Miejsce: Paryż, Antwerpia, Bruksela, Amsterdam
Czas: 200 godzin (8 dni)
Sposób transportu: Autostop ekspresowy
Noclegi: Namiot + noclegi u wozicieli
Koszt: +220 euro (110 na łebek)
Wskazówki:
Noclegi:
- w Paryżu proponuję namiocik na zielonych terenach pod Chateau de vincennes (stacja metro o tej samej nazwie) – nikt nas nie napastował, a możemy mówić, że w stolicy Francji spaliśmy na terenie XIII wiecznego zamku. Ha!
- Bruksela- park pod Atomium. Miejsce przewspaniałe, tuż przy wylotówce i pętli tramwajowej.
- Antwerpia- jedźcie spać do Brukseli, a nie szukać jakiejś speluny na prowincji. Pff…
- Amsterdam- STACJA BENZYNOWA NA WYLOCIE z Amsterdamu tu- http://maps.google.pl/maps?hl=pl&ll=52.332041,4.912788&spn=0.003252,0.006899&t=h&z=17&vpsrc=6
Tylko uważajcie, bo w nocy KANAŁ wokół stacji wygląda jak betonowa, nieużywana droga w sam raz na rozstawienie namiotu. Nie. To kanał. Jest mokry, zimny, śmierdzi, a ubrań po kąpieli weź nie da się doprać.
Porady:
- Jedziesz stopem na zachód- bierz dziewczynę o słowiańskiej urodzie. Kierowcy zwariują na jej punkcie i nawet Reich stanie przed wami otworem.
- Nawet jeżeli nie jesteście parą udawajcie, że jesteście. No chyba, że Ty/Twe dziewczę lubisz/lubi pijanych Turków.
- Jeżeli nie przeszkadzają Wam pijani Turcy czy nie-do-końca-normalni Francuzi mówcie, że nie jesteście parą. Mniemam, że szanse na darmowe WSZYSTKO były dzięki temu niepomiernie wyższe, gdy wieźli nas mężczyźni.
- Chcesz jechać za psie pieniądze, a nie wierzysz, że są w UE kraje, gdzie mimo kryzysu ludzie Cię nakarmią? Kuchenka turystyczna firmy Idealgas + 2 wkłady gazu kosztuje 35 złotych (Kraków), kilo ryżu z Biedronki 3 złote, 12 kostek rosołowych made in Auchan 1,20. Do wrzącej wody wrzucamy kostkę rosołową i ryż- mamy pyszną, zapychającą „Le soup d’eau et carre du potage”® . Polecam też ziemniaki w proszku z Kauflandu- dwa pudełka zapałek cudownego proszku zalane wodą (KONIECZNIE z kostką smakową ziołową/grzybową/jaki tam smak chcecie. Nie trzeba przyprawiać a puree jest cudowne!) zapchają i zadowolą nawet najbardziej wybredne gardła.
/Ok wiem, że to nie jest „luźne i lekkie i ogólne spostrzeżenie, aczkolwiek przydatne w drodze” ale to informacja na wagę złota. Gdziekolwiek nie będziecie jecie właściwie za darmo. Syty obiad za 30 groszy pod Luwrem. Czemu nie?/
- Nie chcesz problemów z La Securite i oskarżeń o terroryzm? Nie wnoś do Luwru butli z gazem. Kuchenki gazowej też nie. Mają tam taki fajny, lotniskowy rentgen, który prześwietla plecak i widzi co masz w środku…
- Luwr to świetna przechowalnia bagaży (DARMOWA). Do Mony Lizy i tak w morzu żółtków nie dopłyniesz, a za wzięcie dziewczęcia „na barana”, żeby mogła zobaczyć te bazgroły możecie zostać wyproszeni z sali. A „Koronacja Napoleona” Davida jest i tak 100 razy lepsza.
- We Francji mów po Francusku. Naprawdę. Instead of speaking Your excellent english, sir naucz się 20-30 słów i czaruj Francuzów.
- Transport publiczny- Paryż- metro. Kontroli nie stwierdzono mimo nastu przejazdów z nieważnymi biletami. Jak ktoś się boi to za 6.50 euro (choć może już we frankach?) kupujemy dziecięcy na 12 przejazdów i w razie czego „ja pa francuski nie ponimaju mesjer”
- Bruksela- tramwaje. Poznane Polki mówiły, że kontroli NIEMAL nie ma, tramwaje ładne czyste i zadbane.
Antwerpia i Amsterdam- piechtobós. Miasta na tyle małe, że wszystko co warte zobaczenia da się zwiedzić na nóżkach. Zresztą bilet autobusowy w stolicy Holandii kosztuje 2,50 EURO!!!, nie ma zniżek. (Plecaki w Amsterdamie polecam zostawić na jednej z przymocowanych do nabrzeży łodzi, po co dźwigać, nie?) - Last but not least: Nim wyjedziesz upewnij się, że dziewczyna z którą jedziesz, dwa tygodnie temu nie zeszła się „w tajemnicy” z Twoim współlokatorem z akademika. I że on nie chce żeby jechała. Ważne!
Opis:
Znacie to uczucie, gdy kobieta robi wam w brzuchu dziurę? „Podnoś deskę”, „myj zęby”, „sprzątaj”…? Mnie O. przekonywała, żebym ją gdzieś zabrał autostopem. A że „daj kobiecie palec, weźmie rękę” to mało Świnoujścia, mało Pragi. W ostatni tydzień września pojechaliśmy na weekend do Paryża.
„Daj kobiecie rękę…”. Skończyło się na tym, że w 8 dni zrobiliśmy nieomal 4000 kilometrów, zwiedziliśmy 3 stolice i „zarobiliśmy” jakieś 900 złotych.
Do podróży zostałem zmuszony i nie żałuje. NIGDY (a swoje przejechałem) nie spotkałem się z taką prędkością stopa (co nie specjalnie dziwi zważywszy na wygląd towarzyszki) i serdecznością kierowców na zachodzie UE. Pierwszej nocy spaliśmy w mieszkaniu K. i L. w Strasbourgu, na drogę dostaliśmy od nich 20 euro. „Na wieże Eiffla”. W Paryżu- 2 propozycje noclegów, ale wybraliśmy namiot. Mimo to żona człowieka, który dowiózł nas do miasta cudów dała nam 50 euro. Ze łzami wzruszenia w oczach. Ukoronowaniem był Turek, który poza podwózką, załatwieniem noclegu u swej pracownicy, którą wylał za to z pracy (zbyt skomplikowane na 2000 znaków) wygrał z nami w kasynie 1500 euro. 150 dostało się niżej podpisanemu.
Budziliśmy się w Paryżu, zachód słońca oglądaliśmy w Niemczech, kolacje (za darmo) jedliśmy w Mastricht. Wzięliśmy ze sobą w sumie 25 euro. Przywieźliśmy grubo ponad 200. Bogactwo. Dzięki temu O. opłaciła czesne w szkole a ja mogłem się obijać i przez dwa miesiące nie szukać pracy.
Jednym słowem: Panowie- bierzcie ze sobą płeć piękną. Panie- męczcie kumpli o wycieczkę.
Dla chcących więcej: blog Kiraga Tu Byłem – ciut więcej o podróżach za naprawdę znikome pieniądze i nie tylko 🙂
Bartłomiej Kiraga
[fb-like]