Nie mam na myśli żadnej przenośni. Dzisiaj, teraz, na początku 2016 roku 99% z Was, czytających ten tekst, korzysta ze świata tak, jak jeszcze nie tak dawno robili to tylko władcy narodów. Ba, pod wieloma względami możesz korzystać z życia w znacznie większym stopniu niż największe postaci naszej cywilizacji – Aleksander Macedoński, Konstantyn Wielki, Napoleon. Weźmy kilka pierwszych z brzegu przykładów z życia codziennego.
Spis treści
Kawa
Pewnie pijasz czasem kawę. Bezwiednie wsypujesz do szklanki kilka łyżeczek ciemnego proszku lub włączasz przycisk na ekspresie. Czasem smakuje Ci bardziej, czasem mniej. Codzienność. Za półkilogramową paczkę musisz zapłacić kilka, kilkanaście złotych.
Tymczasem żeby ten napój znalazł się w Twoim przełyku ktoś musiał najpierw zasadzić roślinkę. Daleko, daleko stąd, na innym kontynencie. Musiał ją pielęgnować, nawozić, a kiedy owoce były gotowe – zebrać je. Potem ziarenko musiało zostać poddane paleniu – ktoś wpadł na ten pomysł w okolicy XIV wieku. Następnie musiało ono płynąć kilka tygodni przez ocean, potem zostać spakowane, dostarczone najpierw do magazynu, potem do sklepu, żeby na końcu trafić do Twojego kubka. W czasach Jana III Sobieskiego, który jako pierwszy sprowadził do Polski kawę, trzeba było za nią zapłacić majątek. A my możemy ją pić codziennie, ot tak, kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota.
Herbata
Herbata. Ciemne „sianko” schowane w torebce, które zalewamy wodą i pijemy kilka razy dziennie. Kilka groszy za jedną porcję. Ale zanim trafiła ona do naszych filiżanek kosztowała pracę wielu ludzi, którzy zbierali ją na plantacjach w krajach dalekiego wschodu. Ile wschodów i zachodów słońca, ile księżycowych nocy, ile dni upalnych, ile deszczowych „przeżył” ten listek, ile świata „zobaczył” zanim utonął we wrzącej wodzie nalewanej do porcelanowego kubka z czajnika elektrycznego? O herbatę toczyły się wojny! Przy okazji, sam proces gotowania wody kosztował Cię jakieś 5 sekund pracy w postaci nalania jej do zbiornika z kranu, który zawsze masz pod ręką i wciśnięcia guzika. Nie musisz zbierać drewna, krzesać ognia, nabierać wody w studni i czekać. Wygodne, nieprawdaż?
Pomarańcze
Idziesz do sklepu. Jaki owoc sobie dzisiaj zjeść? „Może jabłko. Albo nie, jednak banana. Albo jednak wezmę pomarańcze. Chociaż nie, znowu pomarańczy jadł nie będę. Poproszę pomelo.” W każdej chwili, w każdym sklepie, który zazwyczaj mamy na każdym kroku, możemy cały rok za parę złotych kupować i jeść owoce, jakie tylko przyjdą nam do głowy. Tak po prostu. A przecież na tej półce leży pół świata! Owoce, które rosły w Ameryce Południowej, Afryce, Azji ładujemy do plastikowej torby, jak gdyby nigdy nic. A przecież jeszcze nie tak dawno, kilka dekad temu, żeby zjeść kawałek pomarańczy czekało się cały rok, a informacja o tym, że statek przypłynął do portu w Gdyni była podawana w serwisach informacyjnych. Nie mówiąc już o czasach Aleksandra Macedońskiego, który żeby zjeść banana musiał przebyć pół ówczesnego świata, do Indii.
Bieżąca woda
A propos wody. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, że fajnie mieć do niej dostęp w każdym domu, każdym mieszkaniu. Tysiące kilometrów rur przebiegających pod powierzchnią miast i w ścianach naszych domów, setki pomp i oczyszczalni po to, żebyśmy mogli w dowolnym momencie odkręcić kurek czy to z zimną czy ciepłą wodą. Jest czysta, zdatna do picia, przebadana. Jeszcze nie tak dawno, nasi dziadkowie, nie znali słowa prysznic. Mycie w większości gospodarstw domowych odbywało się za pomocą gąbki i niewielkiej miski zimnej wody. Nie mówiąc już o czasach, w których żeby mieć co pić trzeba było budować kilkuset kilometrowe akwedukty.
Samochody
„Ale mam stary samochód”. „Moich rzęchem to już się prawie nie da jeździć”. „Muszę zmienić to auto, ma już 8 lat staruszek”. Założę się, że i Aleksander Macedoński i Konstantyn Wielki i Napoleon oddaliby Wam pół swojego królestwa za działającego „malucha”. Można się denerwować, że coś się psuje, że benzyna droga, że drogi dziurawe. Ale dzięki temu cudowi techniki, za śmieszne pieniądze, trzy, cztery tygodnie pracy jesteśmy w stanie kupić maszynę, która potrafi przemieścić nas z prędkością, o której możemy tylko pomarzyć idąc lub biegnąc. Jeszcze sto lat temu wszędzie trzeba było chodzić piechotą lub korzystać z siły pociągowej koni. A dzisiaj śmigamy po autostradzie legalnie 140 km/h w dowolnym momencie zjeżdżając na stację i tankując ropę, która powstała w wyniku przemiany biomasy glonów i planktonu kilkaset tysięcy lat temu, została wydobyta prawdopodobnie na Bliskim Wschodzie i przetransportowana do Europy. Toczą się o nią wojny, w których giną ludzie. A my tylko naciskamy pedał gazu.
Latanie
Przez stulecia ludzie marzyli o tym, żeby wznieść się w powietrze. Żeby tego dokonać poświęcali swoje majątki, tracili czas całego swojego życia, żeby chociaż na chwilę wzbić się w powietrze, chociaż na kilkanaście sekund poczuć się jak ptak. Pierwszy samolot został wzbił się w powietrze niespełna 120 lat temu, a jeszcze kilkadziesiąt lat lot samolotem dla większości ludzi był czymś nieosiągalnym. Teraz, często za równowartość dwóch, trzech dni pracy możemy wzbić się samolotem odrzutowym na wysokość dziesięciu tysięcy metrów, przebijać chmury i spoglądać na Ziemię z perspektywy ptaka. Każdy z nas, w zasadzie w dowolnym momencie, kiedy tylko poczuje taką potrzebę może L-A-T-A-Ć! To jest coś niesamowitego, nieprawdopodobnego. Może właśnie to poziom cudowności tych wszystkich rzeczy które nas otaczają sprawia, że kompletnie sobie nie uświadamiamy w jakich luksusach żyjemy?
Może warto więc popatrzyć na to, co Cię otacza, trochę inaczej? Zamiast myśleć o tym, co jeszcze powinienem mieć i co powinienem osiągnąć, pomyśleć „super, że żyję tu i teraz, że mam dostęp do tych wszystkich cudowności, że nie muszę harować na roli od świtu do zmierzchu, żeby mieć co włożyć do garnka”? „Że mogę korzystać z każdej jednej rzeczy, z tysięcy jakie znajdują się obok mnie, w zasadzie bez ograniczeń dzięki tym, którzy byli przede mną i podzielili się swoją wiedzą ze światem”?
Może warto pomyśleć o tym co zjadam i wypijam codziennie trochę „głębiej”? Inaczej, jak o czymś, co pojawia się na moim talerzu z kosmosu. Czym tak naprawdę jest, jaką drogę przebyło żeby tu dotrzeć? Gwarantuję, że będzie smakowało lepiej.
Może warto po prostu wstać któregoś ranka i pomyśleć sobie „jakim szczęściarzem jestem, że żyję”?
[fb-like]
Punkt widzenia jak zwykle zależy od punktu siedzenia. My porównujemy się z najbogatszymi krajami z top10 i wydaje nam się, że jesteśmy gdzieś daleko w tyle. Tymczasem w globalnym rankingu większość ludzkości mogłaby nas nazwać szczęściarzami. Może jemy śmieciowe jedzenie i mamy plastikowe rzeczy, nie to co królowie kiedyś, ale może to jest cena za to, że w ogóle możemy je mieć? I nie zapominajmy, że tych królów mogła zabić zwykła infekcja. Porównania są trudne, łatwiej porównać się tu i teraz niż w czasie. Najważniejsze by jak najlepiej wykorzystać to co mamy. Po więcej też warto sięgnąć, bez tego nie ma rozwoju. Złoty środek każdy musi sobie sam wyznaczyć.
Niestety nie… Smutna prawda jest taka, że to, co kupujesz w marketach, sprowadzane, choćby nie wiem jak drogie jest po prostu bezwartościowe dziś. Prawdziwe jedzenie nie daje się transportować kilometrami (nawet kawa itp. suszone tracą bardzo). 99,99% tego, co możemy dziś wszędzie sobie kupić jest szmelcem, odpadem, nie ma nic wspólnego z tym co pili jedli czy czego używali władcy. Myślę że warto by było się nad tym zastanowić. Dziś mamy „wszystko” – ale to „wszystko” jest plastikowe, nie prawdziwe. Pod tym względem jesteśmy biedniejsi niż największy biedak za czasów Sobieskiego…
Część z nas cieszy się tym co ma, część ciągle potrzebuje nowego. Gdyby wszyscy cieszyli się tylko tym, co mamy, pewnie nadal żylibyśmy na drzewach. Gdyby wszyscy chcieli czegoś więcej, pewnie mielibyśmy jeszcze więcej wojen i nieporozumień. Dobrze, że jest jak jest. Trzeba tylko umieć znaleźć swoje miejsce w tym wszystkim.
Powtarzajac za Terencjuszem „Teraz nie pora myśleć o tym czego Ci brak. Lepiej pomysl co możesz zrobić z tym co masz”. 🙂
Świetny artykuł o wdzięczności. Większość z nas zwykle zapomina że niczego im materialnie nie brakuje.
Normalnosc nazywac szczesciem , luksusem to chyba lekka przesada …. zyjemy na poziomie jaki osiagnelismy… i jest to zupelnie normalne!!!!!
To prawda, życie nam rozpieszcza, ale człowieka natura jest taka, że chce więcej i więcej.
Piękny tekst! Dodam jeszcze, że po wielu latach mieszkania za granicą (w Anglii, obecnie w Hiszpanii), patrzę na znajomych, którzy zostali w Polsce i …. oni naprawdę żyją jak królowie. Własne mieszkania i samochody – w Londynie mało kto może sobie pozwolić na luksus posiadania auta, nie mówiąc już o luksusie otrzymania kredytu na mieszkanie. Również nasza polska bankowość jest zaawansowana, a za każdym razem gdy odwiedzam rodzinne Trójmiasto, to widzę nowe inwestycje. Polska zmienia się na lepsze, naprawdę nie mamy na co narzekać:)
Lajkuję każde słowo! Docenienie tego, co dookoła to fantastyczna i niestety często zapomniana umiejętność. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy tę umiejętność posiadają i fenomenalnie się nią posługują ;-)) pozdrawiam!
Wspaniały tekst na początek roku… ludzie za dużo zastanawiają się nad tym dlaczego są nieszczęśliwi, a za mało dostrzegają powodów dla których są szczęśliwi… albo zauważają je za późno. Niedawno na zajęciach z filozofii zaproponował studentom sposób na szczęście Diogenesa (tak tego, który podobno mieszkał w beczce). Trzeba wybrać się na targ, albo lepiej do centrum handlowego i patrząc na te wszystkie dobra konsumpcyjne i radować się: „Ach! Tego nie potrzebuję! I tego też nie potrzebuję!” 😉
Super artykuł i piękne zdjęcie. 🙂
Docenianie tego co się posiada jest ważne i korzystne; Ale tak po za tym, więcej tym tekście nieścisłości niż faktów 😉
Mierzenie dobrobytu kubkiem kawy czy herbaty ?
Teraz pija się szeroko dostępną kawę, przykładowo zaś w średniowieczu piło się piwa, wina, miody lub inne lokalne trunki, których jakość stała na całkiem przyzwoitym poziomie, dzisiaj za dobry produkt trzeba zapłacić troszkę więcej niż sugeruje autor. Pasteryzowane piwa z żółcią odzwierzęcą zamiast chmielu, wino z siarczanami czy soki z koncentratu miernie wypadają na tle jakichkolwiek czasów, pomijając oczywiście ich dostępność;
Jednak, nie popadajmy w skrajności; gdy za komuny czekało się na pomarańcza rok, wcale nie oznacza że już wtedy nie istniała technika pozwalająca transportować owoce czy warzywa.
Znaleźć dzisiaj pomarańcza nie wyhodowanego w Hiszpanii czy Brazylii, gdzie stosuje się GMO i w dodatku bez chemii, to wcale nie łatwa rzecz, biologiczne owoce są często po za zasięgiem.
Kolejna kwestia to woda, zgoda że dawniej dostęp do czystej wody nie był powszechny, ale dzisiaj tzw. kranówa, jest jedynie „uzdatniona do picia” z kranów nie leci nam zdrowa, krystaliczna woda, chyba że ktoś mieszka w Olsztynie ;D
Odnośnie techniki, nie ma wątpliwości że samochód to wielki wynalazek, ale… ropa , „która powstała w wyniku przemiany biomasy glonów i planktonu kilkaset tysięcy lat temu”, nie jest jedynym paliwem, które można zastosować do zasilenia pojazdu, istnieje jeszcze kilka innych sposobów napędzania samochodów znanych od przeszło 100 lat i wcale nie gorszych od „ropy” Niestety, żyjemy w tak wielkim dobrobycie, że ludzie, którzy próbują wdrażać nowe technologie, giną w niewyjaśnionych okolicznościach lub są blokowani przez „chore prawo”.
Podsumowanie że wszystko mamy „za darmo” jest do prawdy porywające, za najniższą krajową, po opłaceniu mieszkania, jedzenia, kupieniu odzieży zakładając że nie Masz zobowiązań nie chorujesz i jesteś w miarę samowystarczalny, rzeczywiście możesz wszystko i w nieograniczonych ilościach. Myślisz sobie lecę do Chin i za kilka godzin jesteś w samolocie.. wybacz ale przeciętny Polak za to co zostaje mu z wypłaty, może sobie kupić jedynie zupkę chińską ;D
Pije sobie herbatę jak to czytam i jakoś tak magicznie mi się zrobiło. „na tej półce leży pół świata” Dzięki 🙂
Fakt jest nam łatwiej, czerpiemy z tego co wymyślono kiedyś, tak samo jak następne pokolenia będą czerpać z naszej wiedzy i itd. Naturalna kolej rzeczy. Niestety jest wiele ludzi którzy muszą harować nie koniecznie na roli aby mieć co włożyć do garnka…..
Pozdrawiam Agnieszka
Ale nadal masz garnek, gaz w kuchence i wodę w krainie (zakładam, że mimo wszystko płacisz rachunki). A gdzieś w Afryce aby mieć wodę kobieta idzie z samego rana 10km niosąc wiadro na głowie. Aby włożyć coś do garnka najpierw go lepi a później rozpala ognisko z zebranego wcześniej własnoręcznie chrustu. A o jakiejkolwiek, nawet z kolejkami, służbie zdrowia czy szkole dla dzieci może co najwyżej pomarzyć. I wcale nie chodzi o porównywanie się do słabszych tylko o docenienie tego co wydaje nam się oczywiste…
niestety wiele ludzi nie potrafi powstrzymać się od kupowania wszystkiego co w oczy wpadnie. Większość wpadło w szał pogoni za coraz to nowszym modelem telefonu (szczerze nie znam osoby, która miałaby co najmniej 5cio letnią komórkę), samochodu, otaczamy się coraz to nowszymi gadżetami, kupujemy stosy ubrań mimo, że niedomyka się szafa, kosmetyków mamy tyle, że pewnie przez następne trzy lata ich nie zużyjemy. Nowe meble, nowy wystrój co kilka lat. Piszę to, bo warto zastanowić się co to oznacza dla planety. Napędzamy produkcję, nie potrafimy powiedzieć sobie STOP. Wywalamy stare telewizory na śmietnik, kupujemy coraz większe. To naprawdę nie jest bez wpływu na środowisko, a tak robi 99% z nas. Czy nasze codzienne życie bezwzględnie wymaga takiej OGROMNEJ ilości rzeczy, tak dużego zużycia: wody, energii, gazu (nie wpsomnę o marnowaniu jedzenia)? Czy nasze życie naprawdę byłoby gorsze, gdybyśmy nieco obniżyli nasz poziom życia (i nie, nie myślę tu o mieszkaniu w kartonie)?
Żyjemy jak królowie i nie zauważamy naszego dobrobytu zaślepieni przez samonakręcającą się pogoń za ,,WIĘCEJ! LEPIEJ!”. Może czas zwolnić?
Świetna refleksja! Niby wszyscy zdajemy sobie sprawę z przywilejów, jakie mamy, żyjąc w XXI wieku w Europie, ale na co dzień często o tym zapominamy, chcąc ciągle więcej i więcej. Dziękuję Ci bardzo za ten tekst.
Genialne! Niemal dokładnie pół roku temu, w drewnianym domu w jednym z beskidzkich przysiółków trochę brakło nam wody. Ciurkała z kranu smętnie, trzeba było długo czekać aż zgromadzi się odpowiednia jej ilość by do czegokolwiek jej użyć. Mycie, zmywanie, gotowanie, potrzeby sanitarne. Wystarczy by na chwilę czegoś brakło, by docenić jego rolę. Dowiedziałam się, że do umycia dorosłego człowieka wystarcza kilka kubków wody 🙂
Niestety w szkole nie nie ma przedmiotu pt.: radość życia. Każdy musi dojść do tego na włąsną rękę. Można się uczyć w trakcie podróży, waruniem jest tylko obserwacja i refleksja. Fajnie jest doceniać drobne rzeczy każdego dnia.
Piękny tekst:) Często zupełnie nie doceniamy tego, jakie mamy szczęście, żyjąc w takich warunkach, w jakich żyjemy. Dziś myślałam o tym rano, idąc na przystanek i jadąc założyc aparat na zęby. I pomyslałam, że to takie pięknie, że moim „problemem” są nierówne zęby, ktore mogę naprawić, a nie to, że nie mam czego zjeść ani czego na siebie włożyć. Z drugiej strony, daje to niesamowite możliwości, bo wciąż możemy sięgać po więcej i nie ma chyba w tym nic złego, jeżeli pamiętamy o cieszeniu się z małych rzeczy i wyrabiamy sobie świadomość, o ktorej piszesz – że nic nie bierze się z nicości, że ktoś gdzieś ciężko pracuje na wszystko, co nas otacza. Pięknie to zresztą ująłeś:)
pięknie napisane, uargumentowane, trafione w punkt! dziękuję
to fakt!…I’m not rich, but I live like a millionaire… jak śpiewa The King’s Son
Dzięki za przypomnienie, że mam w życiu ogromne szczęście. Właśnie siedzę sobie z herbatą przy komputerze i czytam „Paragon”. I patrzę na ten kubek, wygodny fotel, na śnieg prószący za oknem. I jestem wdzięczna, że mam to, co mam… Myślę o ludziach, cichych bohaterach, którzy wstają przed świtem, by piec dla mnie chleb albo na czas dowozić mnie do pracy. Ale przede wszystkim jestem wdzięczna Panu B., bo to właśnie On postawił mnie w tym miejscu i czasie. Dobrego dnia 🙂
A ja mam jeszcze tę cichą radość, że czytamy tego poranka to samo, w tym samym momencie choć dzieli nas te 400 km, Domi 😉
Bardzo dziękuję za przypomnienie o małych/wielkich cudach. Szczególnie za „Zamiast myśleć o tym co jeszcze powinienem mieć i co powinienem osiągnąć, pomyśleć „super, że żyję tu i teraz, że mam dostęp do tych wszystkich cudowności, że nie muszę harować na roli od świtu do zmierzchu, żeby mieć co włożyć do garnka””.
Kurczę, jak zawsze chodzi o to, żeby nie brać życia „for granted”.
A to ci sytuacja! 🙂 Przyjaźń to chyba naprawdę „jedna dusza w dwóch ciałach” :). Za tę przyjaźń też jestem w życiu wdzięczna! :))
Piję kawę i się uśmiecham. Bardzo lubię takie teksty. A jeszcze bardziej lubię podróże, które sprawiają, że jesteś wdzięczny za kawałek podłogi, zimny prysznic albo ciepłą kawę z automatu na stacji benzynowej w środku mroźnej Austrii od nieznajomego.
Zawsze byłam, jestem i będę zwolenniczką zauważania ile rzeczy działa.
Pozdrawiam!
Większe, nowsze, droższe – nigdy nie kończąca się gonitwa. Za jedną wypłatę w tych czasach kupisz laptopa, smartfona lub tableta. Kiedy komputery sprzedawali z systemem Windows 98, był to wydatek rzędu 3-4 normalnych wypłat (nie najniższej krajowej). Teraz kupisz auto za grosze, o którym Twoi rodzice mogli tylko pomarzyć. Tylko pytanie mieć czy być…
Dokładnie tak! Ciągle to wszystkim wokoło powtarzam, jak bardzo mieliśmy szczęście rodząc się tu i teraz…
Ważny tekst. Podoba mi się :). Codziennie przed snem dziękuję za to, co mnie tego dnia spotkało. Za dobrych ludzi, rozmowę telefoniczną z siostrą i soczyste truskawki w środku zimy.