Skip to main content
search
0

Każdy z nas zna to powiedzenie. Każdy z nas doświadczył go samemu przynajmniej w wydaniu lokalnym. W swoim mieście, czy kraju. Mimo wszystko powątpiewałem jednak w teorię sześciu stopni oddalenia. Do czasu pewnego niezwykłego spotkania na południu Maroka. Dziś o tym co zdarzyło się w Tiznit i o konkursie Mercury 6 Friends Theory, którego autorzy chcą wreszcie zweryfikować tę tezę w realiach XXI wieku.

Znajdowaliśmy się 400 km na południe od Marrakeszu, niespełna 200 km od granicy z Saharą Zachodnią i nieco ponad 100 km w linii prostej od nieprzekraczalnej granicy z Algierią. Naszym białym Picanto uciekaliśmy pod osłoną nocy z ogarniętego paniką miasteczka Guelmim. Po naszej lewej stronie przemknęła właśnie w przeciwnym kierunku kolumna wojska wysłanego do walki z bojownikami Ludowy Front Wyzwolenia Sahary Zachodniej Polisario, którzy kilka minut temu zaatakowali miasto.

Siedziałem za kierownicą. Obok Bartek wertował mapę próbując wymyślić bezpieczną drogę na północ omijającą większe miasta. A z tyłu Mariusz i Paweł szykowali plan awaryjny wydostania się z kraju przy pomocy jednostek GROM-u. Dwie godziny później zajechaliśmy do niewielkiego, mało znaczącego miasta Tiznit. Ochłonęliśmy już po wydarzeniach tego wieczora. Nie planowaliśmy żadnych gwałtownych ruchów i chcieliśmy kontynuować naszą podróż po południowych rubieżach Maroka bez większych zmian.

Było późno. Większość mieszkańców spała już w swoich domach, a my próbowaliśmy znaleźć jakiś niedrogi hotel żeby przetrwać tę noc. Zajechaliśmy na sporych rozmiarów plac w samym centrum medyny. Mimo nietypowej pory szybko znalazł się przy nas opiekujący się „parkingiem” człowiek. Przygotowani na długie targi i bojowo nastawieni do uzyskania godnej ceny zostawiliśmy to zadanie Pawłowi i Mariuszowi, a sami z Bartkiem poszliśmy na poszukiwanie jakiegoś lokum.

Udało nam się znaleźć łóżka po kilkanaście złotych na głowę dosyć szybko. Wróciliśmy na parking zabrać chłopaków i bagaże. Kiedy jednak oznajmiliśmy im, że możemy już iść ci odpowiedzieli, że przyjdą później bo mają z ziomkiem, z którym rozmawiają wspólnego znajomego i sporo tematów do obgadania.

– Na pewno – stwierdziliśmy z przekąsem nie wierząc im w ani w jednym procencie. Tym bardziej, że poziom ironii i żartów jakim raczyliśmy się nawzajem każdego dnia był naprawdę wysoki. Kilkanaście minut później siedzieliśmy w pokoju w komplecie i Paweł podnieconym głosem zaczął tłumaczyć nam o co chodziło.

– Nie do wiary! Co za akcja! Obczajcie ten motyw. Ja w wakacje, co roku pracuję nad morzem jako barman. Siedzę całą noc z różnymi typami i słucham historii, które mi opowiadają…

Tego dnia w barze pojawił się samotny trzydziestoparoletni mężczyzna. Po kilku kolejkach, kiedy większość ludzi pochowało się już w swoich pokojach zaczął on snuć dziwaczne opowieści ze swojego życia. A Paweł, jak to zwykle barman, musiał tego wszystkiego słuchać. Mówił głównie o tym, jak kilka lat temu siedział w więzieniu w Rabacie za przemyt narkotyków. Opowiadał o bardzo ciężkich warunkach, okolicznościach „wpadki”, swoich ziomkach z celi. Pokazywał Pawłowi swoje charakterystyczne tatuaże.

Ten z kolei, chociaż po czasie słuchał tego wszystkiego z wielkim zaciekawieniem, nie wierzył nawet w ćwiartkę prawdziwości tej historii. Ot, pijackie fantazje z przechwałkami, to wszystko. Już na drugi dzień niewiele pamiętał z tej rozmowy.

Tego wieczoru znajdował się w kompletnie innym czasie, na innym kontynencie, w niewielkiej miejscowości na południu Maroka. Kiedy zostawiliśmy go z Mariuszem na pertraktacje z parkingowym tradycyjnie pierwszym pytaniem jakie zostało im zadane było: „Skąd jesteście”.

– Z Polski – odpowiedzieli.

– Aaaaa z Polski, super! Mam jednego przyjaciela z Polski. Siedzieliśmy razem w więzieniu w Rabacie. Miał na ręce taki wielki tatuaż… – Marokańczyk zaczął strzelać słowami jak z karabinu.

W tym momencie w głowie Pawła coś zaczęło świtać, a opowieści parkingowego podejrzanie dobrze pasowały do nocnych historii opowiadanych przez tamtego mężczyznę z baru sprzed lat. Zaczął drążyć, pytać o szczegóły, elementy tatuażu i niektóre fakty z opowiadanych historii. Wszystko się zgadzało! Uświadomił sobie, że to co słyszał wtedy nad polskim morzem to nie był bełkot tylko szczera prawda. Marokańczyk bardzo się ucieszył słysząc, że jego przyjaciel żyje i ma się dobrze. Zaczął wyciągać z portfela jakieś ich wspólne zdjęcia i prosił żeby przekazać mu gorące życzenia, gdyby Pawłowi udało się go jeszcze kiedyś spotkać.

Kiedy skończył opowiadać nam co właściwie stało się przed chwilą na parkingu za oknem byliśmy totalnie zmęczeni. Kiedy kładliśmy się spać zastanawialiśmy się, czy to co dzisiaj przeżyliśmy rano okaże się prawdą czy tylko kolejnym niesamowitym snem.

– Zapomniałbym. Jeszcze jedna najważniejsza sprawa – stwierdził na koniec Paweł. – Ze względu na naszego wspólnego znajomego parking mamy dzisiaj za darmo…

Konkurs 6 Friends Theory

Na początek obejrzyjcie sobie ten minutowy trailer.

Mercure postanowił sprawdzić czy teoria sześciu stopni oddalenia działa. A to kto będzie „królikiem doświadczalnym” i wyruszy w podróż dookoła świata jest stawką konkursu.

Jak wziąć udział?

Sprawa jest prosta. Trzeba nagrać 1-minutowy film, w którym opowiecie dlaczego to właśnie Wy powinniście wyruszyć w tę podróż.

Film dodajecie przez specjalną aplikację. A więcej informacji znajdziecie na stronie konkursu. Macie czas do 10 lutego.

O tym kto zostanie zwycięzcą decydują dwa etapy. W pierwszym jest głosowanie publiczności. Do drugiego przejdzie 50 filmów z największą liczbą głosów. A z tej grupy o ostatecznym układzie miejsc zadecyduje sześcioosobowe Jury.

Oprócz głównej nagrody w postaci podróży dookoła świata do zgarnięcia są też jedno i kilkudniowe pobyty w hotelach Mercure oraz gadżety 6 Friends Theory. Wszystkie osoby, które dostaną się do drugiego etapu zostaną nagrodzone.

Oczywiście bardzo chcielibyśmy, żeby to ktoś z Was zgarną całą pulę, sprawdził prawdziwość teorii sześciu stopni oddalenia i pozdrowił od nas kolegę Aborygena. Dlatego gorąco namawiamy Was do wzięcia udziału w konkursie.

aborygen-wpis

[fb-like]

 

Patryk Świątek

Autor Patryk Świątek

Lewa półkula mózgu. Analizuje, roztrząsa, prześwietla. Oddany multimediom i opisywaniu przygód. Laureat konkursów fotograficznych. Autor reportaży, lider stowarzyszenia "Łanowa.", założyciel "Ministerstwa podróży". Nie może żyć bez pizzy.

Więcej tekstów autora Patryk Świątek

Dołącz do dyskusji! Jeden komentarz

Miejsce na Twój komentarz

*