Skip to main content
search
0

Po kilku godzinach spacerowania w deszczu po Dublinie trzeciego dnia naszego wyjazdu utwierdziliśmy się w przekonaniu, że koniecznie trzeba wyjechać za miasto i zobaczyć Irlandię jaką zawsze sobie wyobrażaliśmy – zielone pagórki, owce, mgła, szare, kamienne zamki… Glendalough…

Niestety następnego dnia rano Bartek zaniemógł (żeby nie było żadnych wątpliwości – rozchorował się chłopaczyna, a nie przesadził z Guinnessem), dlatego korzystając z ostatnich minut baterii w laptopie (po co im te 3 bolce  we wtyczkach?) na podstawie kilku informacji „strzeliłem” w jedną z wielu atrakcji znajdujących się w okolicach Dublina i samotnie ruszyłem w trasę. Padło na Glendalough. Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę.

Jak dojechać do Glendalough z Dublina?

Jedynym sposobem na dostanie się w to oddalone od stolicy o 60 km miejsce jest autobus, który kursuje raz dziennie o tych samych godzinach (dla zainteresowanych: glendaloughbus.com) w jedną i drugą stronę. Pomiędzy przyjazdem, a odjazdem jest mniej więcej 4 godziny, które spokojnie wystarczają na zobaczenie najciekawszych atrakcji. Niestety jest to dość droga opcja, a na stopa trzeba by mieć zdecydowanie więcej czasu żeby dojechać do tego odludnego miejsca. Zaraz za miastem skonfrontowałem swoje wyobrażenia Irlandii z rzeczywistością i okazało się, że w tym przypadku stereotyp jest zgodny z prawdą. Wzgórza, trawa, owce. Coś pięknego…

Park Narodowy w Glendalough

Po półtorej godziny jazdy dotarłem do doliny położonej w Parku Narodowym Wicklow Mountains. Tam w profesjonalnym centrum informacji za grosze nabyłem mapę i wtedy dopiero zorientowałem się gdzie trafiłem. Na pierwszy strzał osada z klasztorem założonym przez św. Kevina w VI wieku! Zbudowane z szarego kamienia brama, kościół św. Kevina, katedra i niesamowita wieża otoczona ze wszystkich stron nagrobkami z celtyckimi krzyżami „wbija w ziemię”. Dookoła fantastyczne góry ze stromymi stokami i pogoda iście irlandzka – szaro, mgła i chciałoby popadać, ale nie może. Tuż obok osady, położone w tej samej dolinie dwa jeziora. Dolne i Górne. Niesamowite miejsce!

 

32 metrowa wieża obronna, w czasie pokoju z niej nawoływano mnichów na modlitwę

 

 

 

Osada Glendalough

Do dyspozycji miałem ponad 4 godziny i 9 różnej długości i trudności tras do wędrówek. Oczywiście wybrałem najtrudniejszą i najdłuższą opcję i oczywiście już na samym początku źle skręciłem, w efekcie wędrując nie szlakiem, a przecinką używaną podczas wyrębu lasu. Na szczęście nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Mogłem wędrować sam ścieżkami rzadko uczęszczanymi przez ludzi. Droga była niesamowita. Po prawej i lewej ciemny las i zbocza porośnięte dziesiątkami gatunków mchów i porostów. Co kilkanaście metrów źródło. Szedłem sam, nie hałasowałem, więc nie płoszyłem zwierzyny i udało się ustrzelić kilku mieszkańców lasu. Bez przesadzania, na tym odcinku czułem się jak w bajce.

Po tej trasie doszedłem do wniosku, że mógłbym mieć ogród złożony tylko z różnych gatunków mchu…

 

Tak zostałem skomentowany przez łanię, którą dojrzałem…

 

Relaksujący świergot ptaków …

 

Potem wróciłem na szlak i dotarłem do klifu, z którego było widać całą dolinę. Dla takich widoków się żyje.

To jest to! Od lewej, jezioro Górne, Dolne i osada…

 

Mając jeszcze ponad dwie godziny postanowiłem obejść dolinę dookoła. Co kawałek wzdychałem z wrażenia, opisać się tego nie da, mogę jedynie wrzucić kilka zdjęć, które oczywiście nie są w stanie zobrazować tej przestrzeni, ale spróbujcie to sobie wyobrazić.

 

Kozica

 

Ogromne głazy, które oderwały się od ściany skalnej i potoczyły w dół zbocza

Stadko łani, jelonków, tudzież innych parzystokopytnych…

 

Początek jeziora Górnego

Chyba nie mogłem lepiej trafić, żeby zobaczyć w jednym miejscu wszystkie najbardziej charakterystyczne elementy Irlandii. Celtycka kultura, niesamowite budowle, fantastyczne góry, jeziora, las, łąki, dzika zwierzyna… Jeżeli kiedyś będziecie w Dublinie koniecznie się tam wybierzcie. Na pewno nie pożałujecie!

 

 

Patryk Świątek

Autor Patryk Świątek

Lewa półkula mózgu. Analizuje, roztrząsa, prześwietla. Oddany multimediom i opisywaniu przygód. Laureat konkursów fotograficznych. Autor reportaży, lider stowarzyszenia "Łanowa.", założyciel "Ministerstwa podróży". Nie może żyć bez pizzy.

Więcej tekstów autora Patryk Świątek

Dołącz do dyskusji! 8 komentarzy

  • Marta pisze:

    Ten cmentarzyk ma niesamowity klimat! Zrobiłam ta parę naprawdę niezłych fotek parę lat temu 🙂

  • Marcin Nowak pisze:

    Niesamowite jak w takiej Irlandii okres glacjalny porobił szalone rzeczy tak nisko. Tzn na wysokości 500, 600 metrów są już kotły polodowcowe i kary. To właśnie jedno z takich miejsc. Dobra alternatywa na wyskok z Dublina właśnie. A jaka cena tego busa? Bo może da się z jakąś przesiadką w Wicklow może?

  • Elpioko20 pisze:

    Ja wlasnie jutro z dziewczyna wybieramy sie w te strony wiec juz wiem ze dobrze wybralismy… dzieki Kolego za tezdj.naprawde robia wrazenie… 

  • Kamila pisze:

    Cudnie. GB jest piekna prawie wszędzie. czyli oprócz mojego Portsmouth, gdzie jest kurna szpetnie i komercyjnie. zazdroszczę podróży!!!!! Wrażenie robi naprawde spore

  • Mateusz Macha pisze:

    Tam chyba chodzenie po górach nie jest zbyt popularne? Wnioskuję po ilości napotkanej zwierzyny… A poza tym bardzo miło jest poczytać o Irlandii w kontekście innym niż emigracja zarobkowa.

  • Cwirek pisze:

    Trafiłeś rzeczywiście w niesamowite miejsce. Można powiedzieć, ze kwintesencja Zielonej Wyspy choć akurat nie ma tam morza/oceanu/plaż. Znalazłeś klimat i to jest najważniejsze. Ja pomimo, że  podróżuję po Irlandii dosyć regularnie (http://www.wrobels.pl/category/podroze-po-irlandii/) to jeszcze do doliny Glendalough jeszcze nie trafiłem.

    pozdrawiam i życzę powodzenia w Paryżu!

  • Damian Milczarek pisze:

    Robi niesamowite wrażenie. Aż zacząłem planować podróż w te strony 😉

Miejsce na Twój komentarz

*