Akcja 3 stolice w 6 dni zakończona. Poniżej przedstawiamy ocenę każdego z miast. Czasu mieliśmy niewiele, wystarczyło jednak żeby wyrobić już swoje zdanie na temat tych miejsc. Ustaliliśmy, że każdy z nas może przyznać od 1 do 10 punktów dla każdego z nich, uzasadniając przy tym poniżej swój wybór. Nie konsultujemy się ze sobą przy ocenie, dlatego na końcu zsumujemy punkty i zobaczymy, które miasto zwyciężyło.
Spis treści
DUBLIN
Patryk
Zaczynam od miasta, które oceniłem najniżej. Dublin jest bardzo ciekawy, ale w zestawieniu z takimi konkurentami jak Amsterdam i Paryż niestety zostaje w tyle. Na pewno nie zawiodą się Ci, którzy chcą poczuć klimat zielonej wyspy. Wszystkie stare budowle zbudowane z szarego kamienia w charakterystycznym stylu, przystrzyżona trawa i dziesiątki pubów, w których kwitnie życie towarzyskie mieszkańców. Zdecydowanie w mieście brakuje ławek i deptaków przy głównej rzece, a ceny w sklepach są najwyższe
spośród wszytskich trzech stolic. Za to Dublin stanowi idealną bazę wypadową do zwiedzania przyrodniczych perełek Irlandii i pozostałości celtyckiej kultury. Mi udało się wyrwać tylko na jeden dzień do Glandalough, ale w okolicy takich fanastycznych miejsc jest dużo więcej.
Dublin 4/10
Bartek
Witamy w mieście, gdzie autobusy zrównują się wysokością z budynkami na przedmieściach, 5 letnie dzieci mówią po angielsku lepiej niż polscy maturzyści, a tutejsza uczelnia, która wychowała m.in Edmunda Burke’a i Jonathana Swifta sprzedaje koszulki z logo ewangeliarza z VIII wieku. Dublin, z pozoru skazany na szarość i brak przebojowości, nie przyciąga osób pragnących głośnych atrakcji lecz tych, którzy potrafią dostrzec rzeczy będące dumą i chlubą przede wszystkim dla rodzimych mieszkańców. Irlandzkie przywiązanie do dyscyplin sportu mało u nas popularnych, rugby, hurlingu, polo czy snookera, zwróci uwagę każdego, kto przywykł do tabunów kurzu unoszącym się nad wytartym, osiedlowym boiskiem do nogi. Ci, którzy nie grają, śledzą zawody w wypełnionych po brzegi, gwarnych pubach. Każdemu, kto chciałby poczuć rozmach i styl irlandzkiej zabawy polecam wziąć kilka głębszych oddechów w jednej z tych wyjątkowych knajp, których naprawdę nie brakuje.
Część czasu spędzonego w Dublinie przeznaczyłem na pielgrzymkę na groby Michaela Collinsa i Eamona De Valery, które znajdują się na skłaniającym do zapoznania się z losami irlandzkich walk o niepodległość cmentarzu Glasnevin. Przed wyjazdem do krainy Św. Patryka warto jest zaznajomić się z pełnymi trudnych decyzji bataliami Zielonych o wyzwolenie spod angielskiej okupacji. Podstawową orientację w sytuacji zapewni obejrzenie filmów „Wiatr buszujący w jęczmieniu„ czy „Michael Collins„. Z pewną dozą elementarnej wiedzy z zakresu historii Irlandii spacer po mieście powoduje otarcia się o patriotyczne uniesienia.
Nie można pominąć faktu, że to właśnie z Dublina na cały świat wypłynęły hektolitry Guinnessa i Jamesona, co oczywiście mocno podnosi ocenę miasta. Komu nie wystarcza zgarnianie tego towaru ze sklepowych półek może zakręcić się po muzeach poświęconym tym trunkom i nie tylko zgłębiać proces konsumpcji, ale także i sposób produkcji.
Dublin 7/10
PARYŻ
Patryk
Miasto, które uważane jest jest za najpiękniejszą stolicę Europy i jedno z najczęściej odwiedzanych. Do tej pory kojarzył mi się z tłumami turystów i oklepanymi zabytkami. Milion razy widziałem już Wieżę Eiffla i Łuk Triumfalny. Ale jednak zdjęcia zdjęciami, a realu wszystko wygląda inaczej. Paryż mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Gdybym miał określić to miasto jednym słowem, w tym przypadku użyłbym określenia: monumetalne. Na pewno odnajdą się tutaj Ci, którzy lubią przestrzeń. Szerokie arterie, wysokie budynki i genialne panoramy z wielu punktów miasta: katedry Notre Dame, Łuku Trumfalnego czy Wieży Eiffla . Ale większość
punktów w mojej klasyfikacji „nabiły” trzy elementy. Pierwszy to Łuk Triumfalny. Nie dość, że z Pól Elizejskich wygląda jak brama do świata, to jeszcze z góry jest taki widok, że mógłbym tam siedzieć godzinami. Drugi to Wieża Eiffla. Z daleka wyglądała
tak jak na zdjęciach – nic nowego. Ale kiedy podjechałem bezpośrednio pod nią to mało się nie przewróciłęm z wrażenia. Jakież to jest ogromne! I to miał być tylko eksponat na wystawę! Niesamowita konstrukcja, na prawdę zapiera dech w piersiach.
Trzeci element to fakt, że najbardziej popularne miasto świata można zwiedzać praktycznie za darmo. Do 26. roku życia wstępy do prawie wszystkich atrakcji są za darmo! Zwiedzałem najsłynniejsze muzeum świata, nie płacąc za to ani grosza – wielki szacunek dla władz Francji za to posunięcie. Tak powinno być wszędzie. Nie chodzi o skąpstwo, ale ceny wstępów na zachodzie zazwyczaj dla polskich studentów są po prostu za wysokie i pochłaniają większość budżetu. Dodatkowo po mieście możemy poruszać się bardzo dobrymi rowerami za 1,70 E na dzień (tutaj nie ma ograniczeń wiekowych).
Jak wypożyczyć rower velib w Paryżu?
Wystarczy zarejstrować sie na stronie velib.paris.fr do systemu, podać numer karty kredytowej lub debetowej (jeśli nie odstawisz roweru do stacji to zostanie pobrany depozyt w wysokoći 150 euro) i można jeździć po cały mieście. Jedynym warunkiem
jest, żeby po wypożyczeniu roweru odstawić go do jakielkolwiek stacji przed upływem 30 min. Po odstawieniu wystarczy odczekać dwie minuty i możemy brać kolejny rower na kolejne 30 min. Stacje z rowerami są wszędzie, praktycznie co 200 m. Super wygodne i
super przyjemne bo rowery są w bardzo dobrym stanie technicznym, a ścieżek dla rowerzystów jest pod dostatkiem. Na pewno nocne wyścigi po Polach Elizejskich zapamiętam na długo.
Jak się okazuje Paryż to fantastyczne miasto nie tylko dla wycieczek zorganizowanych, ale także dla podróżujących na własną rękę. Ja na pewno do Paryża wrócę i na pewno tym razem na dłużej.
Paryż 8/10
Bartek
Cześć Paryż! Wpadając do Ciebie byłem bardzo sceptycznie nastawiony. Miałem przesyt fotek z wieżą Eiffla w tle, dosyć masowych gwałtów na Monie Lisie i żal za bagietki zamiast pulchnych bochnów chleba. Nie trzeba było jednak długo czekać, abyś i mnie oczarował, tak jak to robisz z pozostałymi 30 mln turystów, którzy wpadają tu w przeciągu każdego roku. Łotrze, obudziłeś we mnie stare zainteresowania. Chcę teraz podążyć śladem Napoleona i jego marszałków, chcę pograć badmintona w wersalskich ogrodach, chcę odnaleźć Quasimoda i poklepać go po plecach. Choć jesteś coraz mniej francuski wybaczam Ci to ze względu na fakt, że dałeś mi rower za 1.70 E i mogłem sobie wygodnie szusować Twoimi arteriami. Wisisz mi jednak rozciągającą się po horyzont panoramę. To za przemokniętą do krzty kurtkę i dyskomfort odwiedzenia grobowca Państwa Curie w lepiącym się od deszczówki swetrze. Ledwo udało mi się przetoczyć się przez Toją łebską, starą część, a już dotarły do mnie wieści o Twoich nowoczesnych partiach zasianych wysokimi, niemających sobie równych na Starym Kontynencie wieżowcami. Przyjadę, poznamy się lepiej, może nawet zostanę na dłużej. Pewnie jestem Ci zupełnie obojętny, ale cóż, nie wyobrażam sobie, że nigdy nie przejdę do końca korytarzy tych idealnych muzeów i umknie mi możliwość wylegiwania się w eleganckich ogrodach. Wiedz, że stanie się to prędzej czy później. Rendez-vous Paris, tęsknie i myślę o Tobie.
Paryż 8/10
AMSTERDAM
Patryk
Zwycięzca mojego zestawienia. Miasto, o którym miałem pewne wyobrażenie okazało się prawdziwą perełką. Jakie elementy o tym przesądziły? Po pierwsze układ miasta. Główny punkt Amsterdamu to dworzec kolejowy i port morski w jednym. Od niego
promieniście rozchodzą się poszczególne ulice. Dodatkowo w formie półokręgów, całe stare miasto przecinają kanały. Z lotu ptaka wygląda to niesamowicie, z dołu też, a nawigacacja w mieście jest dzięki temu prosta. Kanały są niewielkie, wzdłuż nich
stoją pięknę, wysokie, wąskie kamieniczki, a przy brzegach stoją łodzie i barki, w których również mieszkają ludzie. Nad nimi, co kawałek, poprzerzucane mosty i kładki, niektóre zwodzone.
Architektura miasta powala. Nie jestem znawcą teamtu, ale nawet jako laik byłem zachwycony. Oprócz genialnych kamieniczek w centrum, na czele z najwęższą kamienicą świata, zachwycają również współczesne budynki z dala od centrum, które oprócz
swoich praktycznych zastosowań są również dziełami sztuki. Nie znajdziemy w Amsterdamie dzielnic, które straszyłyby swoimi zabudowaniami.
Kolejnym elementem wyróżniającym stolicę Holandii w moim rankingu jest sposób poruszania się po mieście, czyli rowery. Co prawda wynajem roweru na jeden dzień to 10 euro, czyli sześć razy więcej niż w Paryżu, ale Amsterdam to miasto przystosowane
idealnie do tego sposobu przemieszczania się, a rowerzyści mają większe prawa niż kierowcy samochodów i piesi.
Kliimat miasta jest niesamowity. I to na całej jego rozciągłości, nie tylko w kilku czy kilkunastu miejscach jak w Paryżu. Ulice są perfekcyjnie czyste, ceny przyzwoite, a ludzie bardzo mili.
Na koniec coś co mnie, przyznam, zaszokowało czyli dzielnica czerwonych latarni. Wiedziałem o jej istnieniu, ale widok tłumu turystów przechodzącego przez uliczkę o szerokości półtora metra, gdzie po jednej i drugiej stronie w oszklonych drzwiach,
niemalże ramię w ramię stoją prostytutki, mnie zaszokował. Europejki, Azjatki, Murzynki. Czułem się jak w Zoo i szczerze współczułem tym kobietom. Dziwi mnie, że mieszkańcom nie przeszkadza coś takiego i nie trafiają do mnie argumenty, że to jest
praca jak każda inna i nikt tu nikogo do niczego nie zmusza. Niemniej jednak jest to element tutejszej (bardzo liberalnej) kultury i raczej nie wyobrażam sobie, żeby ominąć to miejsce.
Amsterdam 9/10
Bartek
Czasami naprawdę nie wierzę w to co widzę. Bajeczne, kolorowe kamienice ciągnące się kilometrami odbijają się w tafli uśpionych kanałów ożywiając moje poczucie estetyki bardziej niż najsławetniejsze piaskownicowe budowle starszych kolegów z podstawówki. Poprzednia wizyta Amsterdamie nie przeszkodziła mi w maksymalnym wytrzeszczaniu gał na widok kolejnych rzędów tych wyjątkowych domków zbudowanych z eleganckich klocków. Marzy mi się taka kamienica. W zamian za jedną jestem w stanie nawet skasować swoje wszystkie posty z Paragona! (ale tylko pod warunkiem, że za pierwsze dwa miesiące czynsz będzie z góry opłacony). Rozsiane po całym centrum wydają się być w swojej konstrukcji niemalże bliźniacze, ale wystarczy przyjrzeć się troszeczkę bliżej żeby zobaczyć planowo powykrzywiane fasady, które zupełnie zabijają poczucie monotonii.
W okolicach Blumenmarkt, gdzie sprzedaje się kwiaty (głównie tulipany) i różnorakie roślinki znajdują się piwniczki, gdzie Panie ubrane w tradycyjne, mleczarskie uniformy częstują gości wybitnie smakowitymi serami. Sery kosztować można, uwaga, uwaga, z dodatkiem musztardy i połączenie to w wielu konfiguracjach wypełnia po brzegi kubki smakowe eksplozją pyszności. Jeśli takie połączenie komuś nie podpasuje wystarczy przejść kilkanaście metrów i za rogiem z pewnością natknie się na budkę sieci gastronomii serwującą frytki z majonezem. To żadne wariactwo, okazuje się, że wystarczy trochę zmodyfikować ogólny pomysł na nawet najprostsze danie żeby wyciągnąć z niego nową linie smaku. I taki właśnie jest Amsterdam.
Ile razy w ciągu ostatniego roku zdarzyło Wam się, aby ktoś do Was podszedł i zaoferował pomoc, gdy smętnie szukaliście właściwej drogi na mapie? Gdzie jeszcze problematyczną walkę z marihuaną potrafiono przekształcić na dochodowy biznes i zdrowy zastrzyk pieniędzy do budżetu państwa przy praktycznie zerowej szkodliwości społecznej? Kto nie boi się pozwalać ledwo ubranym prostytutkom paradować na widoku w parterowych pomieszczeniach jednych z najbardziej zatłoczonych ulic centrum? Już gdzieś pisałem, że Holendrzy mają własny pomysł na egzystencje i Amsterdam jest tego najdosadniejszym przykładem.
Przytłacza mnie trochę fakt, że patrząc za okno oglądam niewyplewione pole ziemniaków i chudego konia, a nie dumne wiatraki i wyjątkowo kreatywną urbanistykę.
Amsterdam 9/10
SUMMA SUMMARUM
Patryk
Amsterdam, Dublin i Paryż to trzy kompletnie różne miasta i wydaje mi się, że idealnie pasują do siebie w tym zestawieniu. Pierwsze ciasne, cichutkie, silnie zabudowane i silnie liberalne. Drugie konserwatywne, usiane kościołami, bogate w przyrodę z największym parkiem miejskim na świecie na czele i kapelami grającymi na ulicach. I trzecie, z ogromnymi, monumentalnymi budowlami i konstrukcjami, szerokimi arteriami, hałasem ulicy i największą ilością zabytków w Europie.
Bartek
Pojechałby ponownie. Każda ciocia powie „Po co wybierasz się tam jeszcze raz? Przecież byłeś, widziałeś, nie wystarczy Ci?”. Co z tego skoro człowieka ciągnie, wyrywa z butów i ciągle się chce i myśli się o tym non stop jak o długo wyczekiwanej, pierwszej osiemnastkowej imprezie w knajpie. Wyszło na to, że nasze rankingi ułożyły się bardzo podobnie i nawet zwróciliśmy uwagę na niemalże te same elementy. Przeglądam dokładniej tekst i właśnie zanotowałem, że trochę zgrzeszyliśmy układając niespodziewanie hymn pochwalny na temat Europy Zachodniej. Kiepsko to wygląda, ale pocieszam się faktem, że już od połowy lipca w cherlawym namiociku będziemy moknąć w strugach monsunowego, indyjskiego deszczu. Wtedy może się jakoś ta karma wyrówna.
[fb-like]
A jeszcze zapytam: Byliście w tych miastach? Jakie opinie? Coś pierwszoplanowego umknęło naszej uwadze?
Ja zgadzam sie z wynikami tego zestawiania – Amsterdam to moje ulubione miasto, w ktorym bylam 2 razy i jakos ciagle jest mi malo:) W Dublinie mieszkalam w sumie 4 lata i faktycznie nie ma sie czym zachwycac. Jest za to bardzo swojsko:) Paryz? Tu musze jeszcze wrocic, ale za pierwszym razem troche mnie 'przerazil’ swoim przepychem.
Po pierwsze nie wyobrażam sobie jak po dwóch dniach można ocenić którekolwiek z tych miast… zwłaszcza jak się nie ma kasy i nie odwiedzi się żadnej z płatnych atrakcji, nie wstąpi do lokalnych restauracyjek itd… Chodzenie po ulicach to nie jest nawet namiastka zwiedzania w przypadku tak bogatych w atrakcje miejsc jak zachodnia europa!
Bez kasy warto jeździć do 3go świata (o czym zresztą traktuje większość tego bloga). Aby docenić zachodnie bogate miasta/kraje trzeba mieć pieniądze… może warto zostawić sobie te piękne miasta na czasy, kiedy zacznie się zarabiać…
Zgadzam się z Tobą częściowo. I nawet taki mam plan, żeby „zachód” zwiedzić dogłębnie kiedyś już z większym portfelem. Ale w tym momencie głównie brakuje funduszy na wykwintne knajpki i dobre restauracje. Cała reszta jest na wyciągnięcie ręki. Żeby poznać jakieś miasto nie trzeba na każdym kroku płacić za specjalnie przygotowane atrakcje, bo często z danym miejscem wiele wspólnego one nie mają. Akurat w Paryżu prawie wszystkie muzea do 26 roku życia są za darmo, w Dublinie nie ma ich wiele, w Amsterdamie z kilkoma wyjątkami, aż żal chować się w muzeach.
Zgodzilabym sie ze dwa dni na jedno miasto to zdecydowanie za malo… ale juz do kwesti pieniedzy to niekoniecznie. Klimat Amsterdamu jest tak niesamowity ze wiele nie potrzeba, dobre winko nad kanalem, piknik w parku czy wlasnie przejazdzka na rowerze, rewelacja:) Bylam w Amsterdamie dwukrotnie na budzecie, w Paryzu rowniez, jeszcze przed 26 urodzinami, gdzie wszystkie wejscia byly za darmo, Dublin natomiast zwiedzilam z Irlandczykiem co rowniez nie obciazylo mojego budzetu:)
Zdecydowanie wybieram póki co Paryż. W niedzielę będę mógł co nieco powiedzieć o Dublinie po dwudniowym pobycie. Liczę, że klimat czterolistnej koniczynki mi się udzieli i co najmniej zdubluje wynik Waszej oceny tego miejsca. Amsterdam co prawda jest taki malutki, a duży;stary, a nadal żywy;liberalny, a taki pełen tradycji. Ale po dwóch dniach naprawdę czułem się nasycony tą fajną, acz nie genialną atmosferą. Duże wow, ale nie śnił mi się po nocach. Ogólnie to Holandia w innych miejscach wydaje się aż nadto poukładana i dążąca do nowoczesności. Pewnie dobrze się tam żyje, ale przerośnięty Paryż dużo bardziej oszałamia. Byłem tak samo sceptyczny powielaniem schematów, a jednak odnajdując własne spojrzenie na komercję czułem się tam znakomicie. Nawet upał nie do zniesienia i głód z powodu braku racjonalnych bistro nie otumanił na tyle, by nie zachwycać się głupią kamieniczką czy stacyjką metra. W sobotę podam moją klasyfikację 😉 na dziś Paris – 9,5/10 (nie mogę,choć kusi by dać 10:D), Amsterdam 8/10
Czekam w takim razie na opinię o Dublinie! Wydaję mi się, że z tych trzech, właśnie Dublin jest najcięższy do fascynowania się nim i trzeba lubić dość specyficzną atmosferę aby się w nim bezkrytycznie poruszać.
Racja! Ciężki klimat to chyba cecha Wysp Brytyjskich i Irlandii. Przynajmniej z pozoru. Bo jeśli chodzi o dłuższe rozpoznanie, to moim zdaniem jest całkiem rozrywkowo i nietuzinkowo. Nie wiem, czy to świąteczna atmosfera dodała animuszu, czy może imprezowy piątek w stłoczonych pubach tak zadziałał. Swoją drogą ciężko zobaczyć ludzi bawiących do 4 rano tak licznie i wytrwale, po czym idących na szybki posiłek nad ranem! Dublin wydawał się dwa razy większy, niż wskazywałyby to liczby. Co do atrakcji, to nie liczyłem na ochy i achy, ale tutaj chyba bardziej liczy się całokształt. Na pewno te parę słynnych budowli wygląda całkiem okazale, a główną atrakcją moim zdaniem te wszystkie kwartały sklepików, restauracyjek itp pomalowanych w nietypowe kolory i oświetlone w nocy równie intensywnie jak ozdoby świąteczne. Dzięki obecnej aurze bardzo podobała mi się też różnica kilku(może i kilkunastu w nocy) stopni in plus. Tylko, że wcześniej zima zdążyła nam opóźnić lot i sprowadzić do Łodzi… Towarzysz się jeszcze bardziej zafascynował, ale jak dla mnie podobnie jak Amsterdam dałbym 8/10. Miasto przełamało spokojny wygląd gwarnym ruchem, a i jakoś tak mi pasuje do holenderskiego luzu. Tylko kanałów, swobód obywatelskich i krzywych kamieniczek brak:D. Pozdrawiam i dzięki za naprawdę ciekawe porównanie. Przez to znów plącze się w myślach po tych miastach 😉
A`dam jest wyjątkowy, ale musicie wziąść pod uwagę, że nie oddaje on wogóle klimatu Holandii, która w porównaniu do hałaśliwego „asterku” jest bardziej spokojna. I tak holendrzy mają bzika jeśli chodzi o architekturę, wszystko ma z sobą współgrać, pasować do całości i nie wolno samemu sobie nic zmieniać, bo inaczej można zapłacić karę :]
pozdrawiam
Sam Dublin mnie nie urzekł, ale Irlandia .. Panowie, to jest bajeczna kraina!
Cliffs of Moher , czy
Giant’s Causeway – coś niesamowitego.. Prawdziwe piękno przyrody i to tak blisko nas! (Trzeba przyznać, że Dublin jest dosyć blisko, a jako, że mieszkam w Łodzi i mam bezpośrednie połaczenie – żyć nie umierac :))
Chłopaki, jak będziecie się wybierać jeszcze raz to jadę z wami 😉 No chyba, że nie lubicie towarzystwa z zewnątrz to pojadę sama! A co do moich wrażeń, to byłam tylko w Paryżu. I największe rozczarowanie przeżyłam właśnie tam. Po pierwsze-dlaczego wieża Eiffel’a ma brązowy kolor? Po drugie-dlaczego Mona Lisa jest taka mała i czemu wokół niej tyle turystów? Ale za to Paryż wszystkie rozczarowania wynagrodził-nocny widok z wieży, najlepsze croissanty na świecie i cmentarz Pere-lachaise… I te darmowe wejścia wszędzie (w sierpniu wszystko dla wszystkich jest za darmo)
Amstardam i Paryż w planach na tegoroczne wakacje:)
Bartek, nie jest grzechem pisanie hymnów pochwalnych na temat zachodniej Europy. Jest ona równie fascynująca, co wschodnia tudzież południowo-wschodnia, ale w inny sposób. Jedyna ważna różnica jest taka, że za 20 lat zachód będzie wyglądał dalej tak samo. Czego już o Ukrainie na przykład powiedzieć nie można.
Co do samych stolic… Niestety byłem tylko w Paryżu i to sto lat temu. Ale tym, którym podobał się Amsterdam poleciłbym jeszcze Kopenhagę. Konfrontując wasze opisy z moimi duńskimi doświadczeniami wnioskuję, że klimat jest podobny.
Oczywiście, że nie, raczej śmieje się tutaj z siebie, bo nigdy nie ekscytowały mnie opowieści z Zachodu, a sam teraz gorączkowo o tym rozmyślam.
Słyszałem właśnie o pokrewieństwie Amsterdamu i Kopenhagi. Obym się mógł jak najszybciej przekonać o tym co piszesz.
Eee tam, zachód też daje radę. Dla równowagi trzeba i czasem w tą stronę pojechać. Ja po dziś dzień mam w głowie kilka wrażeń, jak choćby obrazy Goi w Madrycie. Ale niewątpliwie wspomniana już Ukraina dostarczyła mi duuużo więcej adrenaliny.
Rewelacja Panowie:) Naprawdę w przerwie nauki prawa finansowego oderwałem się na chwilę ,aby przeczytać wasz artykuł i naprawdę wiedza w nich zawarta zdecydowanie wpłynie na obiekt moich wakacyjnych podróży. Amsterdamu nie brałem pod uwagę a tu proszę! Gratulację!