Skip to main content
search
0

Ostatnio wpadliśmy na pomysł żeby stworzyć historię tworzoną przez wszystkich czytelników Paragonu, czyli przez Ciebie również, jeśli czytasz te słowa. Zabawę rozpoczęliśmy na  naszym facebookowym fanpage’u. Podaliśmy początek historii, a Wy dopisywaliście jej kolejne części. Teraz przenosimy się już na bloga. Poniżej znajdziesz to, co skleiliśmy do tej pory i liczymy na to, że dopiszesz swoją część. Możesz to zrobić w komentarzach pod tekstem. Co jakiś czas będziemy doklejali do tekstu głównego kolejne partie tekstu z komentarzy. Popuśćcie wodze swojej wyobraźni i pomyślcie, co nasi bohaterowie powinni zrobić teraz. Ciekawe, jak rozwinie się ta historia za kilka miesięcy, czy lat. Może nigdy jej nie zakończymy… 

„Miałem już dosyć pracy a studia straszliwie mnie nudziły. Jak na złość rzuciła mnie dziewczyna i zdechł mój ulubiony pies. Pewnego ranka znalazłem w płatkach kukurydzianych kupon: „wygrałeś bilet na lot w dowolną stronę świata”. Postanowiłem: najpierw pogrzebię psa! Potem postanowiłem zakręcić globusem, zamknąć oczy i palcem wybrałem Kostarykę.  Wsiadłem w pociąg na lotnisko, miałem godzinę do wylotu i nagle…

…postanowiłem polecieć do Wietnamu, gdzie przyrządzają przepyszne psie oczka. Zajadałem się nimi, kiedy nagle podeszła do mnie śliczna kelnerka. Oczy miała ponętne… kusa bluzeczka…. nie powiem…. chciałem ją poznać. Niestety wylądowaliśmy w hotelu i okazała się być nie do końca kobietą. Spakowałem swoje rzeczy i wróciłem do mojej kochanej Polski…

Wściekły na cały świat: „dlaczego mi ciągle nie wychodzi?” zadzwoniłem do starych przyjaciół, jednak nie odbierali ode mnie telefonu. Wsiadłem w auto i pojechałem w góry. Pomyślałem, że to moja jedyna okazja, która o dziwo powtórzyła się kolejny raz. Nie mogę jej zmarnować na Pszczynę, Szczecin czy zimny Sztokholm. Zacząłem myśleć czy istnieje miasto zaczynające się od 3 spółgłosek, które faktycznie chcę odwiedzić. Po chwili przypomniałem sobie, że moim największym marzeniem była zawsze Azja, konkretnie Kambodża. Tak, przecież jej stolica to Phnom Penh. To jest przeznaczenie! Los dał mi szansę po raz kolejny, pomyślałem w głowie będąc w już tym niesamowitym miejscu…

Niestety leciała ze mną moja dziewczyna, która chciała, abym ją ciągle adorował, podczas gdy ja nie miałem na to ochoty, tym bardziej, że gdyby nie te płatki to bym już z nią zerwał. Na szczęście whisky  którą podają w najlepszych liniach świata, muzyka i uśmiech najpiękniejszej stewardessy wynagradzały mi katorgę z moją kobietą. Gdy wylądowaliśmy przywitał nas najcudowniejszy widok świata,. Podczas wieczornej destynacji w miejscowym klubie spotkałem tą samą stewardessę.  Moja ukochana sobie słodko spała w hotelu, a ja zabawiałem Alicję moim wrodzonym poczuciem humoru i inteligentnym spostrzeżeniami na temat świata. Postanowiliśmy porzucić wszystko i ruszyć dalej razem. Wybraliśmy Bangkok, by zaznać na własnej skórze „Kac Vegas 2”.

Niestety, w portfelu mieliśmy tylko 2 dolary, a jakoś przeżyć trzeba było. Postanowiliśmy wyjść na ulicę i śpiewać polskie ludowe pieśni z kapeluszem przygotowanym na drobne od publiczności. Kiedy już mieliśmy pieniądze na tuk-tuka na dworzec autobusowy podszedł do nas biały mężczyzna i powiedział: „PO CO WAM PIENIĄDZE skoro macie pod ręką „paragon z podróży”?” i wyciągnął jeden z dwóch egzemplarzy, które akurat miał przy sobie i z cwanym uśmiechem podarował nam jeden. Z otrzymanym egzemplarzem udaliśmy się do szefa mafii w Bangkoku, przekonując go, że jedna taka książka warta jest 10 kg złota. Wypłacił nam jego równowartość w miejscowej walucie. Mieliśmy pieniądze, więc z taką kupą kasy poszliśmy do dzielnicy rozkoszy, jednak po drodze się zgubiliśmy i trafiliśmy przez pomyłkę do portu rybackiego. Całe szczęście, ze mieliśmy w kieszeni nasza nieodłączną plandekę z wbudowanym gpsem, pochłaniaczem brzydkich zapachów i patelnią, na której przyrządziliśmy potrawkę z kota….

Po zjedzeniu niezwykłej potrawki, zaczęliśmy się źle czuć, a w dodatku GPS przestał działać, więc zagadnęliśmy jakiegoś rybaka, prosząc go o pomoc, a on tymczasem, wykorzystał nas jako zagubionych i chorych turystów, mówiąc, że mamy oddać mu połowę naszych pieniędzy, bo inaczej nigdy się stąd nie wydostaniemy. Wtedy zostaliśmy zmuszeni do użycia naszej  patelni – rybak stracił przytomność. Zostawiliśmy go na molo i prędko udaliśmy się do jego łodzi. Chodź w środku znaleźliśmy tylko harpun na wieloryby, które nie występują w tamtym rejonie, postanowiliśmy postawić wszystko na jedną szalę i opuścić port. My cwaniaki wiemy, że do niesamowitej wyprawy wystarczy nam tylko plandeka i gacie na zmianę, oddaliśmy bez żalu większą część majątku i złapaliśmy dziwnego stopa do…”

Co stało się dalej? My nie wiemy, ale Ty na wiesz pewno! Wpisz dalszą część historii w komentarzach poniżej.

[fb-like]
Patryk Świątek

Autor Patryk Świątek

Lewa półkula mózgu. Analizuje, roztrząsa, prześwietla. Oddany multimediom i opisywaniu przygód. Laureat konkursów fotograficznych. Autor reportaży, lider stowarzyszenia "Łanowa.", założyciel "Ministerstwa podróży". Nie może żyć bez pizzy.

Więcej tekstów autora Patryk Świątek

Dołącz do dyskusji! 3 komentarze

  • tabsowa pisze:

    ……
    więc my jak zawsze na przekór odmówiliśmy. Przecież nigdy niczego nie planowaliśmy to czemu mielibyśmy się niby nagle zgodzić na coś tak oczywistego. Ponownie okazała się to dobra decyzja bo to co czekało nas tej nocy po wyjściu z kasyna Sułtańskiego przerosło nasze najśmielsze oczekiwania.  ……..

  • Andrzej Blim pisze:

    napotkaliśmy ogromną karawanę wielbłądów wraz z wojownikami na czystej krwi koniach-Arabach. Pytając o drogę do Maskat zamiast konkretnej odpowiedzi otrzymaliśmy garść daktyli oraz bilet lotniczy do Wellington. Tylko na co nam bilet do krainy „Władcy Pierścieni”? Czemu litościwi miejscowi nie podarowali nam czegoś bardziej przydatnego? Jednak po kilku chwilach zastanowienia i paru kilometrach drogi ujrzeliśmy wspaniały kurort pośrodku pustyni. Zapewne został on wybudowane za czyjeś petrodolary. Tam też spotkaliśmy przy partyjce pokera w kasynie Sułtana Brunei. Zaproponował on nam przelot odrzutowcem do Nicei, by zakręcić ruletką w Monako. Szychom się nie odmawia, więc…

  • Dorotaaa_7 pisze:

    .. do Omanu, a dlaczego dziwny? Otóż dlatego że przez całą nasza wyprawę do tego jakże pięknego miejsce co rusz natykaliśmy się dosyć dziwne, a czasami mrożące krew w żyłach widoku, np pewnego razu..

Miejsce na Twój komentarz

*