Miejsce: Mytikas i przyległości, Grecja, Europa, Ziemia, Układ Słoneczny, Lokalny Obłok Międzygwiazdowy, Bąbel Lokalny, Ramię Oriona, Droga Mleczna, Grupa Lokalna Galaktyk, Supergromada Lokalna.
Czas: 15 dni.
Skład: 1 osoba.
Liczba przebytych kilometrów: ~3000
Sposób transportu: Autostop.
Noclegi: Namiot (raz pod schroniskiem, pozostałe „na dziko”), szoferki podwożących tirowców, chłodnia TIRa.
Koszt:
- Kapelusz: 5 €
- nocleg w schronisku: 4.20 €,
- „rzut na tacę” w greckim kościele: 1 €,
- prowiant: ~24 €.
Koszt całkowity: 34 €.
Wskazówki:
- W Grecji na plażach i w parkach narodowych nie wolno rozbijać namiotów. Wyłącznie teoretycznie. W praktyce robi to mnóstwo turystów i sporo rdzennych mieszkańców Grecji. I naprawdę nikt się nie czepia.
- Mimo faktu, że Serbia co i rusz uwikłana jest w jakieś konflikty zbrojne, nie można tego kraju postrzegać przez ten pryzmat – ludzie są serdecznie, na ulicach jest bezpiecznie, a drogi mają na poziomie zachodniej Europy.
- Jadąc latem do kraju, gdzie średnia temperatura jest wyższa niż w Polsce weź sandały. Nawet w adidasach jest za gorąco.
- Wilgotne chusteczki to naprawdę bardzo skuteczny substytut prysznica.
- Jeżeli nie masz gdzie rozbić namiotu, bo niebezpiecznie/brak miejsca/środek miasta, idź na stację benzynową i pogadaj z obsługą. Niemal zawsze pozwalają rozbić namiot w na oświetlonej części trawnika.
- Nigdy nie przepuszczaj okazji, żeby wziąć prysznic. Nie wiesz kiedy będziesz miał następną szansę.
Opis: Po obejrzeniu „Into the Wild” byłem ciekawy, jak to jest, gdy podróżuje się samemu dłużej, niż to konieczne. Wakacje, które akurat trwały, wydały mi się najlepszym momentem, by się o tym przekonać na własnej skórze. Po szybkim rzuceniu okiem do portfela, i pobieżnej rewizji kieszeni uświadomiłem sobie, że będzie to najprawdopodobniej najbardziej ekonomiczny wyjazd w moim życiu. Ale nic, przygoda to przygoda!
Bałkany były pierwszą ideą, jaka wpadła mi do głowy, i spodobała mi się tak, że inne pomysły na realizację musiały poczekać. Cel ostateczny? Siedziba bogów greckich, Olimp, miejsce, skąd Zeus ciska w nieposłusznych ziemian piorunami.
Po spakowaniu plecaka, próbie założenia go, donośnym jęknięciu, wezwaniu ambulansu i wielomiesięcznej rehabilitacji, zmuszony byłem bagaż wypakować i zmniejszyć jego wagę. Cel został częściowo osiągnięty – udało mi się zejść do 29,5 kg, co pozwalało na założenie w/w bydlaka na plecy bez narażania się na skomplikowane złamania kręgosłupa, ale nie pozwalało na komfortowe jego noszenie. Szkoda, że nie dało mi to do myślenia – potem, gdy uparcie wędrowałem z poziomu 0 m.n.p.m. na imponujące 2918 m, ile to liczy sobie Mytikas, przeklinałem plecak słowami najbardziej obelżywymi, jakie tylko mogłem wymyślić. Plecak nie robił sobie z tego nic, tylko przyginał mnie do ziemi bezlitośnie przypominając mi, że mogłem coś z niego wyjąć, gdy jeszcze był na to czas.
Mimo, że Zeus nie zaszczycił mnie swą boską obecnością, wypad na Olimp był bardzo udany, i sprawił, że pełen humoru udałem się na niedaleką plażę, by tam, dla odmiany, poleżeć.
Wracając udało mi się złapać najdłuższego stopa w życiu – spod Salonik do Katowic – ponad 1500 km. Jako, że był to TIR przystosowany do przewozu warzyw i owoców – z chłodnią – jedną noc (tę, gdy jeszcze naczepa była pusta) spędziłem w komfortowej temperaturze 15 stopni, jaką ustawił mi życzliwy kierowca wewnątrz naczepy. Po kilkunastu nocach w temperaturach przekraczających 30 stopni była to prawdziwa ulga.
Przemek Patelka
[fb-like]