Skip to main content
search
0

To była moja pierwsza podróż bez planu i na dziko w warunkach zimowych. Momentami nawet skrajnie nieprzyjaznych. Odwiedziłem północno-zachodnią część Islandii, znaną jako Westfjords. Fiordy, rybackie miasteczka i skromne doliny przykryte śniegiem. Szukałem zimy, znalazłem zimę, chciałem znaleźć się w zupełnie nowych okolicznościach przyrody – były. Zobaczcie jak wyglądała ta podróż oraz, co ważniejsze, jak wygląda niewielki kawałek świata znajdujący się w lewym górnym rogu Islandii. Moja Islandia zimą.

Wszystko działo się na tym obszarze:

Dwie najdalej położone od siebie miejscowości, które odwiedziłem, dzieliło 50 km. Pierwsza z nich to Ísafjörður, do której doleciałem samolotem a druga to Þingeyri gdzie udało mi się dojechać stopem.

Spis treści

Ísafjörður – 2600 mieszkańców

islandia

Po wylądowaniu w Ísafjörður musiałem poczekać na koniec zamieci śnieżnej żeby móc rozejrzeć się po okolicy. Kolory. Najpierw zobaczyłem kolory. Kolory polarne. Tak nazwałem sobie zbiór wszystkich odcieni niebieskiego i białego zremiksowany i przemieszany przez światło.

Ísafjörður bardzo odważnie, jak wbity w oficerskie ciało sztylet, wchodzi w głąb fiordu. Miasto zostało zbudowane na sztucznej mierzei. Naturalnie jest ośrodkiem rybackim, ale ma w nim siedzibę również grupa teatralna "Komedia". Popularyzator folkloru, Antoni Śledziewski, zorganizował kiedyś tutaj wystawę polskiej wycinanki.

Ísafjörður bardzo odważnie, jak wbity w oficerskie ciało sztylet, wchodzi w głąb fiordu. Miasto zostało zbudowane na sztucznej mierzei. Naturalnie jest ośrodkiem rybackim, ale ma w nim siedzibę również grupa teatralna „Komedia”. Popularyzator folkloru, Antoni Śledziewski, zorganizował kiedyś tutaj wystawę polskiej wycinanki.

 

Polarne kolory zrobiły na mnie większe wrażenie niż cokolwiek innego w Ísafjörður. Znalazłem kilka świetnych miejsc, z których widać było tylko morską toń i klify zamykające fiord. Piknikowałem w stylu morskim. Zamiast mielonki – tuńczyk w puszce.

Proste szopy, schrony, magazyny, stały jeszcze w Ísafjörður nie wiadomo jakim prawem. Wyglądały jak domki z kart, trochę nawet jak obdarty do połowy ze skóry koza, a mimo wszystko trzymały się, dzielnie opierały sile natury. Warunki na które trafiłem z pewnością nie były jeszcze nawet połową tego co potrafi się tutaj dziać, a te cherlawe konstrukcje mimo wszystko wytrzymują pęd wiatru i grad. Stara quasi-szopa na tle smutnej góry za 66 równoleżnikiem - dla takich widoków również warto podróżować.

Proste szopy, schrony, magazyny, stały jeszcze w Ísafjörður nie wiadomo jakim prawem. Wyglądały jak domki z kart, trochę nawet jak obdarty do połowy ze skóry koza, a mimo wszystko trzymały się, dzielnie opierały sile natury. Warunki na które trafiłem z pewnością nie były jeszcze nawet połową tego, co potrafi się tutaj dziać, a te cherlawe konstrukcje mimo wszystko wytrzymują pęd wiatru i grad. Stara quasi-szopa na tle smutnej góry za 66 równoleżnikiem – dla takich widoków również warto podróżować.

W miasteczku nie ma też większego problemu ze znalezieniem lokalu gastronomiczno-alkoholowego. Húsið otwarty jest nawet do 1:00 w tygodniu i oprócz tego, że można tu dobrze zjeść i wypić, zza ogromnych szyb doskonale ogląda się zamiecie śnieżne i wichury.

W miasteczku nie ma też większego problemu ze znalezieniem lokalu gastronomiczno-alkoholowego. Húsið otwarty jest nawet do 1:00 w tygodniu i oprócz tego, że można tu dobrze zjeść i wypić, zza ogromnych szyb doskonale ogląda się zamiecie śnieżne i wichury.

Zakładałem nocowanie na dziko. Przygotowałem nieco lepszy sprzęt niż zwykle, ale mimo tego prędkość wiatru, dochodząca do 150 km/h nie pozwalała na beztroskie rozbicie namiotu. Szczęśliwie znalazłem składzik, w którym mogłem przeczekać noc i niekorzystne warunki.

Zakładałem nocowanie na dziko. Przygotowałem nieco lepszy sprzęt niż zwykle, ale mimo tego prędkość wiatru, dochodząca do 150 km/h nie pozwalała na beztroskie rozbicie namiotu. Szczęśliwie znalazłem składzik, w którym mogłem przeczekać noc i niekorzystne warunki.

Nie powiem żeby była to najprzyjemniejsza noc w moim życiu, ale poranne wychylenie się z domku wyszło całkiem sympatycznie. Poranne znaczy niewiele przed południem.

Nie powiem żeby była to najprzyjemniejsza noc w moim życiu, ale poranne wychylenie się z domku wyszło całkiem sympatycznie. Poranne znaczy niewiele przed południem.

Þingeyri – 470 mieszkańców

Drugiego dnia udało mi się złapać stopa do Þingeyri. Jak się później okazało, dalej już jechać nie mogłem. Żeby w ogóle myśleć o przemieszczaniu się na zachód trzeba było przejechać przez tunel Vestfjarðagöng, w którym jest skrzyżowanie. Wracając zostałem w tym miejscu wysadzony i miałem okazję postopować trochę pod ziemią.

Drugiego dnia udało mi się złapać stopa do Þingeyri. Jak się później okazało, dalej już jechać nie mogłem. Żeby w ogóle myśleć o przemieszczaniu się na zachód trzeba było przejechać przez tunel Vestfjarðagöng, w którym jest skrzyżowanie. Wracając zostałem w tym miejscu wysadzony i miałem okazję postopować trochę pod ziemią. 

W Þingeyri z przyjemnością pospacerowałem po zrekonstruowanej na modłę wikingów placówce. Obicia ze świńskiej skóry niemalże jak za czasów Odyna.

W Þingeyri z przyjemnością pospacerowałem po zrekonstruowanej na modłę wikingów placówce. Obicia ze świńskiej skóry niemalże jak za czasów Odyna.

westfjords"Suszona

Suszona ryba, czyli harðfiskur, to jedna z najciekawszych rzeczy, jaką można przywieźć z Islandii. Paczkowane suszone dorsze „dojrzewają” często właśnie w takich sceneriach.

Czy harðfiskury z suszarni z widokiem na fiordy i góry smakują lepiej? Jeszcze nie próbowałem, ale mam kilka sztuk w domu i wkrótce będę się przekonywał.

Czy harðfiskury z suszarni z widokiem na fiordy i góry smakują lepiej? Jeszcze nie próbowałem, ale mam kilka sztuk w domu i wkrótce będę się przekonywał.

Na jednym z magazynów w porcie wisiał szkic czołgu niemieckiego Panzerkampfwagen IV, którego lufa wymierzona była w skrzypce.

Na jednym z magazynów w porcie wisiał szkic czołgu niemieckiego Panzerkampfwagen IV, którego lufa wymierzona była w skrzypce.

Dýrafjörður. Na jego brzegu założone zostało Þingeyri. Bardziej ciekawym okolicy polecam trailer filmu o życiu i naturze w jego rejonie.

Dýrafjörður. Na jego brzegu założone zostało Þingeyri. Bardziej ciekawym okolicy polecam trailer filmu o życiu i naturze w jego rejonie.

Flateyri – 230 mieszkańców – Islandia zimą pełną gębą

Łapanie stopa na fiordach szło bardzo dobrze. Każdy kierowca, sądzę, zatrzymywał się z litości. Pogoda była co najmniej smutna a żeby dostać się z jednej miejscowości do drugiej trzeba było iść gdyż żaden lokalny transport nie funkcjonował. Stop pozostawał jedyną szansą na szybkie i bezbolesne przemieszczenie się. Kierowca samochodu ze zdjęcia potrzebował dłuższej chwili do namysłu by zdecydować się mnie zabrać. Po 50-60 metrach przejechanych przez niego na wstecznym zdążyłem uwiecznić nadchodzący moment triumfu. To był jeden z dwóch samochodów, które minęły mnie na tej trasie w ciągu 160 minut. Tak dojechałem do Flateyri.

Łapanie stopa na fiordach szło bardzo dobrze. Każdy kierowca, sądzę, zatrzymywał się z litości. Pogoda była co najmniej smutna a żeby dostać się z jednej miejscowości do drugiej trzeba było iść gdyż żaden lokalny transport nie funkcjonował. Stop pozostawał jedyną szansą na szybkie i bezbolesne przemieszczenie się. Kierowca samochodu ze zdjęcia potrzebował dłuższej chwili do namysłu by zdecydować się mnie zabrać. Po 50-60 metrach przejechanych przez niego na wstecznym zdążyłem uwiecznić nadchodzący moment triumfu. To był jeden z dwóch samochodów, które minęły mnie na tej trasie w ciągu 160 minut. Tak dojechałem do Flateyri.

Zabytkowa ulica w centrum Flateyri. W jednym rzędzie stoją: pierwszy betonowy dom, najstarszy istniejący dom, dom najodważniejszego poławiacza rekinów, w którym mieszkały nawet 42 osoby, Muzeum Nonsensu, biblioteka i antykwariat.

Zabytkowa ulica w centrum Flateyri. W jednym rzędzie stoją: pierwszy betonowy dom, najstarszy istniejący dom, dom najodważniejszego poławiacza rekinów, w którym mieszkały nawet 42 osoby, Muzeum Nonsensu, biblioteka i antykwariat.

W domu przy Öldugata 11 od 1940 roku mieszkało 3 brytyjskich żołnierzy, którzy okupywali Flateyri. Okupacja zakończyła się w maju 1944, czyli przez mniej więcej 4 lata wojskowi Brytyjskiej Korony trzymali w ryzach islandzką, rybacką wioskę.

W domu przy Öldugata 11 od 1940 roku mieszkało 3 brytyjskich żołnierzy, którzy okupywali Flateyri. Okupacja zakończyła się w maju 1944, czyli przez mniej więcej 4 lata wojskowi Brytyjskiej Korony trzymali w ryzach islandzką, rybacką wioskę.

Kolory polarne zamieniały się momentami w mrok i mgłę.

Kolory polarne zamieniały się momentami w mrok i mgłę.

Widok ze stacji benzynowej we Flateyri. Spędziłem w niej pół dnia czekając na poprawę pogody. We Flateyri mieszka bardzo wielu Polaków, Tajów oraz Filipińczyków. Stację prowadziły dwie przeurocze Filipinki i wzajemnie podnosiliśmy się na duchu w ten szary i nieprzyjazny dzień.

Widok ze stacji benzynowej we Flateyri. Spędziłem w niej pół dnia czekając na poprawę pogody. We Flateyri mieszka bardzo wielu Polaków, Tajów oraz Filipińczyków. Stację prowadziły dwie przeurocze Filipinki i wzajemnie podnosiliśmy się na duchu w ten szary i nieprzyjazny dzień.

Przy wyjeździe z miasta znajduje się jego najbardziej intrygujący budynek. W betonowym walcu, od początku jego istnienia magazynowano tłuszcz ze śledzi. Po pewnym czasie jego przeznaczenie zmieniło się i służył jako warsztat do budowy statków z włókna szklanego a po zakończeniu prac składowano w nim sieci i liny. Dziś z jego wnętrz dochodzą dźwięki bębnów, gitar i organów. Nowy właściciel zrobił z niego studio muzyczne. Na sesje nagraniowe przyjeżdżają przede wszystkim zespoły Europy i USA.

Przy wyjeździe z miasta znajduje się jego najbardziej intrygujący budynek. W betonowym walcu, od początku jego istnienia magazynowano tłuszcz ze śledzi. Po pewnym czasie jego przeznaczenie zmieniło się i służył jako warsztat do budowy statków z włókna szklanego a po zakończeniu prac składowano w nim sieci i liny. Dziś z jego wnętrz dochodzą dźwięki bębnów, gitar i organów. Nowy właściciel zrobił z niego studio muzyczne. Na sesje nagraniowe przyjeżdżają przede wszystkim zespoły Europy i USA.

Suðureyri – 310 mieszkańców

Kolejna wielka wichura czekała na mnie w Suðureyri. Przetrwać pomógł mi jeden z mieszkańców, który ulokował mnie w swoim hangarze, w którym trzymał sprzęt do obrabiania ryb. Przekonałem się do odwrócenia paremii "Lepszy chłód, niż smród" i w woni niczym z oblizanej przez kota puszki spędziłem tę huraganową noc.

Kolejna wielka wichura czekała na mnie w Suðureyri. Przetrwać pomógł mi jeden z mieszkańców, który ulokował mnie w swoim hangarze, w którym trzymał sprzęt do obrabiania ryb. Przekonałem się do odwrócenia paremii „Lepszy chłód, niż smród” i w woni niczym z oblizanej przez kota puszki spędziłem tę huraganową noc.

Rano porywisty wiatr trochę osłabł i na szczęście pojawiło się trochę słońca. Miałem większą motywację by pójść trochę do góry i zobaczyć jak prezentuje się panorama miasteczka.

Rano porywisty wiatr trochę osłabł i na szczęście pojawiło się trochę słońca. Islandia zimą taka właśnie bywa. Miałem większą motywację by pójść trochę do góry i zobaczyć jak prezentuje się panorama miasteczka.

Każde z odwiedzonych miasteczek ma kościół wyglądający z zewnątrz dokładnie tak, jak wszystkie pozostałe. Mogą różnić się kolorami dachów. Są albo czerwone, albo zielone.

Każde z odwiedzonych miasteczek ma kościół wyglądający z zewnątrz dokładnie tak, jak wszystkie pozostałe. Mogą różnić się kolorami dachów. Są albo czerwone, albo zielone.

Wymyślne bywają natomiast place zabaw. Ten w Suðureyri próbuje ukierunkować zawodowo jego najmłodszych mieszkańców już od dziecięcych lat.

Wymyślne bywają natomiast place zabaw. Ten w Suðureyri próbuje ukierunkować zawodowo jego najmłodszych mieszkańców już od dziecięcych lat.

Bolungarvík – 950 mieszkańców

Zdecydowanie najpiękniej położone ze wszystkich miasteczek Westfjords, które odwiedziłem. W reklamówkach pisze się o nim jako o najdalej na północ wysuniętym miasteczku w Europie.

Zdecydowanie najpiękniej położone ze wszystkich miasteczek Westfjords, które odwiedziłem. W reklamówkach pisze się o nim jako o najdalej na północ wysuniętym miasteczku w Europie.

 Coraz więcej osób opuszcza Bolungarvík by żyć w miejscu bardziej przyjaznym istotom ludzkim.

Coraz więcej osób opuszcza Bolungarvík by żyć w miejscu bardziej przyjaznym istotom ludzkim.

Zaskoczyła mnie szerokość ulic. Gdyby namalować linie myślę, że okazało by się, że każda droga może pomieścić 4 pasy. Zastanawiam się czy było to od początku planowane, czy tak wyszło. Ruchu samochodowego to nie rozładowuje, bo przecież w tak niewielkiej miejscowości nie ma komu jeździć. Utrudnia natomiast życie dzieciakom w bardziej wietrzne dni. Na rozległych ulicach wiatr się wzmaga i jest to spory problem dla uczniów wracających ze szkoły. Byłem świadkiem sceny, w której wiatr turlał po ulicy dzieciakiem z tornistrem.

Zaskoczyła mnie szerokość ulic. Gdyby namalować linie myślę, że okazało by się, że każda droga może pomieścić 4 pasy. Zastanawiam się czy było to od początku planowane, czy tak wyszło. Ruchu samochodowego to nie rozładowuje, bo przecież w tak niewielkiej miejscowości nie ma komu jeździć. Utrudnia natomiast życie dzieciakom w bardziej wietrzne dni. Na rozległych ulicach wiatr się wzmaga i jest to spory problem dla uczniów wracających ze szkoły. Byłem świadkiem sceny, w której wiatr turlał po ulicy dzieciakiem z tornistrem.

Na samym końcu miejscowości jest plaża z widokiem na niezamieszkałą odnogę półwyspu. Piękna sceneria, szczególnie wtedy, gdy dołączają do niej kilkumetrowe fale.

Na samym końcu miejscowości jest plaża z widokiem na niezamieszkałą odnogę półwyspu. Piękna sceneria, szczególnie wtedy, gdy dołączają do niej kilkumetrowe fale.

Islandia zimą – podsumowanie

5 dni na Westfjords dało mi trochę w kość i momentami byłem zły. Musiałem martwić się o spędzenie każdej nocy, pogoda nie pozwalała mi na zbyt wiele, nie udało mi się przez to wejść na żadną górę. Bywało, że pół dnia musiałem przesiedzieć w ukryciu gdyż jakakolwiek aktywność nie miałaby najmniejszego sensu i mogła się skończyć dla mnie źle. Nie było też zorzy polarnej, ani wspaniałych widoków rozpościerających się na przepastne doliny. Była mgła i rzęsisty deszcz bądź śnieg.

Jestem jednak bardzo zadowolony z tego wyjazdu. Spróbowałem się w nie najłatwiejszych warunkach, zjadłem chleb z kolejnego pieca. Wiem już co to znaczy, gdy wiatr hula z prędkością 150 km/h, wiem jak się łapie stopa w tunelu i jak leci się malutkim samolotem The Dash 8. Zobaczyłem życie na obrzeżach. Tak chyba można bardzo ogólnie określić te niewielkie miejscowości na północy Islandii. Widziałem już miejsca surowe, rzadko zaludnione, ale nigdy w warunkach zimowych, nigdy nad morzem, a tym bardziej przy fiordach, które to też widziałem pierwszy raz w życiu. Co więcej, zainspirował mnie ten wyjazd żeby w przyszłości uderzyć w rejony jeszcze bardziej mroźne, arktyczne, z polarnymi kolorami i gilem zwisającym z nosa. Zaczął mnie kręcić chłód.

Na końcu chciałbym podziękować Bartkowi, Kasi i Robertowi bez których ta podróż na pewno nie byłaby taka sama. Zrobili dla mnie bardzo wiele i to dzięki nim projekt Islandia zimą był w ogóle możliwy. Macham z Lublina!

Dołącz do dyskusji! 9 komentarzy

  • werter pisze:

    Imponujące zdjęcia. Jaki to był miesiąc? Luty?
    Czy podróż samemu w te rejony to coś, co mógłbyś polecić? Czy raczej odradzasz?
    Pozdrawiam.

  • Natalia pisze:

    Westfjords to miejsce w Islandii, którego akurat nie odwiedziłam i bardzo żałuję. A Twój wpis udowadnia, ze totalnie warto i to taka w sumie najprawdziwsza Islandia! Jak widzę zdjęcia tych miasteczek, to aż już chcę tam jechać! 🙂 Dziękuję baaardzo za ten wpis, przypomniał mi o tym , jak bardzo kocham ten kraj <3

  • Maja & Marcin pisze:

    Witamy, świetne zdjęcia i mega wartościowy wpis. Naprawdę bardzo przybliżyliście nam ten piękny kraj. Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek to powiemy, ale zaczynamy mieć ochotę na zimne kraje 🙂 Dzięki, pozdrawiamy!

  • http://fotojordanplis.blogspot pisze:

    Moje marzenie 🙂

  • Bardzo fajnie sie czyta i oglada 😀 piekne zdjecia. kiedy nastepna wyprawa na Islandie?
    p.s.namiot sie sprawdzil? 😛

  • Wera pisze:

    Hej. Świetne zdjęcia, zwłaszcza podoba mi się ukierunkowany plac zabaw 🙂

    Mam pytanie, czy w opuszczonych budynkach jest w miarę czysto? Tzn. nie ma tam sezonowych mieszkańców jak u nas? Czy można się tam przespać bez większego obrzydzenia 🙂

    • Bartek Szaro pisze:

      Hej, dzięki!

      Nie widziałem tam zbyt wielu opuszczonych budynków. Ten, w którym spałem, z wiodkiem na Isafjordur, był kompletnie na uboczu i znalazłem go próbując wejść na górę. Sezonowych mieszkańców raczej bym się nie spodziewał i najlepiej o miejsca do schowania się pytać miejscowych, którzy doskonale rozumieją takie potrzeby.

Miejsce na Twój komentarz

*