Skip to main content
search
0

Z dedykacją dla wszystkich drogich Pań w dniu ich święta. Po dłuższej przerwie w publikacjach spowodowanej zawracaniem sobie głowy pierdołami i szykowaniem kilku większych projektów, które niedługo zaistnieją na blogu, wracamy z cyklem Bartek vs. Patryk, Patryk vs. Bartek, Czarny vs. Biały czy jak wolicie Głupi vs. Głupszy. Temat znany i lubiany, choć akurat podejrzewam, że w tej materii specjalnych sprzeczek między nami nie będzie. A więc: morze czy góry?

[Bartek] Na początek puścimy sobie klimatyczną nutkę żeby nam się lepiej rozmawiało.

Siedzę teraz i szukam argumentów dla których miałbym jednak wybrać to morze. Jeżdżenie nad wodę dla samego plażingu, jedzenia lodów, sex on the beach i tych wszystkich młodzieżowych rzeczy jest przyjemne, ale to jednak inny rodzaj przygód niż te, na których najbardziej mi zależy obecnie. Co innego używanie morskich wód do żeglowania czy szukania wyzwań z najwyższej półki typu przepływanie samotnie kajakiem Atlantyku lub wpław przez kanał La Manche. Na jakiś „wodny” wybryk też trzeba będzie się kiedyś skusić. Nie jestem typem, który przeszedł setki kilometrów górskich szlaków, nawet nigdy nie odwiedziłem Tatr zimą. Nawet nieśmiało mogę powiedzieć, że chyba więcej czasu spędziłem parząc stopy na gorącym piasku niż pracując na odciski na dużym palcu i piętach. Jednak tylko między szczytami można odczuć tą niepowtarzalną, trójwymiarową przestrzeń, która pozwala oddychać pełną piersią, mimo że zawartość tlenu w atmosferze często kiepsko wypada na tle ilości jodu w nadmorskim powietrzu. Weź Patryk tu zarzuć jakąś kontrowersją żeby się czytelnicy nie nudzili.

[Patryk] Jak mus to mus. W takim razie ja zamieniam się na jakiś czas w miłośnika morza i przeciwnika gór. Po pierwsze, morze to też przestrzeń, czasem bezkresna dla naszych oczu, ale pamiętaj też Bartku, że morze to również zatoki, wyspy, strome klify. Poza tym po co się męczyć i włazić na te szczyty? Po co odmrażać sobie palce, po co dusić się z powodu braku tlenu? Po co chorować tygodniami po powrocie do domu? Kiedy jedziesz nad morze, leżysz sobie na cieplutkim piasku, odpoczywasz, masz czas na przemyślenia, słońce daje energii na kolejne miesiące harówki. Jak ktoś jest masochistą to niech łazi po górach i marznie. Ja tam wolę bez szpanu kąpać się w ciepłej wodzie i w słońcu.

[Bartek] No nawet Ci to wyszło. A swoją drogą pozwolę sobie zapytać skoro jesteś zapalonym poszukiwaczem muszelek. Jeśli najbardziej ekstremalnymi miłośnikami gór są himalaiści, którzy po kilka tygodni oblegają najwyższe cele i czasem przypłacają swoją pasję życiem to kim jest ekstremalny plażowicz ?

[Patryk] A mało to ludzi się topi? Mało jest zjadanych przez rekina ludojada? Mało trafia do szpitala z oparzeniami całego ciała? Przesadzić można wszędzie. Coś słabo dzisiaj walczysz Bartek o te góry. Czyżbyś czuł się już przekonany po moich kilku argumentach?

[Bartek] Tak Patryk, tak jak zwykle omamiłeś mnie swoją perswazją i siłą przekazu, że teraz to już nawet z roztrzęsienia ledwo trafiam w odpowiednie literki na klawiaturze. Dobrze, że nie jestem kobietą, bo już byśmy pewnie mieli  trójkę dzieci.

W górach masz jakiś cel i wyzwanie. Możesz udowodnić sąsiadowi spod trójki, że spokojnie zrobisz Orlą Perć zimą w sandałach albo, że na Kazbek można wejść …. no dobra, to dość drażliwy temat. Wysiłku nie unikniesz, ale to przynajmniej bardzo pozytywny wysiłek. Nie to co leżenie na plaży. Mnie wylegiwanie się przy brzegu morza osłabia i dostaję halucynacji. Poleżę z 10 minut i już wariuje. Nie da rady. I zawsze ten piasek się do stóp przykleja i wszędzie włazi. Wracasz z wczasów do chaty i piasku masz jeszcze tyle, że Twój kot ma przez następne dwa tygodnie codziennie świeżo posprzątaną kuwetę .

[Patryk] Chyba jeździsz na słabe plaże w takim razie, bo morze to nie tylko opalanie. Wybierz się kiedyś na Papagayo. Ubierasz okulary albo maskę, nurkujesz i widzisz tysiące różnokolorowych ryb. W paski, w kropki, z wąsami, świecące, zielono żółte, w kolorach tęczy, małe i duże. Woda jest tak czysta, że widzisz wszystko jak w akwarium. Wpływasz w ławicę i udajesz, że jesteś jedną z nich, one się nie boją i możesz z kilku centymetrów podziwiać piękno natury. Jak znudzą ci się te buszujące wśród skał nurkujesz głębiej i zauważasz gatunki denne, albo na najbardziej wysuniętej wgłąb morza skale jeżowce o pół metrowych kolcach. Co oglądasz w górach? Śnieg, kamienie, czasem kępkę trawy. Jak ci się poszczęści to zobaczysz jakiegoś przelatującego ptaka. Nie ma tam życia.

A żeby nie było, że tylko o górach śpiewają:

[Bartek] A potem przypływa rekin ludojad i odgryza Ci głowę. Spotkania z górską fauną mają przede wszystkim dużo więcej uroku. Wypływając na rafę już wcześniej założyłeś, że pooglądasz tam rybki i meduzy, a w górach spotkania z misiami, wilkami i jelonkami zawsze są zaskakujące. Nurkując z maską na Papagayo oglądanie podwodnego życia jest celem samym w sobie, a spotkanie niedźwiadka na szlaku to rzecz, której zaplanować się nie da. A co do przelatującego ptaka to w górach i samemu można polatać. Paralotnie, base jumping i inne latawce praktykuje się przede wszystkim tam, gdzie wysoko. A na dodatek w górach śpi się 10 razy lepiej niż na plaży!

[Patryk] Szczególnie kiedy śpisz na 3000 m. Spanie – marzenie. Pół dnia musisz szukać płaskiego miejsca, potem godzinę czyścić je z kamieni, a potem masz całą noc koszmary. Na plaży po prostu kładziesz się na piasek i voila! Budzą cię promienie słońca, a nie siarczysty, lodowaty wiatr, pragnący zmieść twój namiot. Żeby się obudzić wskakujesz do wody, potem pyszne śniadanie i siesta w słoneczku. W góry jeżdżą chyba frustraci, którzy nie potrafią wysiedzieć na miejscu bo mają robaki w tyłkach. Też chcieliby móc cieszyć się z odpoczywania na plaży, ale nie potrafią i męczą się na tych lodowych pustkowiach, bo to sprawia, że czują się lepsi. Wydaje im się, że po zdobyciu szczytu ludzie mają dla nich szacunek i może faktycznie tak jest, przez 5 minut rozmowy. Często góry przedkładają nad swoją rodzinę i przyjaciół. Ja wolałbym spędzić z żoną i dzieciakami dwa tygodnie nad fantastycznym morzem, niż udowadniać sobie nie wiadomo co i nie wiadomo po co.

[Bartek] Nooo, tak dla przypomnienia. Noclegi na plaży:

Przewspaniały nocleg na plaży w Ceucie. Zimno jak w lodówce, wietrznie jak w kieleckim. 3-4 godziny snu z pobudkami co 15 minut.

Nocleg w Maladze. Od 4-5 rano jacyś goście jeżdżą pojazdami sprzątającymi plaże robiąc więcej huku niż wodospad Niagara. Zanim się obudziliśmy obok nas swoje legowiska rozłożyły już 60 letnie babki bez staników. Idealny widok na szybkie dojście do siebie z rana.

Noclegi w górach ? Na Tubkalu spało się super mimo, że siąpił deszczyk. Na Kazbeku co prawda trochę wiało, ale potraktowaliśmy to w kategorii frajdy i w wyspaniu się w ogóle nam to nie przeszkodziło.

Będziemy z wolna kończyć, bo pewnie pozostali też chcieliby się w tej kwestii wypowiedzieć. Zachęcamy do komentowania!

[Patryk] Dobra. Ale tylko mały kompromis na koniec. Góry nad morzem! Jak Athos, albo Olimp, na który się wspinasz z plaży. Wiadomo, że ciężko porównać moment kiedy jeszcze leżysz na plaży do tego kiedy podchodzisz pod szczyt, ale widoki na pewno są fantastyczne. Co Wy o tym myślicie?

Tu można wyrazić swoje „spodobanie” dla tekstu: [fb-like]

Dołącz do dyskusji! 12 komentarzy

  • Faberlin pisze:

    Myślę  , że pogodzi Was ostatnia wypowiedź  Patryka . Rzeczywiście  góry i woda  to jest coś co  przyciąga  i co  daje możliwość  pogodzenia obu. Pozdrawiam i życzę udanej i taniej imprezy .

  • http://katzebemol.blogspot.com pisze:

    Zdecydowanie wolę góry. Moją pasją jest wspinaczka i turystyka wysokogórska. Pływać też lubię, ale wystarczy mi na to 1h podczas innego wyjazdu 😉
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://katzebemol.blogspot.com

  • khanate pisze:

    Wulkany to jest to. Przede wszystkim wulkany. To moja pasja od dzieciństwa. Nieco ekscentryczna, ale nieodmiennie intrygująca. A jeśli chodzi o morze i plaże to najlepiej wulkaniczne na Hawajach, Samoa czy Vanuatu. Plus klify na Wyspach Owczych.

    Zapraszam na mojego bloga: 

    http://wulkanyswiata.blogspot.com/

  • Kamil pisze:

    Ja osobiście stawiam na góry, co jak co ale morze to mi się kojarzy tylko i wyłącznie z plażą, a tam jest fajnie do 3 dni, potem zaczyna się robić nudno. W górach zawsze można chodzić przeróżnymi szlakami i podziwiać cudowne krajobrazy.

  • Mrburger pisze:

    Chłopaki, rzeczywiście jesteście niezdecydowanie jak baby, ale że publikacja w ich święto, złego słowa o płci pięknej nie pisnę 🙂

  • Kingagacek pisze:

    W góry w zimie Tary polecam jest cudownie, a w lecie na plażę opalić ciałko, popływać i porobić te wszystkie szalone młodzieżowe rzeczy 🙂

  • kulturwa pisze:

    Jeśli chodzi o mnie wolę góry, z prostego powodu – nie umiem pływać i nad morzem, na plaży w zasadzie tylko się nudzę 🙂

  • Fred pisze:

    Up
    Wiedziałem, że jak tylko Wasz blog stanie się bardziej znany, to wyskoczą jak grzyby po deszczu hejterzy, którzy z całego Waszego tekstu wyłuskają jedynie jakiś bug(error). ; )

  • Justyna Rut pisze:

    morze czy góry? moim zdaniem rzecz gustu, a o gustach się nie dyskutuje, choć wbrew pozorom na plaży można też bardzo aktywnie spędzać czas i nie mam tu na myśli typowej aktywności młodzieży;), tylko uprawianie sportów plażowych na przykład siatkówki lub po prostu żeglowania, pływania, nurkowania. Najważniejsze jest urozmaicenie w wyjazdach, bo wybieranie wyłącznie morskich lub górskich krajobrazów z czasem może być dla nas nudne…

  • Pe pisze:

    „Co innego używanie morskich wód do żeglowania czy szukania wyzwań z najwyższej pułki typu przepływanie samotnie kajakiem Atlantyku lub wpław przez kanał La Manche.”
    Niestety, „pułki” w słowniku języka polskiego nie uświadczysz. Słabo.

Miejsce na Twój komentarz

*