Miejsce: Autostopem do Nachiczewanu przez Turcję, Bułgarię, Rumunię, Węgry, Słowację. Nachiczewan jest eksklawą Azerbejdżanu wciśniętą między Iran, Armenię i Turcję.
Czas: jeden miesiąc od wyjścia z domu do powrotu
Skład: dwóch podróżników
Liczba przebytych kilometrów: W tamtą stronę: 3 862 km, z czego: – 148 km pociągiem na trasie Bukareszt – Constanta. Bardzo nie chcieliśmy spędzić kolejnej nocy w naszym życiu na Gara du Nord, wobec czego wsiedliśmy w jedyny pociąg, który jechał mniej więcej w kierunku naszej podróży. – 558 km autobusem na trasie Trabzon – Igdir. Złapany na stopa mężczyzna najpierw podrzucił nas ponad 800 km spod Istanbułu do Trabzonu, przyjął nas w domu jak rodzinę, a następnego dnia dał nam bilety na autobus do Igdir – tłumacząc, że niebezpiecznie tak autostopem podróżować. – pozostałe km – autostopem Z powrotem: 3 573 km, wszystko autostopem, w tym mój rekordowy autostop – 1400 km jednym autem.
Sposób transportu: Autostop
Noclegi: Na trasie – najczęściej namiot, prócz tego spotkani gościnni ludzie. W Istanbule, gdzie zatrzymaliśmy się na kilka dni – dach hostelu w pobliżu Hagii Sofii za 7 euro/noc (hostel Sinbad). W Nachiczewanie – akademik Uniwersytetu im. Heydara Aliyeva w Nachiczewanie (za darmo oczywiście)
Wskazówki:
- Turkowie, w przeciwieństwie do Azerów, są bardzo otwarci, dlatego warto z nimi rozmawiać, targować się z handlarzami itp – można w ten sposób załapać się na bezpłatny nocleg, obiad albo kupić na bazarze sziszę za grosze.
- W Turcji niewiele osób mówi w innym niż turecki języku, ale nie należy się tym przejmować – oni mówili po turecku, my mówiliśmy po polsku i doskonale się rozumieliśmy.
- Autostop w Turcji działa naprawdę sprawnie, szczególnie na wschód od Istanbułu. Problemem są jedynie zapchane samochody – Turcy rzadko jeżdzą w mniej niż 5 osób w pojeździe J Jadąc do Turcji z Polski można szukać tureckich TIRów na stacjach i parkingach, chociaż warto wiedzieć, że nie jest to najszybszy sposób doautostopowania się do Turcji.
- Wjeżdżając do Nachiczewanu lub właściwego Azerbejdżanu warto NIE mieć w paszporcie wizy ormiańskiej. Ja miałem, przebywałem w Armenii całe 24 godziny rok wcześniej, to wystarczyło aby wzbudzić podejrzenia celników azerskich. Skończyło się na dokładnym wypytaniu o cel podróży do Armenii. Gdy okazało się, że nie jestem ormiańskim szpiegiem, zostałem wpuszczony do Azerbejdżanu.
Koszt:
- noclegi – Istanbul – Hostel Sinbad – 10 EUR za pokój wieloosobowy lub 7 EUR za spanie na dachu (polecam, super opcja! widok na morze z jednej strony i Niebieski Meczet z drugiej). Ponieważ w Nachiczewanie byliśmy na zaproszenie Uniwersytetu im. Heydara Aliyeva, rezydowaliśmy tam w akademiku przy Uniwersytecie. Standard mocno wschodni, if ju noł łot aj min.
- jedzenie – W Turcji i Azerbejdżanie jedzenie jest tanie. Różni się jakością – Turkowie w zasadzie wszystko mają przepyszne, ich kuzyni ze wschodu wpisali się w mojej pamięci jako raczej mierni kucharze.
- transport – Ponieważ większość drogi przebyliśmy stopem, nie była to poważna pozycja w naszym budżecie. Poza autostopem, W Turcji warto przemieszczać się autobusami – nie są drogie, a standardem wyprzedzają PKS o epokę.
SUMA – nie oszczędzając na jedzeniu i atrakcjach turystycznych, wyjazd kosztował nas ok. 900 zł na głowę.
Opis:
Za punkt przelomowy naszej podrozy mozemy uznac chwile, kiedy spotykani ludzie przestali nas pytac, gdzie jest Nachiczewan. Zaczeli pytac, gdzie jest Krakow.
Przemiescilismy sie wiec w przestrzeni dosc konkretnie. Na nachiczewanskiej granicy przemiescilismy sie natomiast w czasie. Wprost do Zwiazku Radzieckiego.
-A czemu wizy nie ma?
-Nie ma, bo wasza ambasada w naszym kraju ma urlop
. -A czemu tu przyjezdzacie?
-Na zaproszenie waszego uniwersytetu, ktory papiery konieczne do uzyskania wizy mial poslac juz wieki temu
-A w Armenii byliscie kiedys? Co tu odpowiadac, skoro ormianska wiza w paszporcie Macka, zdradza go, jak nie przymierzajac papierowy Judasz.I zaczyna sie tlumaczenie:
– W zeszlym roku, bo to taka sprawa, ze byla w wojna w Gruzji i Polska ewakuowala stamtad swoich obytawateli samolotem, ktory startowal z Erewania. Jeden dzien w Armenii, z reka na sercu, nie wiecej. Jeden dzien w hotelu; litosci panie celniku. Wokol nas gromadzi sie juz znaczna czereda mundurowych oraz jeden niemundurowy w cywilnej koszuli, ktory dziwnym trafem zadaje najwiecej pytan
. – A o ktorej wyleciales z Armenii?
– O 23. (Przypadkiem pamietamy godzine lotu)
– A nie bylo to juz aby po 24?
– Nie.To byla 23.
Egzamin z Armenii zdany na poziomie dopuszczajacym, zaczynamy kolejny blok pytan:
– Jestescie alpinistami? (Aparaty fotograficzne mamy przypiete do plecakow wspinaczowymi karabinkami.)
– Tak, alpinistami rowniez. – To jak sie nazywa ta gora? (Tutaj celnik macha reka w strone Araratu.)
– Ararat – wychylam sie niefortunnie.
– Kto wam powiedzial, ze tak sie nazywa? To ormianska nazwa i podla propaganda!
– Agri Dag! – probujemy ratowac sytuacje turecka nazwa.
To o co wlasciwie chodzi w Nachıczewanie? Jako, ze dotarlismy na miejsce, nalezaloby sie pare slow wyjasnienia. Po co, jak tam i co tam. Liczylismy troche na to, ze zdobedziemy te niezbedne informacje od mıeszkancow, ale oni sami nie bardzo wiedza. Bo po tureckiej stronie granicy wzdychaja tesknie: „Ach Nachiczewan, ach jak to u nas.”, a juz u siebie pytaja przyjezdnych:
– Co robicie na tej zapomnianej przez Boga ziemi?
Zapytal nas o to w nienagannym rosyjskim starszy pan w Culfie. Culfa lezy nad iranska granica, ale prawde mowiac w Nachiczewanie wszystko lezy nad jakas granica, strefa pograniczna, lub – wyjatkowo – w poblizu otwartego przejscia. Odpowiedz na pytanie starszego pana wyrzucilısmy z pluc strumieniem goracego powietrza, prosto w 40 stopniowy, pylisty upal.
– Ogladamy sobie. No bo co tu innego madrego powiedziec?
Maciej Chmielecki
[fb-like]