kaukaz góry
Autor:

Emilia Rogalewicz

Miejsce:

Gruzja, Armenia.

Czas podróży:

1 miesiąc

Liczba przebytych Km:

9000

Ilość osób:

2

Koszy na osobę w zł:

Koszt na osobę to około 600zł. Największymi wydatkami jest niewątpliwie piwo i wyszukane potrawy (na wakacjach się nie oszczędza, nie?). Kilka noclegów w Tbilisi i Erewaniu to koszt rzędu 250zł, resztę pochłonęły atrakcje i transport publiczny – około 30zł za przejazdy metrem i autobusami komunikacji miejskiej. Pozostałe kilometry, czyli trochę ponad 9000, pokonaliśmy autostopem.

Środki transportu:

autostop

Jak tanio się przemieszczać? Jak tanio dotrzeć?

Tanio oznacza dla mnie 'za darmo’. Wszystkie inne kwoty, nawet jednocyfrowe, od razu przeliczam na ilość browarów i wtedy ponownie dochodzę do wniosku, że to i tak za dużo. Więc czy śnieg, czy deszcz – autostop najlepszy na wszystko.

Zresztą chyba każdy, kto był w Turcji wie, że stopa tam nawet nie trzeba łapać. Po prostu idziesz sobie idziesz, a tu nagle ktoś się zatrzymuje (czasem jedzie w tę stronę, w którą maszerujesz – czasem w przeciwną). No i później się okazuje, że może Cię zawieźć do najbliższej stacji benzynowej, ewentualnie 100 kilometrów dalej, czasem nawet 500, a jak masz fantazję, to i do Kazachstanu – bo tam ma rozładunek.

Autostop w Gruzji też jest przyjemny, o ile umiesz mówić po rosyjsku (choć w sumie ja znam tylko 'nie mamy pieniędzy’ i też działało). Armenia z kolei to kolejny autostopowy raj, więc jeśli komuś przyjdzie kiedyś do głowy korzystać z innych środków transportu w wyżej wymienionych krajach, to chyba mu się w głowie od bogactwa poprzestawiało. Choć marszrutki są tanie, ale wyglądają na mało wygodne.

W większych miastach można się trochę ucywilizować i zainwestować w metro lub autobusy. Koszty są maluteńkie, zwłaszcza, gdy umiemy wykombinować przejazd na bilecie studenckim (pożyczamy od kogoś kartę lub prosimy, żeby pozwolił nam z niej skorzystać i oddajemy równowartość ulgowego. Działa!).

Noclegi (Gdzie tanio spać?)

Warto dzielnie dźwigać przez pół świata namiot, bo można go rozbić praktycznie wszędzie (na przykład na trawniku pośrodku ronda…). Akurat w Gruzji i Armenii trzeba się przyzwyczaić, że czasem do takiego namiotu próbuje wejść krowa, ale poza tym nie powinno być żadnych niedogodności. W Turcji, jeśli bardzo nie chcemy spać w trawie, wystarczy uśmiechnąć się na stacji benzynowej – i zaraz znajdzie się kawałek ciepłej podłogi. Dobrze jest nie kryć się ze swoją bezdomnością, bo wszystkie trzy państwa są tak gościnne, że zaraz ktoś zaprosi nas do siebie.

W Armenii jak jakaś starsza kobieta zobaczyła, że łapiemy stopa, to po prostu zabrała nasze rzeczy i powiedziała, że nam ich nie odda, bo mamy się przespać w jej domu (’o czwartej po południu nic już nie złapiecie, trzeba iść na wypoczynek’). Wypiła z nami kilka kolejek i wyszła na całą noc do pracy, zostawiając nas zupełnie samych w swoim mieszkaniu. Rano napoiła nas jeszcze wódką, wykarmiła i złapała stopa.

W stolicach Armenii i Gruzji trzeba pytać o prywatne kwatery, ewentualnie o hostele dla podróżników. Nocleg z wyżywieniem to około 20/25zł za dobę, jeśli umiemy się dobrze targować – targować się trzeba wszędzie! Couchsurfing działa moim zdaniem słabo, ale warto zawsze próbować.

Co warto zjeść? (Regionalne potrawy i ich ceny)

Turcja, Gruzja i Armenia – moje ulubione kulinarne trio. W tym pierwszym, paradoksalnie, nie zachwyciły mnie kebaby. Moje serce podbiła za to baklava, czyli słodki wypiek z ciasta listkowego i masy orzechowej. Ciężko mi mówić o cenach jedzenia w Turcji, bo nigdzie nie pozwalano nam płacić – 'gość w moim aucie ma być najedzony i wypoczęty’ – więc nas karmili, karmili i karmili.

Kolejnym 'must eat’ jest lahmacun. Dowodem jego boskości są liczne fanpejdże na Facebooku – na przykład 'Sex, Lahmacun & Rock N’ Roll’, który zgromadził już blisko sto tysięcy fanów.

Gruzja to chaczapuri i khinkali – to drugie zachwyciło mnie tak, jak wszystkich zza granicy zachwycają polskie pierożki. Moje ulubione to mięsne, a także z serem (jest słony). W zależności od nadzienia i miejsca, w którym się stołujemy, cena khinkali waha się od 80 groszy do dwóch złotych za sztukę. Ja polecam 'Dom Khinkali’ w Tbilisi (przy ulicy Rustawelis Gamziri). Tanio, tanie piwo. No i przede wszystkim smacznie.

Słynne gruzińskie wino – jeśli nas nie stać na takie z górnej półki – nie różni się za bardzo od tego, które można u nas kupić w supermarkecie za 10zł.

Jeśli ktoś jest fanem tłustych i ostrych wypieków, to polecam coś jak ciastko francuskie, a nadzienie przeróżne – od wersji z kurczakiem czy mięsem mielonym, przez szpinak i grzyby, aż po masę z czerwonej fasoli. Jedzenie tanie (około 2zł), dostępne w każdej piekarni. Sycące i kaloryczne. I ciepłe!

W drodze do Kazbegi obowiązkowo trzeba zatrzymać się na szaszłyki!

Armenia kojarzy mi się z mięsem i wódką, czyli kojarzy mi się dobrze. Potrawy zbliżone do wymienionych powyżej. Wszyscy karmią czym się da, gdzie się da, więc z głodu nie umrzecie. Jeśli złapiecie stopa to liczcie się z tym, że na wejście każdy dostanie ćwiartkę i miętuska na zagrychę.

I oczywiście, jako najstarszy chrześcijański kraj, Armenia oferuje wódkę w kształcie krzyża (z wyrzeźbionym Jezusem i tak dalej…).

Cenne wskazówki dotyczące odwiedzanego miejsca:

Oprócz wskazówek kulinarnych wymienionych w poprzednim punkcie, w Tbilisi i Batumi radzę uważać na portfel, a w Erewaniu polecam zostać tak długo, jak tylko się da. W ostatni wtorek miesiąca pod słynnymi schodami stolicy Armenii odbywają się tradycyjne tańce ormiańskie – niesamowity klimat, trzeba to zobaczyć! Gdyby ktoś pokusił się o odwiedzenie cmentarza we wsi Noradus (niedaleko jeziora Sewan) – to niech nie wystraszy się małej dziewczynki, która biega między X-wiecznymi chaczkarami – to nie jest postać z horroru, ona prawdopodobnie poprosi Was tylko o gumę do żucia.

W Tbilisi warto zobaczyć wszystko, oprócz ogrodu botanicznego. Naprawdę, można się tam zgubić i umrzeć ze strachu szukając wyjścia, a roślinność jak wszędzie indziej.

I jeszcze jedno – kto wjeżdża pod klasztor Cminda Sameba z wynajmowanym kierowcą, ten zbrodniarz!

Opis:

Dlaczego podróże autostopowe są najlepsze na świecie? – bo jazda z nieznajomymi to dodatkowe atrakcje i przygody. Kilka razy prowadziłam tira, kilka razy jechałam z policją, raz nawet karetką na sygnale, raz autem bez podłogi, raz na stojąco w wypchanej ziemniakami ładzie. Ale prawda jest taka, że nawet 'zwykły’ stop może okazać się wyjątkowy ze względu na ludzi, których poznajemy.

A wiedzcie, że Turcja, Gruzja i Armenia potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć (no, może oprócz Batumi, które aż kipi turystami). Mimo wszystko w mieszkańcach i zwykłych ludziach spotkanych w drodze, znaleźć można mnóstwo dobroci, życzliwości i bezinteresowności – chyba wszystkich cech, o które tak ciężko w codziennym życiu.

Na podbój Zakaukazia wybrałam się z Kubą, zaprawionym w boju autostopowiczem. Dwunastego lipca rozpoczęła się przygoda, której nie zapomnę do końca życia – a że pamięć mam słabą, wszystko uwieczniłam na zdjęciach, filmach i w pamiętniku, który przeczytać można a blogu. 2000 znaków to tak mało, że starczy mi jeszcze tylko na podanie linku – zapraszam na www.podrozezajedenusmiech.blox.pl. (:

 

namiot na dziko gruzja

owce na drodze gruzja

[fb-like]