Autor:

Krzysztof Rosłoń

Miejsce:

Turcja, Gruzja, Armenia

Czas podróży:

27 dni

Ilość pokonanych Km:

9300

Ilość Osób:

1

Noclegi:

pod chmurką, w namiocie, w gościnie u dobrych ludzi, w ciężarówce

Koszty na osobę zł:
  • transport: za darmo
  • komunikacja miejska w kilku miastach: 10zł
  • wiza turecka i armeńska: 85zł
  • pocztówki i znaczki: 61zł
  •  kopie zapasowe zdjęć i kafejka internetowa: 19zł
  • wyżywienie: 140zł plus trochę ryżu i makaronu z Polski, reszta jedzenia to to czym zostałem obdarowany przez ludzi

W SUMIE: 315 ZŁ

Środki transportu:

autostop

Wskazówki dotyczące odwiedzonego kraju:
  • w Rumunii omijajcie z daleka głośne grupki młodych Cyganów
  • w Gruzji zawsze warto mówić, że jest się z Polski – uwielbiają tam nasz naród!
  • Kazbek trzeba zobaczyć, a najlepiej na niego wejść 🙂
  • w Turcji (chyba jak wszędzie…) omijać słynne atrakcje, gdyż w większości przypadków są przereklamowane, a tłumy turystów odbierają przyjemność ze zwiedzania
  • zarówno w Turcji, Gruzji jak i Armenii, to że kierowca nie ma kilku zębów, ma tatuaże lub blizny i gęstą czarną brodę nie znaczy że jest mordercą. Sprawdzone wielokrotnie.
Wskazówki dotyczące obniżenia kosztów podróży:

Poniższe porady pomagają obniżyć koszty podróży raczej pośrednio, ale na prawdę są skuteczne. Po pierwsze: trzeba mieć tupet. Kiedy ktoś pyta czy chcesz u niego przenocować itp. nie odmawiaj, albo odmów tylko raz, grzecznościowo i niezbyt stanowczo. Kolejną ważną rzeczą jest otwarcie się na rozmowy z tubylcami. Wystarczy zacząć rozmawiać, a południowcy, szczególnie Gruzini, szybko zaproszą na herbatę, a może nawet na kolacje. W czasie rozmowy wtrącaj pojedyncze słowa z języka rozmówcy – złota metoda.
Co do łapania stopa… Nie przepuszczaj ani jednego auta bez próby zatrzymania i przepytaj dokładnie wszystkich kierowców na parkingu lub stacji paliw czy przypadkiem Cię nie podwiozą (nie poddawać się przy pierwszej odmowie).
Nie marnuj kasy na muzea 😛 Na takie rzeczy będzie czas na emeryturze.
Bierz ze sobą palik i małą butle z gazem. W połączeniu z zapasami ryżu bądź makaronu przywiezionego z Polski, można oszczędzić kupę kasy na jedzeniu. Spanie w namiocie to chyba sprawa oczywista, jeśli tniemy koszta 🙂

Opis:

Starczyło 7 dni by dojechać do Stambułu. Wszystko dzięki wspaniałym ludziom, którzy podwozili, służyli radą i gościli jak brata. Spod granicy tureckiej do metropolii przyjechałem z Benhurem . Był to pierwszy, ale nie ostatni napotkany kierowca, który po godzinach wspólnej jazdy zapraszał na kolacje do domu i z dumą przedstawiał mnie całej rodzinie. Z przepięknego Stambułu, miasta kolorów, bazarów i licznych kotów, kierowałem się cały czas na wschód. Wybrzeże Morza Czarnego pozwalało na częste kąpiele i przywracało siły zmęczonym nogą. Tuż za miastem Rize, regionem krzaków herbacianych, skierowałem się w góry Kaçkar. Nad pięknem tamtejszych szczytów rozpisywałbym się dłużej, gdyby nie to, że 3 dni później ujrzałem Ararat górujący nad Erewaniem. Widok cudowny i niezapomniany. Biały kolos na tle pustkowia. W Armenii, kierowca z którym tam przyjechałem „załatwił” mi transport powrotny. Wesoły Misza pokazał prawdziwe oblicze przyjaźni polsko-gruzińskiej, którą przypieczętowaliśmy toastami. Następnym etapem był główny cel całego wyjazdu – kaukaska góra Kazbek.
Pokonując Gruzińską Drogę Wojenną, dojechałem do Stepantsminda. Pięciotysięcznik do którego przykuty był Prometeusz jest bardzo popularnym miejscem wśród plecakowiczów. Tuż pod nim, na wysokości 2170m, znajduje się kościół Cminda Sameba z XIV wieku – miejsce święte dla Gruzinów. Do pełni szczęścia brakowało mi już tylko wejścia na jakiś szczyt. 2 dni później upatrzyłem sobie Erciyes Dagi, wulkan w… Kapadocji. Zwiedziwszy park narodowy Goreme, który pragnę polecić każdemu, pojechałem za Kayseri. Następnego dnia w południe zdobyłem najwyższy szczyt w życiu – 3916m n.p.m. Spełniwszy małe marzenie, pozostało mi tylko wypocząć na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Przez kolejne kilka dni przemierzałem turecką riwierę. Powoli zaczynałem drogę powrotną. Całą podróż obfitująca w przygody jest nie do ujęcia w kilkunastu zdaniach. Każdy dzień wart jest rozdziału, a każdy napotkany człowiek krótkiego wspomnienia.

Więcej na: http://sykkel.cba.pl/relacja_gruzja.htm

[fb-like]