Alpy są też dla tych „w trampkach” i bez grubego portfela
Miejsce: najwyższy szczyt Niemiec: Zugspitze 2963
Czas: 4 dni
Liczba przebytych kilometrów:
ok. 1500 km pociągiem
ok. 50 km piechotką
Skład: 3 dziewczyny
Sposób transportu: pociąg, bus, kolejka górska, piechotka
Noclegi:
-akademik w Berlinie (jeśli tylko ma się jakiegoś znajomego, to nie ma problemu z noclegiem. Nie ma recepcji czy innych stróżów pilnujących dostępu do darmowego noclegu)
– couchsurfing w Garmisch –Partenkirchen x2
– schronisko górskie na szczycie Zugspitze: Münchner Haus, koszt 28 eu
Koszty:
transport (pociąg, bus, kolejka górska) : ok. 30 eu
noclegi (schronisko górskie) : 28 eu
jedzonko: cześć zakupów w Polsce ok. 30zł, kolacja w schronisku (7eu- największa pomyłka wyjazdu!), wrzątek zakupiony w schroniskach (2eu za litr), obowiązkowe bawarskie piwo i porządne danie składające się z mięsiwa, knedli i sałatki (12eu).
Razem: ok. 80-90eu, w zależności od kursu ok. 400zł
Wskazówki:
- poruszając się po Niemczech (i nie tylko, coraz popularniejsze również w Polsce) koniecznie sprawdź serwis mitfahrgelegenheit.de Można znaleźć kogoś jadącego samochodem w kierunku który nas interesuje i dorzucić się do paliwa, albo znaleźć towarzysza podróży pociągowego. Koszty mniejsze nawet 5 razy niż jazda samemu w wypadku właśnie pociągów.
- Bardzo dobrze działa w couchsurfing, nocleg za darmo, ciekawi i otwarci ludzie
- Na szlaki polecam wyjść wcześnie rano, mamy więcej czasu na wędrówkę oraz unikniemy opłat przy brameczkach. Za to można się nie śpieszyć wracając (opłata działa w dwie strony, więc jeśli nie zapłaciliśmy wchodząc to zapłacimy wychodząc).
- Dla tych którzy myślą o częstych wyjazdach w Alpy i korzystaniu ze schronisk, wykupywaniu ubezpieczenia czy też różnych kursów wspinaczkowych zachęcałbym do dołączenia się do DAV czyli Towarzystwa Alpejskiego. Zniżki dotyczące noclegów a nawet posiłków w schroniskach przekraczają 50% dla członków.
Opis :
Zaczynamy w Berlinie. Jakby nie było spędziłam tu już dobre parę miesięcy, pora więc wykorzystać zdobyte informacje i ruszyć w drogę. Cel oczywisty! Najwyższa górka znajdująca się po drugiej stronie kraju. Po znalezieniu dwóch innych chętnych kandydatek-Ani i Marty- jedziemy na Zugspitze:D
Mogłoby się wydawać że przejechanie ponad 700 km może być dość kosztowne, ale Deutsche Bahn ma fajne grupowe zniżki i wystarczy trochę pokombinować. Po 6 przesiadkach, 10 godzinach, i wydanymi 13 euro jesteśmy na miejscu Czyli w malowniczo położonemu „skocznemu” miasteczku Garmisch- Partenkirchen. Troszkę późno na zwiedzeni a więc od razu udajemy się na zaplanowany nocleg. Mamy do dyspozycji hotel/motel dla pielęgniarzy, ulokowany przy słynnej skoczni i zarazem początku szlaku turystycznego.
Na szczyt wybrałyśmy drogę przez malowniczą dolinę zwaną Reintal. Jest wcześnie więc omijamy opłatę za wejście do Paternachklamm…czyli wąwozu z rwącym potokiem, 60 m ścianami skalnymi z wykutymi korytarzami. Tak szumi że się nie mówi a krzyczy, jest dość chłodno i mokro ale bajkowo 😉
Po drodze mijamy trzy schroniska, gdzie można wejść, odpocząć, zakupić wrzątek, do sporządzenia zupki czy herbatki. Niech nie dziwi nas brak koszy na śmieci, obowiązuje zasada- co wyniosłeś to i zniesiesz;)
Na ostatnim odcinku podejście jest zaopatrzone w metalowe liny. Zostałyśmy mocno wystraszone przez dwójkę wracających turystów że bez uprzęży i lonży sobie nie poradzimy. Na szczęście nie dałyśmy się zwieść i ruchami kozic o godz. 18 stanęłyśmy na szczycie 😉 Zugspitze był tylko dla nas. Pusto. Cicho. Tylko wiaterek zagonił nas do schroniska z którego okienek oglądałyśmy przebiegające chmurki , zajadając kluski i popijając herbatką i tak aż do zachodu słońca;)
Nocleg w dosłownie podziemnym schronisku na szczycie. Następnego dnia zejście urozmaicamy sobie zjazdem górską kolejką do ośrodka narciarskiego Sonn-Alpin. Stamtąd prosto do Garmisch-Partenkirchen, gdzie już wisienką na torcie było bawarskie piwko.
Anita Gurbisz
[fb-like]