Wybrzeże Oslo

Miejsce: Oslo

Czas: 4 dni, sobota – wtorek

Sposób transportu: samolot, autostop, transport publiczny

Noclegi:u osoby poznanej na Hospitality Club

Koszt:  bilety lotnicze – 66 zł,

jedzenie – ok. 20 zł,

picie – 0 zł, transport publiczny – 0 zł,

wódka dla hosta – 20 zł

Wskazówki:

  • Wybierz się na krakowskie Balice wcześniej, niż godzinę przed odlotem (zwłaszcza w godzinach szczytu), inaczej czeka Cię sprint, żeby zdążyć przed zamknięciem bramki
  • W Norwegii próbując łapać stopa (zwłaszcza na autostradzie – przy okazji – tam nie można) możesz liczyć najwyżej, że ktoś ci też pomacha i pojedzie dalej – rada: jeśli tylko ktoś zwolni biegnij za nim, ile sił masz w nogach, bo odjedzie!
  • Miej na uwadze, że w Norwegii potrafi być 10 razy drożej, niż w Polsce, więc nie ma sensu wymienianie jedynie 100 zł na korony norweskie (jak w naszym przypadku)–kupisz sobie za to co najwyżej 5 butelek półlitrowej wody
  • Jeśli o wodzie mowa, to jej też tam raczej nie ma sensu kupować, bo pić można tę z kranu
  • Warto zobaczyć skocznię w Holmenkollen, zwłaszcza, że dojazd metrem jest bardzo wygodny, w okolicach są też liczne turystyczne szlaki piesze
  • Transport publiczny jest równie drogi (ok. 150 zł za bilet weekendowy), a kontrole częste – płać albo płacz, zasadniczy plus jest taki, że na jednym bilecie podróżujesz wszystkim, od autobusów przez tramwaje, metro, po łódki, którymi można udać się na jedną z licznych wysp w okolicach miasta

Opis:

Polecieliśmy, bo były tanie loty. I to chyba tyle w kwestii niskich kosztów, jeśli chodzi o Norwegię. Ostatnia ostoja produktów, które jest w stanie kupić przeciętny Europejczyk znajduje się w strefach bezcłowych lotnisk (uwaga, ludzie potrafią się tam rzucić jak dziki w żołędzie, zwłaszcza na alkohol). Zatem jeśli tak jak my nie będziesz mieć szczęścia w ostatni dzień przed odlotem trafić na jakiegoś przemiłego mieszkańca Oslo, który przyjmie Cię pod swój dach za symboliczne pół litra wódki ze wspomnianej strefy, rozumiejąc, że jesteś biednym mieszkańcem pogrążonej kryzysem Unii Europejskiej, lepiej zaciągnij kredyt na podróż.

Nie licz też, że ktoś zabierze Cię z lotniska w Rygge na wolne miejsce w samochodzie, skoro i tak jedzie sam. Mamy kapitalizm, więc musisz jechać autokarem i zapłacić złotówkę za każdy z 60 km przejechanych do Oslo. Inaczej biegaj po nocy po autostradzie i może uda ci się przejechać ten dystans autostopem na trzy razy, jak nam (przy okazji, w Norwegii późno robi się ciemno, wtedy o północy było jeszcze dość widno).

Cała tajemnica tak taniego pobytu w Oslo to nasz wspaniały host, który akurat wyjeżdżał do Szwecji i użyczył nam swojego biletu miesięcznego oraz przypadkowo spotkana Polka, która właśnie wyjeżdżała, aczkolwiek został jej bilet czasowy akurat na 3 dni i zdecydowała się na tak wspaniały prezent dla nas. Jedzenie, oczywiście nabyte w Polsce nie jest generatorem kosztów, a woda z kranu smakuje wybornie, ewentualnie cola darmowo rozdawana podczas odbywającego się akurat konkursu Eurowizji, czy też butelka otwartej coli zostawiona na lotnisku przez jakiegoś turystę. Warto odwiedzić wyspy, by zobaczyćkolorowe domki miasta z oddali.

Do kosztów nie wliczam wymienionej na korony stówki, bo było tak drogo, że i tak nie było na co sensownie jej wydać, więc wróciła do Polski. Nie wydaliśmy zatem ani grosza na miejscu.

Wysepki Oslo

Jedna z wysepek

Oslo ze wzgórza

Przyroda w Oslo

Przystanek łódek

Paweł Burzymowski

[fb-like]