Autor:

Tomasz Sierżański

Miejsce:

Lozanna, Szwajcaria

Czas podróży:

30.04.2012-6.05.2012

Ilość pokonanych Km:

2500

Ilość osób:

1

Noclegi:

namiot, couchsurfing

Koszty na osobę zł:

200zł

Środki transportu:

autostop

Wskazówki dotyczące odwiedzonego kraju:

Uważajcie na kierowców – są tak mili, że zawsze chcą Cię przepuścić na przejściu dla pieszych (nawet jak stoisz przed nim tylko po to, żeby podziwiać widoki).
Nie pijcie lokalnego wina – drogie i średnio dobre.
Wjeżdżając lub wyjeżdżając do Szwajcarii unikajcie załadowanych tirów – przechodzą one kontrole na granicy i wjazd/wyjazd zajmuję trochę dłużej (jak dużo dłużej to nie wiem, bo udało mi się nie jechać załadowanym tirem)

Wskazówki dotyczące obniżenia kosztów podróży:

Najlepiej kupować w sklepach Aldi, Denner, Migros lub Coop (w kolejności od najtańszego).
Przydaję się znajomość języka francuskiego (w zachodniej części) – o ile na ulicy dogadasz prawie z każdym w języku angielskim, to tabliczki informacyjne przy atrakcjach w większości są tylko po francusku.

Opis:

To była wspaniała przygoda!
Wyjechałem zbyt późno, pojechałem nie tam, gdzie powinienem, spałem przy parkingu, a wiewiórki cały czas rzucały czymś w mój namiot. Każdy, kto mnie podwoził, mówił mi, że jestem szalony. Ostatecznie jednak w dwa dni dojechałem z Wrocławia do Lozanny w Szwajcarii. Przejechałem przez Niemcy, kawałek Austrii i całą Szwajcarię – wszystko bez pośpiechu, spokojnie jedząc rodzynki. 1/3 drogi pokonałem ze studentką z Zurychu (która nie wiedziała jak jechać, więc radośnie błądziliśmy razem).
Dwa dni spędziłem na zwiedzaniu Lozanny – ciągle chodząc w górę i w dół, ponieważ całe miasto położone jest na zboczu. Na koniec nie odmówiłem sobie wycieczki rowerowej i okupowania placu zabaw. Lozanna jest piękna a ludzie mili i zawsze chętni do pomocy. Miasto jest również bardzo czyste, ponieważ służby miejskie codziennie wielkimi odkurzaczami czyszczą chodniki. I spróbowałem pysznego szwajcarskiego sera i czekolady! Już w samym tylko jedzeniu można się zakochać! I jeszcze ten widok z okna – rano, po przebudzeniu widziałem Alpy! Widziałbym nawet sam Mont Blanc, gdyby nie zasłaniała go inna góra. I gdyby drzewo nie zasłaniało góry, które go zasłaniała…
Powrót zajął mi 3 dni – bo przecież nie spieszyło mi się i musiałem sobie ucinać drzemki w środku dnia. Znowu zabłądziłem – musiałem nadrobić jakieś 200-300 km. Kiedyś kupię sobie dokładniejszą mapę, obiecuję 🙂 Szczęśliwie na swojej drodze spotkałem wyjątkowo uczynnych ludzi (wliczając w to innych autostopowiczów), między innymi Czecha, który specjalnie nadrabiał spory kawałek drogi, żeby wysadzić mnie w odpowiednim miejscu oraz Słoweńca, który dzięki mnie uniknął mandatu. A przynajmniej on sam tak uważał 🙂 I nawet zostałem zaproszony na rejs przez ocean (ale to dopiero w przyszłym roku).
Wróciłem brudny, zmęczony i ogromnie szczęśliwy, że pojechałem sam stopem przez Europę.

Więcej na: http://student-gotuje.blogspot.com/2012/05/fondue-czyli-podroz-do-szwajcarii-i-na.html

autostopem do szwajcarii

[fb-like]