Podcast: Play in new window | Download
Zawsze mówili, że karnawał w Rio to piękne pupy, duże piersi i dzika samba! Zawsze pokazywali w telewizji i na zdjęciach, że to tańczące półnagie kobiety z piórami w barwnych pochodach. Zawsze wydawało się, że to jeden wielki pochód z kolorowymi platformami ciągnący się przez całe miasto. Nigdy tak bardzo moje wyobrażenia nie rozminęły się z rzeczywistością.
Zacznijmy od rozdzielenia ziarna od plew.
Platformy z tańczącymi tancerkami machającymi gołymi pupami faktycznie można w Rio znaleźć. Na sambodromie. Występy te można oglądać siedząc na specjalnie przygotowanych trybunach. Oczywiście trzeba za to słono zapłacić. Bilety oscylują w okolicach kilkuset złotych. To właśnie ten pochód relacjonuje telewizja i z niego obrazki trafiają do kolorowych gazet. Niestety z prawdziwym karnawałem nie ma on wiele wspólnego.
Tak naprawdę karnawał w Rio to takie połączenie Woodstocku, Juwenaliów i Sylwestra. Pozamykane szkoły, sparaliżowany transport, tony alkoholu, muzyka, zabawa, śmiech, totalna tolerancja. Przez pięć dni grube setki tysięcy ludzi bawią się na ulicach miasta zapominając o normalnym świecie.
Ten czas trzeba podzielić na dwie wyraźne części. Dzień i noc. Poniżej opowieść o karnawale w Rio de Janeiro, w której głównym narratorem będą fotografie.
Dzień
W trakcie dnia w całym mieście odbywają się dziesiątki imprez potoczne nazywanych „blocos”. Blocos mogą być różne. W formie pochodów lub statycznych koncertów. Klasyczne, bębniarskie lub tematyczne, jak to na zdjęciu poniżej, na którym grana była tylko muzyka Beatlesów. Tak przy okazji to 5 minut po tym jak je zrobiłem jakiś spryciarz stojący obok pozbawił mnie portfela. Blocos różnią się też skalą. Te mniejsze przyciągają po kilka setek widzów. W tych największych uczestniczy nawet po 150 tysięcy ludzi.
Na ulicach ciężko znaleźć wtedy osoby, które nie miałyby na sobie jakiegoś przebrania. Panie gustują raczej w klasycznych formach.
A Panowie za wszelką cenę próbują się wydurnić. I trzeba przyznać, że wychodzi im to doskonale.
Niektórzy swoją oryginalność próbują podkreślić efektem skali,
a niektórzy wielkością
i funkcjonalnością swojego przebrania (z chmurki na głowę tego Pana leciała woda).
Niektórym wystarczy urok osobisty,
a niektórzy muszą co nieco odsłonić.
I chociaż wielu Panów, próbowało zamienić się na te kilka dni w kobiety,
„tego czegoś” nie da się załatwić przebraniem i nie dawałem się nabrać.
Chociaż w przypadku „Aniołka” niewiele brakowało…
Część mieszkańców na ten czas wyjeżdża z miasta gdzie pieprz rośnie, część chowa się w swoich domach i bocznych uliczkach,
a część traktuje karnawał jak okazję do zarobienia dodatkowego grosza np. robiąc na ulicy pyszną caipirinhę z maracują – najlepszy z lokalnych drinków.
Policjanci na ten przykład mają w ciągu tych 5 dni znacznie więcej pracy.
A nie. Jednak nie. Bo prawda jest taka, że w czasie karnawału każdy robi co chce, gdzie chce i jak chce. Na przykład zajeżdża na skrzyżowanie swoją „super furą”, otwiera bagażnik i odpala bardzo głośną, skoczną muzykę. Nie wiadomo po co.
Budki telefoniczne też są w tym czasie przygotowane na przeciążenia sieci komórkowych.
Rzeczą, która bardzo rzuca się w oczy jest fakt, że w imprezach uczestniczą ludzie w każdym wieku. Ta starsza Pani tak ruszała pupą, że aż trudno było uwierzyć.
W pewnym momencie wyzwała nawet na taneczny pojedynek jedną z młodszych dam i jak pewnie się domyślacie rozłożyła ją na łopatki.
W najstarszej części Rio, w Santa Teresa co roku odbywa się tradycyjne blocos.
Na czele pochodu sambę tańczy miss dzielnicy.
W pięknej obstawie.
Za nią maszeruje orkiestra złożona w 90% z bębniarzy.
A za nimi ciągnie się taneczny tłum. Wygląda to mniej więcej tak:
Noc
W nocy klimat jest nieco inny. Alkohol leje się strumieniami, można go kupić zawsze w promieniu kilku metrów.
Większość uczestników zabawy jest już w tym czasie mocno pijana. Nieważne staje się gdzie się stoi i co się pije.
Nieważne, że stroje nieco podupadają na „zdrowiu”.
I że odsłaniają coraz więcej.
W oczach zaczyna się mienić i spotykamy na swojej drodze osobliwe postaci nie wiedząc czy są prawdziwe czy nam się wydaje, że istnieją. Zarówno na ulicy,
jak i w knajpie.
Na ulicach walą się sterty śmieci. Co bardziej przedsiębiorczy zbierają puszki, żeby wymienić je potem w skupie na realne Reale.
Naszym przebraniem na ten czas była niezawodna plandeka, która co jakiś czas stawała się „miejscem” imprezy dla tłumów miejscowych chcących schronić się przed deszczem i chcących pobawić się chwilę w „stonogę”.
A kiedy nie dało wypić się już więcej alkoholu,
trzeba było wracać do domu. I chociaż złapanie nocnego autobusu w Rio to prawdziwe wyzwanie to widok takiej Pani kierowcy wynagradza wszelkie trudy.
A z góry to miasto wyglądało wcześniej tak niewinnie…
[fb-like]
Super te zdjęcia. Chciałabym kiedyś tam pojechać
Piękne zdjęcia. Tęskni się za Brazylią znów
Wow, super fotorelacja i oddaje klimat tej imprezy…. niesamowite!!
Rewelacja! Tak fantastycznie opisane i udokumentowane, że wracałam do wpisu kilka razy, za każdym mając taki sam uśmiech na twarzy 😀
Fajnie że pewien mit został obalony, zdecydowanie bardziej wolę takie szczere relacje z punktu widzenia bezstronnego obserwatora, niż medialną, komercyjną i wybiórczą papkę 😀 Tyle miejsc na świecie jeszcze do zobaczenia i opisania, że aż życia brakuje :)) Zapraszam do odwiedzin mojej strony o podróżach, głównie z rejonów górskich! https://naprzeciwprzygodzie.wordpress.com/
Konkret, tak dawno nie czytało i oglądało mi się tak dobrze 🙂
Jest plandeka 🙂
Bardzo fajna relacja 🙂
a co do karnawału w Rio jakoś takie to zwyczajne… jak dla mnie za dużo alkoholu.
Bardziej podoba mi się karnawał w Wenecji http://www.alestrona.net/466/carnevale_di_venezia_karnawal_w_wenecji.html
może kiedyś uda mi się to zweryfikować jak to w rzeczywistości wygląda 🙂
Cudnie! To przeciwieństwem jest karnawał w Meksyku. Sambodromy z fajnymi laskami za darmo, a poza tym zakaz sprzedaży alkoholu wieczorem, a w niedziele to już od obiadu.
:))))
miałam okazję uczestniczyć w takim karnawale, na początku- szok,ale super przeżycie:) Było dokładnie tak samo jak pokazaliście. Uczestniczyłam w blocos gdzie tematem były kobiety:) co drugi facet na ulicy był przebrany za kobietę,wszyscy na luzie,uśmiechnięci 🙂 a w nocy szaleństwo, wszedzie syf,mnóstwo ludzi na ulicach,piwo lało sie po ubraniach,wszedzie muzyka, wszyscy pija i tańczą na ulicach, kolejki do klubów.Warto polecieć i przeżyć taki prawdziwy karnawał a nie ten telewizyjny 😉
Bardzo fajne zdjęcia, ale co do sambodromu, to nieprawda:) Bilety można kupić od koników stojących przed sambodromem już za odpowiednik 40 złotych, ale do tego trzeba mieć znajomych Brazylijczyków:) Poza tym, karnawał to zdecydowanie impreza dla ludzi młodych, starszych właśnie prawie wcale nie ma, chyba że właśnie na sambodromie lub na ulicznych pokazach szkół samby.
Poczucie humoru to masz:-) Kupuję!
Super przedstawiony ten karnawał, taki bardzo „swojski” 😉
Świetna relacja – i znowu okazuje się, że telewizja kłamie.
(ale i tak chciałabym zobaczyć tą uliczną wersję festiwalu)
Jak dla mnie rewelacja. Zdjęcia super, a relacja jeszcze ciekawsza. Stawiam jako jeden z następnych celów – karnawał…
Super relacja! Szkoda, że taka krótka i mało wyczerpująca. Czekam na więcej!
Świetna relacja, ubawiłam się, dzięki! 🙂
Świetnie napisane! Ale nie zniszczyło to naszej percepcji o karnawale, bo w Lizbonie wygląda to podobnie, tylko na mniejszą skalę.