Tykocin jest jednym z miasteczek aspirujących do zostania w swojej kategorii turystyczną wizytówką kraju. Ma ciekawą historię, wartościowe zabytki, widać w nim wpływy różnych kultur, jest kameralny i przy tym wymowny, położony blisko głównych szlaków komunikacyjnych, ale jednak ciut na uboczu. Można tu zobaczyć drugą najpiękniejszą synagogę w Polsce, zamek Zygmunta Augusta, XVIII-wieczny barokowy kościół, rozpocząć spływ jedyną w Europie anastomozującą rzeką, zjeść makaron z rakami, bądź pyszne sielawy w maśle i kontemplować niebanalny układ urbanistyczny, którego serduchem jest plac Czarneckiego. Jeśli się szuka w Polsce wyjątkowych mieścin, a w Tykocinie się nie spodoba, to już naprawdę nie wiem dokąd odsyłać.
Siding, blacha i fuszerka, czy dachówka, duma i snycerka?
Zabytki zabytkami, ale to jednak nie o nich myślimy najwięcej. To, co sprawia, że do małego miasteczka zechcemy wrócić lub je komuś polecić to „klimacik” wyrażony najczęściej spójnością architektoniczną. Niech to będą ceglane domy z czerwonymi dachami w miasteczkach na rumuńskich wyżynach. Albo wysokie rzędy kamienic poprzecinane prostopadłymi ulicami w portowym klimacie. Jakikolwiek charakterystyczny, osobliwy element budujący jednolitość przestrzeni. Miasteczka smakują najlepiej, gdy sprawiają wrażenie unitarnego organizmu. I wiele polskich miasteczek to ma. Często jednak ich urok ograniczają plaga banerów reklamowych, pstrokate elewacje i rozmaite urbanistyczne wykwity. Przykładów, jak to wyglądać nie powinno znajdziemy mnóstwo i każdy bez problemu wymieni niejeden. Przyjeżdżając do Tykocina możemy natomiast obejrzeć przykład dobry – póki co jeszcze nie dzięki samemu widokowi na plac Czarneckiego, najważniejsze miejsce w miasteczku, ale dzięki Fundacji Centrum Badań nad Historią i Kulturą Małych Miast, która swoją działalnością daje doskonały przykład jak dbać o tę bezcenną spójność i jak promować istotę jej wagi.
To własnie plac Czarneckiego jest najbardziej charakterystycznym i wartościowym fragmentem tykocińskiego układu urbanistycznego. Stąd kiełkuje i rozrasta się w dalsze zakamarki miasteczka pożądany „klimacik”. Jego sedno tkwi w domach typu dworkowego, które stanowią zabudowę długiej pierzei placu. Zazwyczaj w tym miejscu budowano kamienice, albo chałupy skierowane do środka szczytem. Dlaczego w Tykocinie zdecydowano się na tak odmienne rozwiązanie? Tłumaczy pani Maria Markiewicz, właścicielka domu przy placu Czarneckiego 10, w którym mieści się siedziba Fundacji oraz muzeum:
Nigdzie w Polsce, a pewnie też nigdzie w świecie nie znajdziemy rynku wykonanego w taki sposób. Ciężko ten pomysł Branickiego do czegoś porównać, ale powiedzmy, że to mniej więcej tak, jakby wrocławski rynek zamykały nie kamienice, a folwarczne dwory.
Dom z numerem dziesiątym nawiązuje do pierwotnego wyglądu placu. Wydaje się, jakby od czasu swojego powstania zachował nieskazitelną świeżość. Oryginalność nie do podrobienia. Fundacja pracuje nad zachowaniem jego pierwotnego wyglądu a także promocją walorów budownictwa drewnianego Tykocina.
Dzięki pracy pani Marii i Fundacji możemy wyobrazić sobie jaką niepowtarzalność zyskało by tykocińskie historyczne centrum, gdyby podobny tok myślenia prezentowali inni właściciele zabytkowych domów okalających plac. Bo co z tego, że miasteczko ma niepowtarzalny układ urbanistyczny, jeśli na dziesięć domów trzy są oblepione banerami, dwa mają siding, a jeden żółtą dachówkę? Dotyczy to nie tylko okolic placu Czarneckiego i całego miasteczka, ale także wielu polskich miasteczek, które mają ogromny potencjał turystyczny. Gdyby tak w Szafszawan na błękitnych domach powywieszać reklamy warsztatów samochodowych, a podwórka odgrodzić betonowymi słupami słynne niebieskie miasto zamieniłoby się w kolorowy słup reklamowy. Przejrzystość przestrzeni i dążenie do spójności, utrzymywania jej w jednym stylu to często klucz do wyeksponowania najważniejszych walorów miasteczka.
Patrząc jednak z drugiej strony taki stan rzeczy nie powinien zbytnio dziwić. Bo niby dlaczego ktoś miałby wkładać dodatkowe fundusze w remontowanie domu? Dlaczego miałby położyć dachówkę w takim kolorze jak wszyscy inni, jeśli mu się on nie podoba? Skoro to jego dom, to również ciężko zarzucić zamianę drewnianego ogrodzenia na siatkę i drewnianych okien na plastikowe. Poza tym konsultacje z konserwatorem zabytków i niepotrzebne dodatkowe zajęcia. Wolnoć Tomku w swoim domku – ciężko kwestionować prawa właścicieli domów niewpisanych do rejestru zabytków.
Trudno jednak wygonić z głowy myśl, że w takich miejscach jak Tykocin powinno się robić wszystko, by właścicieli nieruchomości, których stan/wygląd mają kluczowy wpływ na atrakcyjność, prestiż oraz wartość miasta zachęcać do działania i dać im możliwość pozyskania środków finansowych na renowacje zgodnie z kluczem. Tykocin co prawda już dziś robi furorę, przyciąga coraz większą liczbę turystów, otwierają się nowe lokale. Ale potencjał i wartość tego miasteczka nigdy nie zostaną w pełni wykorzystane bez jednolitego wyglądu zabudowań rynku.
Szlak Architektury Drewnianej w Tykocinie
Drewniane budownictwo Tykocina to jego ogromny walor nie tylko w obrębie placu Czarneckiego. Fundacja wytyczyła w miasteczku Szlak Architektury Drewnianej, który prowadzi obok najcenniejszych drewnianych domów.
W Muzeum mieszczącym się pod adresem Czarneckiego 10 można zaopatrzyć się w materiały dydaktyczne, które pozwolą rozpoznać i zrozumieć walory drewnianej zabudowy miasteczka. Dzięki dostępnym broszurom nie tylko dotrzemy do najbardziej charakterystycznych domów, ale także dowiemy się co świadczy o ich osobliwości.
Choroszczańska 13. Zbudowany na początku XX wieku dom uważano kiedyś za największy drewniany budynek mieszkalny w Tykocinie.
Wystawa w muzeum pokazująca wnętrza zabytkowych domów Tykocina
Fundację można wesprzeć finansowo: wpłacić pieniądze na konto, bądź kupić cegiełkę będąc na miejscu – w domu pod adresem Czarneckiego 10. Obecnie Fundacja zbiera finanse na publikacje: nowe broszury, foldery oraz nieustannie na utrzymanie domu. Wspomagając ją stawiamy krok w stronę uczynienia architektury tradycyjnej znakiem rozpoznawczym Tykocina, ale w dalszym kroku także małych miast Polski. Powinniśmy zwrócić uwagę na ten problem właśnie teraz. Nie za 5, 10 czy 20, bo wtedy dla wielu z tych budynków może być już za późno. Jeśli tego nie zrobimy wkrótce już na zawsze stracimy szansę pokazania światu pięknego charakteru wielu polskich miasteczek.
Działajmy.
Zdjęcie nagłówkowe pochodzi ze zbiorów pani Marii Markiewicz
Dołącz do dyskusji! Jeden komentarz