Miejsce: Bieszczady
Czas: cztery noce i ciut dłuższe cztery dni
Skład: para
Liczba przebytych kilometrów: ~600km na czterech kołach, i ~60 000m na nogach
Sposób transportu: busem do Wolnej Republiki i dalej pieszo
Noclegi: namiot, schron, schronisko i bus (cztery noce)
Wskazówki:
- autobusy w Bieszczadach poza sezonem kursują rzadko;
- przewoźnik Veolia Transport (który tam posiada monopol) lubi się spóźniać;
- schronisko turystyczne (tak oznaczone na mapie) w Wołosatym tak naprawdę nie jest schroniskiem turystycznym, a właścicielka nie ma wyrzutów sumienia nie przyjmując późnym wieczorem dwóch studentów przy kiepskiej pogodzie;
- doskonałym schroniskiem jest Bacówka PTTK pod Małą Rawką, z możliwością rozbicia namiotu za 10pln i noclegiem zastępczym za 15pln – świetny klimat panuje w tym miejscu, do tego lokalizacja również jest cudna – widoki z Małej i Wielkiej Rawki !
- polecam omijać główną magistralę beskidzką (szlak czerwony), ponieważ jest dość tłoczny
- można spotkać wiele ciekawych zwierzątek !
Koszt: bus Kraków – Sanok = 25pln, bus Sanok – Ustrzyki Górne ~ 10pln; nocleg w busie = 0pln, nocleg pod namiotem = 0pln, nocleg u księdza w Ustrzykach Górnych = 16pln, nocleg zastępczy w bacówce pod Rawką = 15pln; jedzonko i picie na cztery doby ~50pln;
co łącznie daje nam 150pln za piękne 4 dni w Bieszczadach !
Opis:
Majówka. To tak, bus nocny z Krakowa do Sanoka, tam przesiadka na kolejny do Pszczelin (na dworcu PKS w Sanoku płaci się osobno za pisuar i osobno za umywalkę ! należy dopłacić 20gr za przyjemność umycia rąk), a stamtąd szlakiem w stronę Halicza. Pogoda miała być ładna w ów dzień, ładna nie była, ale zła też nie. Padało nie padało. Więc nie zdążyliśmy zrobić Halicza i zeszliśmy koło 20 do Wołosatego gdzie nie zostaliśmy o dziwo przyjęci na noc i musieliśmy spacerować w deszczu do Ustrzyk (koło 6km), gdzie po przybyciu na plebanie zamieszkaliśmy u księdza ! Drugie dnia miało być brzydko – wg naszych prognoz przygotowanych przed wyjazdem, natomiast przy wejściu na szlak (płatne !) było info, że będzie super słoneczko – no to fajnie – idziemy do góry. Gdy doszliśmy na połoninę (tzn. odkryty teren) zaczął się GRAD. Był to GRAD, który sypał na nas przez ponad godzinę – na złośliwość losu – aż do momentu wejścia do lasu – wtedy przestało padać. I tak kilka noclegów, fajne imprezki przy bacówkach. Widzieliśmy do tego kilka ciekawych owadów, które się akurat mnożyły, kałużę pełną pijawek, jelonki, sarenki, drapieżne ptaki, płazy lub gady – bo nie mogliśmy dojść do porozumienia czy te jaszczurki to płacy czy już gady. Dzięki !
Remo
[fb-like]