Miejsce: Alpy Graickie, Francja, Mt. Blanc
Czas: 10 dni
Skład: 3 osoby (rodzeństwo)
Liczba przebytych kilometrów: ok. 4000 km w poziomie, niecałe 5km (bezwzględnie) w pionie
Sposób transportu: autostop
Noclegi: namiot
Wskazówki:
- Namiot da się rozbić wszędzie! – to kwestia tylko przezwyciężenia własnego oporu.
- Uśmiech na twarzy gwarantuje złapanie stopa najczęściej w < niż 0,5 godziny nawet w największej dziurze (testowane przez 3 osoby z wielkimi plecakami).
- Do jazdy na stopa po europie polecam atlas samochodowy wydawnictwa Pascal. Koniecznie wersja zszywana! Inaczej będą Wam kartki po autostradzie fruwać J Główna zaleta: są na nim ponaznaczane wszystkie stacje benzynowe i można nauczyć się europejskich flag. Wada: trochę drogi (ok. 40zł),
ale rekompensuje to jego wytrzymałość. - Tirowcy mają na stacjach benzynowych darmowy dostęp do prysznicy. Jak się któregoś ładnie poprosi – kąpiel darmowa!
- Aby zdobyć Mt. Blanc nie trzeba być świetnym alpinistą. Wystarczy mieć odpowiednią kondycję, raki, czekan, kask, łopatę śnieżną, linę i uprzęże. A obowiązkowo zdrowy rozsądek!
- Polecam szukanie noclegów na CouchSurfing.com. Fantastyczni ludzie i darmowe nocowanie na wygodnej sofie.
Koszt:
- transport: ok. – 90zł (podczas podróży postawiono nam obiad, śniadanie i 2x kawę)
- noclegi: 0 zł
- jedzenie: ok. 250zł zakupy w Polsce + francuskie wino, ser i bagietki: ok. 50zł + prezenty dla kierowców (pocztówki, naszywki): 30zł
- butla gazowa: 40zł
- przejazd kolejką z Chamonix: ok. 150zł.
- sprzęt alpinistyczny własny bądź pożyczany od znajomych.
SUMA: 520 zł ( – 90zł)
Opis:
Lipiec 2009 roku. Była nas trójka: Kacper, Weronika i Basia Peek. Idea prosta: kompletujemy sprzęt, pakujemy plecaki, dochodzimy do pierwszej asfaltówki… i witaj Mt. Blanc! Podróżowaliśmy autostopem. Aby dotrzeć w Alpy Graickie musieliśmy przejechać przez Niemcy i Szwajcarię. Plan pierwotny opierał się na przekroczeniu granicy szwajcarsko – francuskiej. Jednak nie mogliśmy oprzeć się okazji przejechania przez najdłuższy tunel pod Alpami miedzy Włochami a Francją. Wbrew wszystkim niedowierzającym głosom – udało nam się dotrzeć z naszej rodzinnej miejscowości (ok. 20 km na zachód od Gdańska) do Chamonix w niecałe 50 godz. Nie wiem czy to wystające z plecaków w środku lata łopaty śnieżne i czekany, czy plącząca się wśród raków 60 – metrowa lina przyciągała wzrok kierowców. Problemu z łapaniem okazji nie mieliśmy.
Podejście na Mt. Blanc nie należy do trudnych technicznie. Największą przeszkodą okazuje się brak kondycji i odpowiedniej aklimatyzacji. „Biała góra” to bardzo komercyjny szczyt. Nie brak tu alpinistów, którym obca jest etyka górska. Podejście podzieliliśmy na 4 etapy. Pierwszy: Chamonix
(ok. 1000 m n.p.m) – Tête-Rousse (3167 m npm.). Wjazd kolejką na wysokość 2050 m npm. Następnie mozolne podejście z pełnym obciążeniem. W schronisku Tête-Rousse zostawiliśmy część zbędnych bagaży. Etap drugi: Tête-Rousse – Gouter (3817 m n.p.m). Z Tête-Rousse wyszliśmy o 4 nad ranem. Musieliśmy pamiętać, aby dzień wcześniej wszystkie szczelne opakowania podziurawić. Inaczej eksplodowałyby nam
w plecakach z powodu różnicy ciśnienia! Do Gouter dotarliśmy po 2,5 godziny, dzięki czemu mieliśmy cały dzień na odpowiednie zaaklimatyzowanie i rekonesans.
Gdy przygotowywaliśmy się do ataku szczytowego (etap 3), na stromym podejściu przez lodowiec w świetle księżyca majaczył daleko przed nami łańcuszek niebieskiego światła. Czasu, na osiągnięcie szczytu i bezpieczne zejście mieliśmy coraz mniej. Wyszliśmy o 2,5 godziny za później niż się zaleca (unikając w ten sposób niebezpiecznych mijanek na grani szczytowej). Góry okazały się dla nas łaskawe. Szczyt osiągnęliśmy trzeciego dnia od momentu wyjścia z Chamonix. Z etapem 4 (bezpieczne zejście) mimo ogromnego zmęczenia nie mieliśmy problemu.
Wyprawę dedykowałam Ani Pasek – doktorantce w instytucie geografii UJ, która zginęła podczas zdobywania Mt. Blanc w 2007 roku.
- Na szczycie (4810 m n.p.m). Radość wielka. Trochę przyćmiewana przez wizję schodzenia w miękkim już śniegu. Mimo że z namiotu wychodzi się ok. 3 w nocy – zejście ze szczytu odbywa się po godz. 15.00. Trzeba będzie uważać na wąskiej, śnieżnej grani. Wysokość powoli daje się we znaki.
Barbara Peek
[fb-like]