Skip to main content
search
0

Indie, pełne atrakcji krajoznawczych i istotnych dla światowego dziedzictwa kulturowego miejsc, pobudzają także zmysły (i nerwy) szeregiem rzeczy, których nie oddadzą żadne zdjęcia ani relacje. Przez niespełna miesiąc pobytu w tym rządzącym się dość chaotycznymi prawami kraju raczyliśmy się ciągiem nowo odkrytych przyjemności,  których przed wyjazdem zupełnie się nie spodziewaliśmy . Co jest w Indiach fajnego? Lista z przekonaniem zachęci do wyjazdu niejednego.

Spis treści

1. Samowolka

Korzystanie z miejsc użytku publicznego, robienie zakupów w sklepie, płacenie w restauracji, przygotowywanie się do odjazdu autobusu, używanie przestrzeni miejskiej nie są objęte żadnymi regułami ani choćby znanymi w Europie niepisanymi obyczajami. Na straganie nie trzeba prosić sprzedawcy o podawanie kolejnych produktów, indyjskie głowy na szczęście chyba nigdy nie wymyślą ostrzegającej, groźnej kartki z napisem ” TOWAR PODAJE WYŁĄCZNIE SPRZEDAWCA’. Samodzielne kolekcjonowanie przedmiotów przed ich zakupem odbywa się maksymalnie naturalnie, nie znane jest krzywe, podejrzliwe spojrzenie sprzedawcy śledzące z pode łba potencjalnego klienta-złodzieja. Brakuje gotówki? Nie ma problemu. Zapłacisz za 10 minut albo … jutro. Wygląda na to, że ulicznymi złodziejami są przeważnie jedynie małpy.

Wyjątkowym zaufaniem cieszyliśmy się w znanej i lubianej restauracji w Leh. Po posiłku sami podchodziliśmy do kasy i przedkładaliśmy szefowi listę spożytych dań. Właściciel na tyle polubil nasze gęby, że po pewnym czasie z pełną aprobatą przyjmował jedynie informację o cenie jaką zamierzamy mu zapłacić za obiad:

– Panie Mietku, dzisiaj wyszło 200Rs

– Yes, yes, welcome. See you tomorrow!

A restauracja ta to żaden bar z kategorii „Stygnace spluwy” tylko cały czas wypełniona po brzegi gośćmi jadłodajnia.

Na dworcu autobusowym zaś jedynym zadaniem jest znalezienie właściwego busa i zakup miejscówki. Potem autobus jest do dyspozycji. Można w nim siedzieć i czekać już 3 godziny przed odjazdem lub wskoczyć naprędce do środka  zaraz po jego odjeździe. Zezwala się także na przedodjazdowe opalanie się na dachu i samodzielne mocowanie swoich bagaży. Nikomu nie przeszkodzi chwilowe zajęcie miejsca kierowcy i udawana zabawa w drivera. Modne jest też zajmowanie przestrzeni na podłodze oraz wystawianie głów za okno na krętych trasach w czasie jazdy by ulżyć wyobracanemu żołądkowi. Nie zawadza również zbytnio pijackie wydzieranie się na cale gardło dobiegające z tylnich siedzeń(opcja dla amatorów imprez na szkolnych wycieczkach). Niektorzy Hindusi robia to chyba zawodowo.

2. Brak poszanowania dla przestrzeni prywatnej drugiej osoby

Normalnie idąc w Polsce chodnikiem przeciętny przechodzeń potrzebuje ok. 50cm wolnej przestrzeni z każdej strony aby czuć się swobodnie. Wygląda na to, że taki wymóg poczucia komfortu nie wykształcił się wśród mieszkańców kraju Maharadżów.

Spacerowicze szturchają się, przesuwają, łokciują i popychają miedzy sobą i nie jest to spowodowane jak sie może wydawać ogromną liczbą ludzi lecz jakimś dziwnym nawykiem pewnego siebie, bezpardonowego parcia wyłącznie do przodu. Z boku odbiera sie to jako mało sympatyczne, ale w parze z tym obrazoburczym zachowaniem idą integrujące tłuszczę zjawiska.

Nikt nie traktuje nikogo jak jaśnie oświeconego pana prezesa co za niewyuczone posunięcie jest już gotów wzywać służby mundurowe.

Gdy trzeba gdzieś przejść nie ma potrzeby pytania o pozwolenie. Wszystko dzieje się szybciej i zgrabniej, bez zbędnych uprzejmości. Po prostu z marszu łapie się za barki rozmawiającego z kumplem Rahula  i delikatnym ruchem przesuwa w potrzebną stronę. Droga wolna. Pełne zrozumienie.

Wielu powie, że to brak grzeczności i chamstwo, ale taka obyczajowość jest i już. I nawet trochę tym przesiąkłem. Mam nadzieję, że po powrocie uniknę bestialskiego zahaczania o pełne warzyw siatki starszych pań wzbudzając przy tym niepożądaną pogardę dla młodego pokolenia.

Te przyzwyczajenia ułatwiają również kooperacje w przepełnionych busach. Rurki pomagające utrzymywać równowagę momentalnie po odjedzie pojazdu toną w morzu rąk, a wyboiste drogi nie pozwalają stać beztrosko z dłońmi wsuniętymi w kieszenie i nie wybaczają tym, którzy niczego się nie złapią. Najprościej więc dla wszystkich nie posiadających własnego kawałka poręczy oprzeć się o sąsiada jak mu najwygodniej. Dzięki temu mechanizmowi spędziłem raz godzinę z obcą ręką na swoim lewym kolanie. Innym razem w nogach Patryka podczas nocnej jazdy rozłożył się szukający wypoczynku młodzieniaszek. Każda przestrzeń, wszelaki skrawek busa, gdy tylko nadaży się okazja, pretenduje do wykorzystania na autorski sposób pasażera. Jest coś romantycznego w tak skondensowanym podróżowaniu dosłownie 'na własną rękę’.

3. Autobusy TATA

Wyglądają jak przestarzałe przyczepy objazdowych cyrków po ostrym gradobiciu pomalowane przez uczniów podstawówki w ramach cotygodniowej lekcji plastyki, ale mają niezłomną duszę i atletyczną siłę. Przed pierwszą podróżą z niedowierzaniem patrzy się na te wysłużone blaszaki : „Coś takiego ma mnie bezpiecznie przewieźć przez drogę najeżoną wysokimi przełęczami, w całej swej okazałości dziurawą jak sito?” Nie inaczej. Autobusy TATA może i prezentują się mizernie, ale nie zawodzą. Podobnie jak i całe Indie. Ciężko uwierzyć, że to wszystko w ogóle funkcjonuje, dopiero po wejściu na pokład, mimo bujania na prawo, lewo, w górę i w dół, człowiek finalnie cieszy się ze swojego wyboru.

TATA wszystkich hinduskich pojazdów

4. Postoje po drodze i obnośni sprzedawcy.

Kierowca prowadzący autobus nie jest objęty żadnym rygorem. Jego jedynym obowiązkiem jest dojechać szczęśliwie na miejsce w granicach określonej na rozkładzie godziny. Używa więc swojej nieograniczonej swobody organizując liczne postoje. Dlaczego by nie zatrzymać sie na posiłek lub po to by zwyczajnie rozprostować kości? Co jakiś czas, wedle uznania kierownika bus zjeżdża na pobocze i następuje kilkunastominutowa przerwa. Przeciągnie się za długo? Nadrobi się na trasie! Polskim kierowcom PKSu też przydałoby się trochę luzu 😉

W czasie postojów przymusowych, na pośrednich dworcach, okazję do skromnego zarobku próbują wykorzystać obnośni sprzedawcy. Autokarowi akwizytorzy bez pukania wparowują na poklad z blaszanymi wiadrami wypełnionymi sałatkami, pseudo lodówkami nie domykającymi się od lodów na patyku czy dorodnymi kiściami okularów przeciwsłonecznych. Full service. Nawet bez wychodzenia z busa da się zaspokoić różnorakie potrzeby: od stłumienia burczenia w brzuchu po sprawnienie sobie nowego zegarka.

Komu banana a komu surówkę z wiadra?

5. Tuk -tuki

Nie taksówki, nie riksze, nie rowery, a tuk-tuki są najprzyjemniejszym środkiem transportu jakim poruszają sie ludzie po indyjskich miastach. Małe, niskopodłogowe, bezdrzwiowe pojazdy na trzech kołach zgrabnie wpasowują się w nieskoordynowany i dziki ruch hinduskich ulic. Doskonale czuć w nich prędkość, oszałamiające przyspieszenie i … niebezpieczeństwo. Filigranowe gabaryty tuk-tuka nie przeszkadzają mu w transportowaniu nawet kilkunastu osob jednocześnie. I nie ma potrzeby dzwonienia i zamawiania kursu pod swój dom. Są wszędzie, nie trzeba czekać na transport ani chwili. Bezproblemowo da się znaleźć wolnego tuk-tuka nawet w Sylwestra.

Tuk tuków nie da sie przeoczyć

6. Ceny jedzenia

Kuchnia indyjska idealna nie jest, ale najprostsze potrawy ze straganu kosztują drobne. Już za około 2zł dostaniemy średniej wielkości furę makaronu z papryczką i cebulką, a za 3zł ryż z warzywami. Mając w kieszeni 5 zł przebierać można w daniach obiadowych ze szpinakiem, serem, przeróżnymi przyprawami i lokalnymi specjałami. Pszenny placek roti dodamy do lunchu za 35 groszy, herbatka z przyprawami lub mlekiem pomoże dodatkowo przetrawić za pół złotego. Matki i babcie nie muszą się więc martwić o naszą tężyznę po powrocie do domu.

7. Ceny usług

Majątku nie kosztują również przeróżne usługi. Patryk potrzebował zrobić paszportowe zdjęcie do nepalskiej wizy. Z trudem odnaleźliśmy zakład fotograficzny i przed wykonaniem fotografii z przejęciem drżeliśmy o cenę: „Ile za to zawoła?” Rzucona kwota wywołała tylko lekki uśmiech. Za 6 odbitek policzono nam 2 zł.

Ciężko przyrównać styl kadru do tych jakie ozdabiają polskie prace dyplomowe, ale granicznikowi to wystarczyło, a 5 odbitek ciągle w zapasie. Kto wie do czego jeszcze się przydadzą?

8. Kobiety nie palą

Setki osób mijanych na ulicach, palaczy jak na lekarstwo.W całym kłębie kolorowych osobistości, świętych mężów, uzbrojonych sikhów, nigdy nie poddających się naganiaczy, błąkających się bez celu włóczęgów, chorych i biednych nie dostrzegliśmy ani jednej palącej kobiety. Jeśli ktoś szuka ukochanej nie tylko o krystalicznie czystym sercu, ale również o zdrowych płucach – lepszego miejsca jak Hindustan nie znajdzie na całym wiecie.

9. Wiatraki

Oprócz ukształtowania terenu, odległości od oceanów i mórz, szerokości geograficznej, wysokości nad poziomem morza na klimat w Indiach wpływają istotnie wiatraki. Zaraz po klaksonie, najczęściej używane w całym kraju zbawienne niemalże wszędzie urządzenie chłodzi parujące od gorąca czachy. Dachy pociągów najniższej klasy wysadzane są wiatrakami, na dworcach autobusowych często samemu wolno regulować intensywność ich działania, pokój hotelowy bez wiatraka nie ma praktycznie żadnej wartości. Zimne lassi w duecie ze sprawnie działającym wiatrakiem pozwoli ulżyć nawet w najbardziej upalny dzień.

10. Improwizacja

Hinduscy plebejusze w mig znaleźliby wspólny język z polską bracią studencką. Nie ma dla nich rzeczy, dla której nie dało by się znaleźć odpowiednika. Brakuje szyby w tylnej części autobusu? No problem. Zaraz lukę uzupełni wymiarowa dykta. Jeden z filarów stojącej na nierównym terenie szopy się zapadł? Po krótkim rozmyślaniu zastąpią go niezużyte na budowie obok kamienie. Sprzedawca nie ma wydać? Brakującą resztę przeliczy na cukierki bądź batony. Pada deszcz, a nie ma płaszcza? Folie reklamowe po Snickersie czy Gilette nadają się na tą okazję idealnie. Nie wystarcza pieniędzy na naprawę zepsutych drzwi w samochodzie? Od czego jest przecież taśma klejąca! Zaradność i pomysłowość Hindusów zasługuje na szczery szacunek. Idzie to niestety w parze z niewielką ilością środków finansowych, ale czy ktoś w naszym kraju, który przez kilkadziesiąt lat był trawiony przez komunizm nie jest w stanie tego zrozumieć?

11. Indyjski fast food

Uliczne jedzenie charakteryzuje się nie tylko niskimi cenami, ale także prędkością przyrządzania. Nie ma nawet czasu na podłubanie w nosie w czasie gdy w prowizorycznej kuchni zamówimy jajko, ryż bądź makaron. Podawane od ręki jedzenie jest zawsze ciepłe i (powinno być) świeże.

Wybór dań nie rzuca na kolana, ale zwraca uwagę swoją prostotą. Ryż, gotowane jajka czy kluski w miejsce zapiekanek, burgerów i kebabów. Serwowane są najprostsze z możliwych posiłki i chętnie widzielibyśmy stołówki z takim asortymentem w Polsce, szczególnie podczas wspomnianych wyżej postojów autobusowych.

12. Gumy za 1 Rs

Gromadzenie produktów do zarówno drewnianych sklepików jak i supermarketów zaczyna sie chyba zawsze od gum Center Fruit. Plastikowe pudełka wypełnione kolorowymi ciućkami widnieją dumnie na centralnym miejscu każdej lady. Nic dziwnego. 6 gr za truskawkową, malinową, miętową bądź arbuzową gumę to doskonała cena dla każdego, komu akurat po portfelu panoszy się luźno kilka dukatów. Nie ma wtedy lepszej opcji jak sięgnąć do plastikowego słoja. A z dwóch gum można wydmuchać już naprawdę spore balony!

Nadciąga nowa era Center Fruit. Europo, bądź gotowa!

13. Sari

Piękną tradycją jest noszenie przez kobiety malowniczych strojów sari. Nie tylko dlatego, że kolorowe , lekkie i zwiewne szaty układają się na damskich sylwetkach płynnie i mile dla oka, ale także dlatego, że sam strój odróżnia kobiety od mężczyzn. Faceci chodzą w ciuchach podobnych do europejskich, a kobiety to już zupełnie inna bajka. Także niepaląca kobieta w sari to typ, dla którego warto do Indii przyjechać.

Moda na kapelusze w Indiach juz dawno przeminela

 14. Tanie hotele

Ani hotele we Wrocławiu, Krakowie, Warszawie czy Poznaniu nie są tak tanie jak indyjskie hoteliki. Za wyciągnięta z kieszeni zakupowa resztę można spokojnie zabookować sobie 4 kąty na jedną noc. Oczywiście standard takiego pokoju daleko odbiega od europejskich norm, hiszpańskich, francuskich czy chociażby polskich, ale tanie noclegowanie to jeden z powodów dla którego tak wielu trampów wybiera się do Indii. Podstawowy, najtańszy pokój można otrzymać w graniach 5-8 zł za dobę lecz wnętrze nie będzie świecić wypucowanymi abażurami i dębowymi nakastlikami. Chcąc przenieść się na poziom wyżej trzeba dołożyć ze 2-3 zł. Wtedy jest już mniejsze prawdopodobieństwo występowania w pokoju karaluchów i po cichu można liczyć na czystą pościel i dobrze działający wiatrak. Za 15-20zł za noc standard będzie porównywalny do średniej klasy hotelu w Europie. Czyściutko, wszystko podane na srebrnej tacy, niezapleśniona łazienka i ściany pokoju w kolorze ecru. A baza hotelowa jest tak wielka, prawie co 3 budynek w centrum ma coś wspólnego z hotelem, że każdy wstrzeli się w końcu w swój klimat.

 Może macie jakieś swoje indyjskie perełki?

[fb-like]

Dołącz do dyskusji! 24 komentarze

  • Robert pisze:

    Do w/w punktów dołożyłbym zabytki (oczywiście głównie świątynie), mnogość religii (tylko tu spotka się dżinistów i Sikhów) oraz festiwale (zobaczenie Maha Kumbh Meli w Allahabadzie) jest przeżyciem ekstremalnym (nawet jak na warunki Indii. Czytając Wasze posty utwierdzam się w przekonaniu, że Indie się albo kocha albo nienawidzi. I to jest jeden z tych powodów, dla którego są takie niesamowite (nie pozostawiają Was obojętnymi).

  • Sylwia pisze:

    Jak czytałam ten post przypomniały mi się moje wrażenia z pobytu w Indiach i popieram w 100% 😀

  • gość pisze:

    Po moim 3 miesięcznym pobycie mogę powiedzieć: Indie- chore miejsce, bardzo drogie jeśli chce się utrzymać standard europejski, z bardzo fajnymi ludźmi , pod warunkiem że poznaje się ich poza centrami turystycznymi. Polecam! zobaczyć i nigdy tam nie wracać (chyba że do poznanych przyjaciół)

  • RB88 pisze:

    Mnie żaden opis punktu nie kojarzy się z „fajnością”. Postrzegam je jako wady…

    • Kamila Dzieżyc pisze:

      czyli Indie po prostu nie są dla Ciebie. Byłam, widziałam, poczułam, może jeszcze coś do tych punktów bym dodała, ale punkty wypisane w artykule jednoznacznie kojarzą mi się z „fajnością”

  • antek pisze:

    Wszystko ok , ale w Indiach nie panował komunizm – to może wprowadzić w błąd kogoś , kto nie zna historii tego kraju. w Indiach zaczerpnięto kilka wzorców z komunizmu i stworzono własny model „socjalizmu indyjskiego”.  Pozdrawiam 

    • Bartek Szaro pisze:

      Bardzo cenne info dla mnie, ale akurat w tym zdaniu mialem Polakow na mysli. Pozdrawiam rowniez!

    • Budda Budda pisze:

      Ależ w Indiach (mam na myśli niektóre stany Indii) jest komunizm i ma się świetnie w Kerali.Wielkie banery z Leninem,Stalinem(zgroza),Marksem i Engelsem są prawie na każdym rogu w mieście.Ideologia sprawdzają się o dziwo świetnie, a lud jest zadowolony.Podstawowe teorie działają i są zaczerpnięte wprost i to nie kilka wzorców jak pisze Antek.Pozdrawiam

  • wari pisze:

     

    Miłe do czytania, ale wkradło się parę  błędów ortograficznych: „zachaczania”, „wyslozone”, „francuzkich”.

  • Email pisze:

    Wiatrak to nie to samo co Wentylator.
    Wiatrak potrzebuje wiatru aby śmigło się obracało.
    Wentylator aby dmuchał powietrzem potrzebuje energii.

  • Solardust pisze:

    Tuk-Tuki są w Tajlandii drogi podrozniku!!
     O_O

  • Simba pisze:

    A jak Wasze żołądki znoszą indyjską kuchnię? Dość łatwo tam o zatrucie. Szczególnie radzę uważać na ser paneer i kostki lodu.

    Kilka słów ode mnie na temat kierowców autobusów TATA. Niedawno oglądałam serial „Zabójcze drogi – Himalaje”. Trzej nieustraszeni kierowcy ciężarówek z USA i Kanady przekraczali
    granice, by stawić czoła najbardziej ekstremalnym drogom Himalajów w
    środowisku skrajnie nieprzyjaznym dla człowieka. To co zobaczyłam w tym serialu przechodziło ludzkie pojęcie. Jednymi z najgorszych „wrogów” kierowców ciężarówek byli hinduscy kierowcy TATA. Kierowcy TATA wyprzedzali często na zakrętach, nawet gdy widoczność była zerowa… non-stop prowokowali sytuacje mogące się zakończyć czołowym zderzeniem… Jeździli masakrycznie i nie wiem, czy kiedykolwiek zaryzykowałabym podróż z nimi. A Wy mieliście jakieś niebezpieczne sytuacje na drodze spowodowane przez kierowcę autobusu, którym podróżowaliście?

    Ps. ciekawa jestem tego zdjęcia Patryka do neplaskiej wizy 😛

    Pozdrawiam i życzę udanej podróży! 🙂

    • Bartek Szaro pisze:

      Zoladki mialy swoje dramaty, ale leki wzielismy dosc dobre wiec to nam nie spedza snu z powiek.

      Tak, kierowcy TATA maja w zwyczaju wyprzedzanie w nocy na zakrecie gdy nic nie widac. Wydaje mi sie jednak, ze wielu kierowcow potrafi ocenic czy cos jest za zakretem np. po tym czy zza luku wylania sie luna swiatla czy nie. Lub trabiac gorliwie czekaja odpowiedz. Wiec mimo, ze zdarzaja sie maksymalni wariaci to wiekszosc zachowuje jakies srodki bezpieczenstwa, tyle ze sa to srodki inne niz u nas.

      A niebezpiecznych sytuacji bylo kilka. Na drodze ze Srinagaru do Kargil malo nam sie autobus nie obsunal w przepasc, bylo tez kilka mijanek przy wyprzedzaniu doslownie na zapalki.

      Zdjecie Patryka jest zabawne, gdzies tu sie na pewno jeszcze przwinie 🙂

      Pozdrawiam rowniez!

  • żółwica pisze:

    Jak się Was czyta, to trochę tak, jakby człowiek był tam osobiście:-}

  • Rafka Easy pisze:

    Naprędce – pisze się razem. Notka super i miło się ją czytało 🙂

  • Oktawian pisze:

    Do tej listy dodalbym jeszcze wszedobylska menazerie – od krowek, przez psy az po swinie, ktore bezpardonowo panosza sie po ulicach.

    No i  metro w Delhi, ktore czystoscia zupelnie nie pasuje do calego kraju. No i ten system placenia zetonami – cudo :).

Miejsce na Twój komentarz

*