Zupełnie na przekór wszystkiemu moimi ulubionymi miejscami w Paryżu są te najbardziej popularne. Wzdychaliśmy kiedyś wspólnie z Patrykiem nad sylwetką wieży Eiffla. W Luwrze mógłbym spędzić tydzień z kolei do muzeum w Pałacu Inwalidów chętnie bym się wprowadził. Łuk Triumfalny daje natomiast szansę dokonywania zabawnych obserwacji socjologicznych i oferuje najciekawszy widok na całe miasto.
Efekt 30 lat budowy nawiązującego do rzymskiego pojęcia chwały pomnika uwiecznia pamięć o losach żołnierzy epoki napoleońskiej. Szereg postaci biorących udział w kampaniach cesarza Francuzów, bądź będących gdzieś obok, to osobowości, które swoimi postawami zapracowały sobie na wręcz mistyczne traktowanie. Czy Vidocq, czy Ney, Bessieres, Bernadotte, Talleyrand – Łuk wieńczy żywot tuz tamtej ery i stojąc na jego dachu czuję, że oddycham powietrzem wypełniającym w czasie III koalicji antyfrancuskiej korytarze pałacu Tuileryjskiego i Wersalu.
Góra – Łuk Triumfalny
Zacznijmy wycieczkę po Łuku od jego góry. Widok rozciągający się z dachu traktuję jako najwspanialszą panoramę Paryża. Ktoś zaprotestuje: „Najlepszą scenerię zobaczymy przecież z ostatniego piętra wieży Eiffla!”. Nie można kwestionować walorów i tego widoku, panorama Paryża oglądana z czubka wieży też wgniata, jednak ma jedną nieakceptowalną wadę – nie widać z niej wieży Eiffla. A z Łuku Triumfalnego widać i to z idealnej perspektywy. Łuk znajduje się na wzgórzu, ponad poziomem gruntu, na którym stoją budynki w całej okolicy. Sprawia to, że zauważalna jest różnica wysokości pomiędzy większością budynków Paryża, a szczytem wieży.
Tak samo lepiej niż z poziomu ulicy ogląda się stąd La Defense czy wieżowiec na Montparnasse. Sacre Ceur jest nieco dalej, ale świetnie widać jak dominuje nad całą dzielnicą Montmartre. Dodatkowo, gdyby spojrzeć na sam Łuk z lotu ptaka, zauważymy, że poprzedzielane ulicami zespoły kamienic, wytykają go niczym wskazującym palcem. Można odnieść wrażenie, że jest fantastyczną bramą do innego świata.
Genialnie jest także rzucać spojrzenia wgłębiające się w każdą z 12 ulic odchodzących od ronda De Gaulle’a. Z każdej strony obserwuje się samochody ciągnące do punktu, w którym stoimy, i odjeżdżające spod naszych stóp we wszystkie możliwe strony. Dyspozytorka ruchu. Świetną zabawą jest skupienie się na jednym samochodzie, który jedzie w stronę ronda, już na samym początku, gdy tylko dostrzeżemy go gdzieś w oddali i śledzenie jego losów aż do momentu, w którym kompletnie zniknie nam z pola widzenia. Przyglądając się poczynaniom kierowcy możemy nawet określić pobieżnie jego charakter oceniając chociażby jak radzi sobie z pokonywaniem trudności na rondzie De Gaulle’a. Z Łuku doskonale obserwuje się okrężny, instynktowny ruch samochodów dziko przetaczających się u jego podwalin. Niektórzy kierowcy nie zważając na nic, przecinają rondo na wskroś. Pędzą dziko na złamanie karku licząc, że uda się przejechać bez szwanku. Przeciwstawną im grupą są kierowcy przyczajeni. Jadąc na półsprzęgle obracają nieustannie głowę, wypatrując drapieżnika innych szoferów, by uniknąć wgnieceń i zarysowań. Niektórzy wyjeżdżają na środek i od tego momentu są jak rozbitkowie na bezkresnym oceanie – nie mają pojęcia, w którą stronę popłynąć by jak najszybciej wydostać się ze śmiercionośnej opresji. Motocykliści są ponad tym wszystkim. Obliczają na centymetry przestrzeń, której potrzebują by zmieścić się między niezgrabnymi samochodami korkującymi przy wyjazdach rondo i perfekcyjnie prześlizgują się opuszczając prędko arenę niezdecydowania. Radośnie wyglądają też dziesiątki osób, które osaczając Łuk na dole z każdej strony próbują wykonać jak najpiękniejsze zdjęcie z ręki i nie wpaść przy tym pod samochód. Zjawisko naszych czasów. Ktoś powinien zebrać te wszystkie zdjęcia i opublikować w jednym miejscu. Upamiętniającym się na własnoręcznie wykonywanych fotografiach kibicuje się świetnie. Brakuje tylko na foyer przystawek w postaci ślimaków i butelki wina.
Środek – Łuk Triumfalny
Schodząc piętro niżej trafiamy do sali ze sklepem z pamiątkami i skromną ekspozycją o samym Łuku. W bardzo prosty, użyteczny, a zarazem multimedialny sposób zorganizowano planszę dzięki której można poznać wszystkie rzeźby zdobiące pomnik. Na słupie sięgającym bioder dorosłego człowieka osadzona jest miniaturka Łuku. Po każdorazowym obróceniu jej na ścianie wyświetlają się zdjęcia reliefów wraz z opisami. Eksponowany relief podświetla się także na miniaturce co pomaga skojarzyć, o którą część Łuku dokładnie chodzi. Patryk zastanawiał się co się stanie gdy zacznie za szybko kręcić, ale twórcy pomysłu przewidzieli taką ewentualność i plan przegrzania systemu spalił na panewce.
Dół – Łuk Triumfalny
Później mamy krętą jak w minarecie klatkę schodową, 284 stopnie i dół. Kiedy z góry ogląda się panoramę Paryża pogoda tak naprawdę nie ma znaczenia – czy pada, czy jest słonecznie, czy pochmurno, w każdej scenerii jest coś wyjątkowego. Na dole natomiast najlepiej żeby było słonecznie. Wtedy wszystkie wykute w Łuku zakamarki są pełniejsze, nazwiska upamiętnionych dowódców i żołnierzy prezentują się dumniej. Trochę tej dumy warto ukraść dla siebie mając świadomość, że w ścianach wyryto nazwiska 7 polskich oficerów.
Światło i cień, który Łuk momentami rzuca sam na siebie, tworzy, miłe, kubistyczne kompozycje. Przecina, odgradza, kojarzy. Tak samo jak z góry świetnie patrzy się na dół, tak samo z dołu świetnie patrzy się na sklepienia i to co w okół nich, jednak wrażenia tyczą się zupełnie innych rzeczy i ta różnica czyni dla mnie Łuk jeszcze bardziej atrakcyjnym.
Łuk idealnie sprawdził się również jako tło dla wydarzeń historycznych, wyczynów sportowych lub akrobatycznych.
Przemarsz 28 dywizji piechoty 29 sierpnia 1944 roku.
Wojska Bismarcka w Paryżu w 1871 roku.
Pogrzeb Wiktora Hugo.
Defilada wojsk francuskich z okazji zakończenia I wojny światowej.
O samolotowym locie pod Łukiem pisaliśmy ostatnio.
Finisz etapu Tour De France
Ci, którzy w jego sylwetce dostrzegają raczej wyraz bestialstwa i cierpienia znajdą potwierdzenie swoich tez w powieści Erica Remarque’a pt. „Łuk triumfalny”. Scenerią dla historii opisanej w książce, toczącej się w realiach zapowiadającej się nazistowskiej agresji, jest okolica tytułowego Łuku i w wielu miejscach autor symbolicznie nawiązuje do zabytku w sposób pejoratywny. Czytając książkę na pewno można wyrobić sobie obszerniejsze zdanie na temat znaczenia pomnika.
Niesamowite w ile kontekstów da się ubrać jeden kamienny twór i jak prozaiczne mogą być powody odwiedzania go. Ostatnio coraz częściej zdarza mi się przykuwać uwagę do najsłynniejszych zabytków świata; jeżeli już mam okazję zobaczyć jeden z nich na żywo, próbuję roztrząsać czy popularność zawdzięcza jedynie dobrej promocji, czy rzeczywiście przy odrobinie chęci i zainteresowania da się nim niesztucznie zachwycać. Zacząłem kompletnie ignorować szum zrobiony wokół najważniejszych obiektów Paryża. Nawet gdybym miał stać na dachu Łuku triumfalnego w towarzystwie setki innych osób w żaden sposób nie odbierałoby mi to zabawy z podglądania walczących o przetrwanie na rondzie De Gaulle’a kierowców i nie tłamsiłoby zachwytu jaki w każdych warunkach atmosferycznych wywołuje widok na cały Paryż.
Właśnie to jest świetne, że Paryż można zwiedzać i poznawać na wiele sposobów. Wiele osób, jeśli nie wszyscy, słyszało o jego najważniejszych zabytkach ale dopiero poznając ich historię, odkrywają mniej znane fakty i tajemnice można się w nich zakochać 🙂
Paryż potrafi zaskakiwać!
Mieszkam w nim i oprowadzam po nim gości od „kilku” lat a nadal mnie uwodzi i pokazuje nieznane dotąd oblicze.
Jeśli będziesz planował powrót do Francji, śmiało odezwij się do mnie, nawet jeśli nie będziesz chciał skorzystać bezpośrednio z usług licencjonowanego przewodnika to chętnie podzielę się pasją i pomysłami 🙂
Pozdrawiam!
Vidocq (!) ani Talleyrand nie są uwiecznieni na Łuku Triumfalnym, bo i nie byłoby dla tego powodu. I ani słowa o dekoracji reliefowej Łuku, a ona w sumie jest najciekawsza…
Nie napisałem nigdzie, że są oni na Łuku uwieńczeni. Miałem na myśli to, że jest on symbolem epoki, w której żyły wymienione osoby.
O dekoracji się nie uzewnętrzniałem gdyż dla mnie nie jest ona najciekawsza.
Stereotypy nigdzie nie mają racji bytu, to że coś jest popularne, nie oznacza, że od razu są kiczowate i do bani ;).
Mnie Paryż aż tak nie zachwycił, ale Wasza książka i owszem. Dlatego wraz ze mną zawędrowała aż na Maderę. Może traficie na nią podczas którejś z Waszych podróży:)
http://lifegoodmorning.blogspot.com/2015/01/ksiazka-w-podrozy-na-maderze-konkurs.html
z tym ruchem ulicznym pod Łukiem Triumfalnym to faktycznie masakra:-) nigdy bym sie tam nie zapuścił, więc podziwiam każdego odważnego Francuza, który stara się przedrzeć przez to rondo bez rozdzielonych pasów jezdni.
Aj, nie jest tak źle. Nawet rowerem można śmignąć bez uszczerbku na zdrowiu, aczkolwiek trzeba mieć dobrą orientację i szybką machać głową na lewo i prawo (w ramach ćwiczeń polecam wizytę na kortach Rolanda Garrosa).
Chciałbym mieć tyle czasu w Paryżu, żeby móc się poszwędać po uliczkach i porobić mnóstwo zdjęć i jedno.