Miasta studenckie zawsze bardzo dobrze się kojarzą. Jak są studenci to jest życie, jest werwa, generalnie dzieje się. W Dolnej Saksonii za miasto studentów uchodzi Getynga. Z uniwersytetem w Getyndze związanych jest ponad 40 Noblistów. Podpowiadam, co zobaczyć w Getyndze i gdzie znaleźć uniwersyteckie smaczki.
Jak większość turystycznych miast w Dolnej Saksonii Getynga też jest bardzo wiekowa. Pierwsze wzmianki o mieście sięgają X wieku. Miasto nie jest zbyt wielkie, w Getyndze mieszka ok. 110 000 mieszkańców. Rzadko kiedy miasta o takiej liczbie ludności są wybitnymi ośrodkami akademickimi. Najczęściej są nimi duże miasta. W Polsce Kraków, Warszawa, Wrocław, ale w Niemczech, właśnie w Getyndze udało się stworzyć naukowe centrum. I to nie byle jakie centrum, bo z tutejszym uniwersytetem związanych jest ponad 40 Noblistów.
Regularny budynek kampusu
Słynny uniwersytet pojawił się znacznie później niż pierwsze wzmianki o mieście. Ośrodek akademicki powstał w Getyndze w 1734 roku. Nikt się pewnie wtedy nie spodziewał, że nowo powstała uczelnia dostarczy miastu takiej popularności i wypuści w świat uczonych, których pomysły i idee zmienią losy dziejów. A już na pewno nie dało się przewidzieć, że architektura i późniejsze zbiory naukowców będą wabić turystów. Bo Getyngę warto zwiedzić zaczynając właśnie od uniwersytetu i jego historii.
Co jest pewnie dość nietypowe. Zwykle do miast przyjeżdża się zwiedzać muzea, oglądać starówkę, architekturę, spędzać czas w intrygujących kawiarniach i restauracjach z dobrym widokiem na ruch uliczny. A tu zupełnie inny motyw przewodni. Uniwersytet. I dobrze. Ucieszyło mnie to. Lubię szukać świeżych motywów na poznawanie miast (sporą część opisałem w tekście jak poznawać miasta), więc jeśli już mam je podane na tacy ochoczo korzystam.
Ruszyłem więc tropem najciekawszych miejsc uczelni. Złożyło się to na 2-3 godzinną trasę.
Zacząłem od Accouchierhaus, czyli pierwszej kliniki położniczej w Niemczech. To miejsce ma bardzo duże znaczenie w historii rozwoju niemieckiej medycyny i… piękną klatkę schodową. Teraz mieści się tu instytut muzykologii, więc obecnie wydział ze swoim pierwotnym przeznaczeniem nie ma zbyt wiele wspólnego. Chyba, że macie pomysł jak by tu połączyć położnictwo z muzykologią.
Drugim, bardzo ładnym i eleganckim miejscem na szlaku Uniwersytetu w Getyndze jest aula uniwersytecka na placu Wilhelma. Ma ten budynek swoją tajemnicę, bo również tutaj znajduje się więzienie dla popadłych w niełaskę studentów. Jedni słuchają wykładów, drudzy siedzą w celi…. Z tych praktyk już się oczywiście nie korzysta. Miło, że szkolnictwo zmieniło przez te kilkaset lat metody wychowywania studentów.
Uniwersytet w Getyndze ma też swoje laboratorium astronomiczne. Mieści się przy ul. Geismar Landstraße. Powstało z inicjatywy Fredricha Gausa, jednego z najważniejszych matematyków w historii uczelni.
Patio jednego z wydziałów
Wspomniałem o laureatach nagrody Nobla związanych z uniwersytetem w Getyndze. Jest ich ponad 40. Spacerując po mieście cały czas trzymamy z nimi kontakt, bowiem na wielu kamienicach wiszą tablice przypominające sylwetki uczonych.
W bardzo subtelny sposób miasto łączy swoje architektoniczne walory z sylwetkami zasłużonych uczonych. Świetne!
O dominującej pozycji uniwersytetu w mieście świadczy jednak przede wszystkim mała dziewczynka trzymająca w rękach gęś. Na rynku głównym stoi rzeźba w stylu art noveau przedstawiająca właśnie taką postać. Wszyscy doktoranci z Getyngi marzą żeby ją ucałować. Głęboko zakorzenionym w tradycji miasta zwyczajem jest całowanie w policzek ów rzeźby przez świeżo upieczonych doktorów. Z tej okazji byli studenci przynoszą też pod pomnik kwiaty.
Gänseliesel
Oryginalna rzeźba została stworzona w 1901 roku przez Paula Nisse’a i można ją obecnie zobaczyć w Muzeum Miasta. Ta wystawiona na pocałunki świeżo upieczonych doktorów jest kopią. Rzeźby zamieniono w 1990 roku.
Tradycyjnie szukałem też miejsca widokowego. Zobaczenie panoramy miasta to dla mnie mus. Najlepiej żeby punkt widokowy był w centrum miasta. W tej roli świetnie spisał się kościół św. Jakuba. Z wieży kościoła rozciąga się kapitalny widok na całą Getyngę. Pamiętajcie jedynie, że wejście na wieże może być nieco problematyczne dla starszych, lub mniej sprawnie fizycznie osób ze względu na drabiny, po których trzeba się wspiąć. Wieża ma 72 metry wysokości. Na platformę widokową prowadzą aż 272 stopnie.
Widok z wieży na deptak
Kościół sam w sobie jest bardzo ciekawy. Kolorowe kolumny to nie jest coś codziennego. Bardzo ożywiają wnętrze. Wręcz je wypełniają. Kolory to jedno, a trzeba jeszcze zwrócić uwagę na geometryczne wzory na nich widniejące. Ich ułożenie powoduje złudzenie optyczne. Kolumny wydają się u nasady szersze lub węższe zależnie od tego, z którego miejsca na nie spojrzymy. Ten motyw pochodzi z wystroju kościoła z 1480 roku i został odtworzony w czasie ostatniej rekonstrukcji.
Gdybyście mieli ochotę odnaleźć w tym kościele inne pociągające motywy to polecam Wam przyjrzeć się kamiennej chrzcielnicy liczącej 375 lat, ponad 100-letniej ambonie ozdobionej rzeźbionymi figurami, ołtarzowi głównemu, który jest prawie tak stary jak sam kościół (615 lat) czy chociażby współczesnemu cyklowi witraży w bocznej nawie nawiązującemu do pojedynczych wersetów Psalmu 22.
Macie duże szczęście, jeśli będziecie odwiedzać kościół w sobotę. O 11:30 można posłuchać dzwonów z kuranta kościoła a o 11:45 muzyki organowej. Muzyka organowa w starych gotyckich murach to jest to. Uwierzcie na słowo, jeśli jeszcze nie mieliście nigdy okazji usłyszeć.
Jako miłośnik i pasjonat nie mogę oczywiście nie wspomnieć o drewnianej architekturze Getyngi, czy też pół-drewnianej, jak jest określana przez niemieckie przewodniki. Choć dla mnie szachulec i mur pruski to po prostu style konstrukcji w stylu słupowym o szkieletowej strukturze ścian. Ale rozumiem, że Niemcy mają swoją kategoryzację.
Zabytkowa architektura Getyngi pochodzi z czasów od XIV w. do XIX w. Piękne jest to, że te budynki są zachowane w doskonałej kondycji i są użytkowane. Zjeść w restauracji mieszczącej się w 200-300 letniej kamienicy z muru bruskiego to jest coś wspaniałego. Czy też z drugiej strony patrząc w takim miejscu pracować, lub nawet mieszkać. Pytałem kilka osób o ich wrażenia związane z architekturą Getyngi i odpowiedzi były dokładnie takie jak się spodziewałem: „nic szczególnego, dla nas to norma”. Ha! A u nas tego nie ma, więc naturalnie, że robi duże wrażenie. Naprawdę, można się zachwycać co placyk, uliczkę, zaułek. Bajkowo.
Mam też swoich dwóch faworytów. Pierwszy drewniany dom pochodzi z 1539 roku. Zwróćcie uwagę na złote inskrypcje. Coś cudownego.
Drugi to Junkernschanke. Jeszcze starszy, bo z 1451 roku. Chyba najbardziej bogaty w zdobienia drewniany budynek w całej Getyndze. Chyba też jeden z najbardziej okazałych i wyrazistych w całej Dolnej Saksonii. Spójrzcie na te detale. Aż ciężko uwierzyć, że coś takiego można oglądać z perspektywy ruchomej ulicy.
Jak na miasto studenckie przystało w Getyndzie można też znaleźć niedrogie noclegi. Polecam tutaj BoxHostel. Cały swój pobyt można obsłużyć za pomocą aplikacji. Check in, check-out. Telefon i apka służą także jako klucz to pokoju. To innowacyjny hostel. Na razie jest tylko w Getyndze, ale właściciele planują ekspansję. Zobaczymy jak im pójdzie. Cena, jak na standardy Dolnej Saksonii, bardzo dobra. 100 zł za pokój jednoosobowy.
Następne miasto Dolnej Saksonii do jakiego zajrzymy do Goslar.
Święty Jerzy na rogu jednego z placyków
W Dolnej Saksonii polecam też miasteczko Einbeck – cudo, do tego ze starym browarem 😊
Bardzo ciekawe miasto -To prawda