną spędziliśmy w Reus u znajomych z couchsurfingu, ale tę jedną byliśmy w Barcelonie i za nic nie mogliśmy znaleźć miejsca na przespanie nocy. Kiedy byliśmy już lekko zdesperowani przechodziliśmy obok oceanarium i dostrzegliśmy przed wejściem wielką plastikową rybę (pustą w środku). Popatrzyliśmy się na siebie. Czemu nie…

Ryba do spania dla czterech osób była idealna. Wymościliśmy sobie podłoże w środku tropikiem od namiotu i ułożyliśmy się na sardynkę. Plecaki schowaliśmy w najgłębsze zakamarki ryby, żeby nikt nam ich nie zwinął. Z daleka nie było widać, że ktoś może być w środku, a w nocy raczej nikt nie ma interesu żeby zaglądać do ryby.

Nasza ryba przed oceanarium

Co wg Was powinno znaleźć się na 1-szym miejscu? Dodalibyście coś od siebie do listy?

[fb-like]
Patryk Świątek

Autor Patryk Świątek

Lewa półkula mózgu. Analizuje, roztrząsa, prześwietla. Oddany multimediom i opisywaniu przygód. Laureat konkursów fotograficznych. Autor reportaży, lider stowarzyszenia "Łanowa.", założyciel "Ministerstwa podróży". Nie może żyć bez pizzy.

Więcej tekstów autora Patryk Świątek

Dołącz do dyskusji! 21 komentarzy

  • Malgosia Frej pisze:

    ryba przebija wszystko! moj maz w liceum poszedl w tatry z kolegami i spali w kolebie jedna noc. w kucki, plecakami zamkneli. podobno bardziej sie obawiali straznika niz niedzwiedzi:)

  • Za miedzą i dalej pisze:

    Nad rumuńską rzeką, winnice na Madziarach i pola uprawne w PL 🙂

  • Magdalena pisze:

    Nocowanie pana Andrzeja w paryskich autobusach 🙂

  • Gabi pisze:

    notorycznie okolice stacji kolejowych w Rumunii i BUłgarii, koło stacji, na peronach, na zagonikach, a i kiedys w poczekalnii kolejowej pierwszej klasy, która otworzył nam sam zawiadowca stacji na poludnii Rumunii, wpuscil (12os!) do srodka, dal klucz, pokazał na migi, ze mamy sie od srodka zamknac, i rowniez na migi zapytal nas o ktorej zyczymy sobie pobudke:) oprocz tego w Bulagrii na osiedlu (pod blokiem na trawniku w 4os), w parku w Rumunii, kiedy pilnowała naszego spokojnego snu całą noc patrol Policji;)

  • PaulinA pisze:

    Haha, chłopaki – byłam ostatnio w Barcelonie i jak tylko me oczy ujrzały rybę sprzed Oceanarium przypomniał mi się Wasz wpis i wyobraziłam sobie Was tam słodko śpiących 🙂 pozdrowienia!

  • Damien pisze:

    może mniej szalony, ale z dziewczyną za późno wzięliśmy się za zdobywanie Rys i już w trakcie schodzenia na słowacką stronę zastała nas noc, wiec jeśli dodac do tego brak pieniędzy skorzystalismy z nieświadomej gościonnosci sąsiadow i za free przespalismy sie w pokoju bilardowym.

  •  Jesteście genialni. Pokazujecie jak chęci odwiedzania miejsc pięknych za grosze może zostać przekuta w czyny. W większości miejsc ze zdjęć byłam, ale nigdy na dziko. Gratuluję pięknego instynktu podróżniczego i fajnych zdjęć.

  • Moje pierwsze miejsce to sen w polskich Tatrach. Przeczekiwałem deszcz w konfesjonale stojącym obok kaplicy M.B. Jaworzyńskiej. Byłem wtedy w takim stanie, że wybrałem pierwsze z brzegu miejsce w którym nie lał deszcz.

    Z tych samych powodów w Kirgistanie kimałem kilka razy w betonowych przepustach pod drogami. zadziwiające, ale nawet było ciepło. Gdyby spadł większy deszcz nagroda Darwina miałaby laureata 🙂

  • Robert Smyka pisze:

    Świetny zestaw. Dorzucę swoje: na plaży pod Olimpem, na łuku drogi na kamienistym przylądku koło Kawali, na ławce w parku obok stacji kolejowej w Atenach( po powrocie przeczytałem:” absolutnie tylko nie tam”:)), pod mostem w Segedynie, w kopce siana pod Segedynem, na polance w Bogomili pod Solunską Glavą, w parku na Wyspie Małgorzaty…To wszystko bez namiotu.   Ławek dworcowych nie liczę. 😀 Jest co wspominać. Pozdrawiam 

  • Adrian Wróbel pisze:

    Świetne historie! Osobiście bardziej podobają mi się noclegi blisko natury, np. w górach czy na plaży ale w mieście czasami również się zdarza. Ja jakąś niezliczoną ilość razy pod chmurką nie spałem, niemniej jednak w paru interesujących miejscach i podczas szalonych momentów się bywało. Jeśli była opcja jako takiego wyboru, to decydowaliśmy się na najbardziej spektakularne miejscówki, czasem wyboru już nie było i należało położyć się gdzie popadnie.

    Parę zdjęć znajdziecie w poniższej galerii:

    http://www.facebook.com/pages/Wrobelspl/185439938176378?sk=photos_stream

    Najbardziej szaloną nockę mieliśmy na Wyspach Aran (zachodnia Irlandia), gdzie wiatr i deszcz tarmosiły naszym namiotem w taki sposób, że myślałem, że w pewnym momencie odlecimy gdzieś w siną dal. Mega niewygodnie, mega mokro i mega głośno – błagałem wręcz o poranek 🙂

    http://www.wrobels.pl/wyspy-aran-kawalek-prawdziwej-irlandii/

    Z kolei najbardziej efektowny widoczek zastaliśmy na Półwyspie Dingle (południowo-zachodnia Irlandia):

    http://www.wrobels.pl/wp-content/uploads/2011/06/Widok-z-namiotu-Dingle.jpg

    + filmik:

    http://www.youtube.com/watch?v=669ba57im58&feature=player_embedded#!

    pozdrawiam i życzę kolejnych nocek na dziko! 😉

  • Ladrzlaki pisze:

    … nic tylko korzystać z pomysłów

  • Wy to macie poczucie humoru, nie wiem która miejscówka powinna być na pierwszym miejscu, ale najbardziej uśmiałam się przy między TIRem, a traktorem, stadionie no i oczywiście przy rybie przed oceanarium (jak Wy to zrobiliście, że Was nie wygonili?!)

  • Koralina tropi przygody pisze:

    Wasz nocleg w rybie przypomniał mi jedną z najlepszych nocy w moim życiu – w budce zjeżdżalni w McDonaldzie:) Wiał wiatr i w ogródku było zimno, a budka mimo, że mała i ciasna (dla 2 osób szczególnie) to jednak chroniła przed nieprzyjemnym wiatrem:) Człowiek się w ogóle nie wysypia, ale super są takie noclegi, pamięta się je przyjemniej niż jakieś wielkie, mega-wygodne łoża!

  • Marcio14 pisze:

    Ja pamiętam swój nocleg w drodze na Kjerag(Norwegia) z kumplem zasnęliśmy na jakiejś starej(opuszczonej naszym zdaniem) barce. Obudzili nas rano Norwedzy, którzy rano nią wypływali co się okazało jeszcze w naszym kierunku i nas podrzucili do następnego portu(porciku ?! ) 🙂  A mówi się, że Skandynawowie nie są spontaniczni 😉

  • Tomaszkinczyk pisze:

     Piękna sprawa chłopaki, również zjezdziłem kawał europy z bratem i tez spalismy w różnych dziwnych miejscach, my jednak staralismy się dla bezpieczeństwa nie klaść do snu w takich oficjalnych miejscach gdzie ktoś w nocy moze wbić kose bo lezymy na widoku tzn zamiast na parkingu miedzy ciężarówkami lepiej chyba 50 m za parkingiem w krzakach to samo sie tyczy np stadionu gdzie spaliscie ja wybrał bym okoliczne krzaki do których raczej nikt po nocy nie zajrzy a na taki stadion to i owszem rózne męty mogą w nocy wpaść ale generalnie daliscie rade i żyjecie 🙂 pozdrawiam!! i życzę powodzenia w dalszych wyprawach 🙂

  • Codranger pisze:

    Takie noclegi są najlepsze! Ja najlepiej wspominam nocleg na pace tira w Gorzowie Wlkp. i nocleg w namiocie na bieszczadzkim szczycie 🙂

  • Pe pisze:

    Jestem zawiedziony brakiem wzmianki o noclegu pod murkiem w miejskim parku w Mediolanie na tekturach podprowadzonych jakiemuś miejscowemu bezdomnemu i porannej toalecie w fontannie 🙁

    Poza tym chciałbym jeszcze przypomnieć i przy okazji pozdrowić ekipę, która zakłóciła nasz spokojny sen na Krecie fleszami swoich aparatów, zapewne nasze miejsce noclegowe robi również furorę na jakichś greckich profilach 😉

    • Zapomniałem faktycznie Picek o tym spaniu w parku na tekturach!

      To taki w komentach przynajmniej update będzie:

      Wkradliśmy się do miejskiego parku w Mediolanie wchodząc na dach kiosku i przeskakując z niego na drugą stronę ogrodzenia. Potem znaleźliśmy stosik tektur pod jedną sosenką: widocznie jakiś bezdomny je tam zostawił i przekimaliśmy się pod jednym z murków żeby jakiś cieć nas nie zauważył. Rano, już na legalu, umyliśmy się pod fontanną/kranem czy zraszaczem (nie pamiętam już dokładnie) i wyszliśmy główną bramą jak gdyby nigdy nic 😀

      I chyba wstawiłbym go do pierwszej trójki…

  • Tamara pisze:

    Nocleg na pace tira, na stacji benzynowej w Turcji 😉 Miejsce wskazał nam sam kierownik stacji (żeby uchronić nas przed błąkającymi się ponoć świniami), a sam tir stał tam 2 dni i czekał na kierowcę.

  • Paweł pisze:

    Świetny artykuł, jak dla mnie pierwsze miejsce to Nimaling 😉

Miejsce na Twój komentarz

*