Autor:

Dawid Rybarczyk

Miejsce:

Kostrena – Rijeka – Chorwacja

Czas podróży:

8 dni

Ilość pokonanych Km:

3251

Ilość Osób:

2

Noclegi:
  • Sopot -> wydmy (karimata, śpiwór)
  • Łódź -> Obszary zielone za miastem (karimata, śpiwór)
  • Klagenfurt (Austria) -> obrzeża lasu (karimata, śpiwór)
  • Kostrena – Rijeka (Chorwacja) -> plaża, kamieniste wybrzeże (1,5m od rozbijających się o brzeg fal ;]), polana tuż przy wybrzeżu.
  • Ljubliana – W mieście poznaliśmy bardzo miłą Słowenkę, która zaoferowała nam darmowy nocleg w mieszkaniu 😉
  • Ostatnią noc, a w zasadzie parę godzin przespaliśmy na dwóch kanapach w tirze pana który nas zabrał spod Mariboru do granicy polskiej.
Koszty na osobę zł:

ok. 400-450zł

Środki transportu:

autostop

Wskazówki dotyczące odwiedzonego kraju:
  • Waluta – Kuna ale można płacić w euro w większości barów.
  • Nie warto brać gotówki – lepiej płacić jakąś bez prowizyjną kartą – np Mbank MasterCard.
  • Jeśli ktoś jedzie autostopem i chce się dostać dalej (Split, Dubrovnik) niech wysiada na autostradzie i pyta, i nie wjeżdża do Rijeki. Z Rijeki jest bardzo ciężko wydostać się z wybrzeża.
  • Komunikacja miejska – jechaliśmy raz lub dwa i choć chciałem kupić bilet pan kierowca kazał nam po prostu siadać 🙂
  • Jedzenie – jeść lepiej w samym mieście, można całkiem tanio coś wsunąć. Nie polecam restauracji przy wybrzeżu bo są dosyć drogie – im dalej w stronę Dubrovnika tym drożej !. Ogólnie fastfood, supermarkety nie są najdroższe.
  • Alkohol – piwko w barach przy plaży smakuje wyśmienicie, obsługa niezwykle miła dla polaków, w każdym dostaliśmy przynajmniej jedną kolejkę piwa od szefa + jakaś wódeczka ;] koszt piwa w barze to ok. 12 kun ale biorąc pod uwagę, że połowę wypijaliśmy za darmo z racji polskiej flagi przymocowanej do plecaków… opłacało się 😉
  • Chorwaci są niezwykle mili dla polaków, sporo dziewczyn w Kostrenie opala się na plażach topless (polecam – bardzo ładne) i również są całkiem miłe. Z Rijeki najlepiej szybko się wydostać bo jest nie ciekawe turystycznie i zmierzać na plaże, nie drogami głównymi, a samym brzegiem 🙂
Wskazówki dotyczące obniżenia kosztów podróży:
  • Polska flaga przy sobie, dobra komunikacja i można sporo oszczędzić – darmowe piwko, czipsy w barze, kierowcy też lubią postawić piwko kiedy wiozą.
  • Wożenie ze sobą dużej ilości jedzenia z polski mija się z celem.
  • Zakupy robić nie w Austrii, a w Słowenii 🙂 ceny podobne do polskich, nie wiele wyższe. Dlatego na początek warto mieć coś ze sobą (nie dużo) aby minąć Czechy i Austrię.
  • No i autostop 🙂 dotarliśmy z Gdańska do Rijeki w dwie doby, nie spiesząc się i zahaczając o Villach (Austria – alpy).
  • Noclegi tylko i wyłącznie śpiwór + karimata (ewentualnie namiot ale my nie braliśmy, zamiast tego 20m2 folii malarskiej bo lżejsza).
  • No i jak już wspomniałem przy wskazówkach dotyczących kraju… im dalej w głąb Chorwacji i wybrzeża tym drożej.
Opis:

Wystartowaliśmy z Krakowa przez Kielce, Warszawę, Łęczycę do Sopotu. Cała trasa na 4 stopy. W gdański poznaliśmy ludzi, którzy zaoferowali nam nocleg ale my woleliśmy wydmy. Po południ ruszyliśmy w główna trasę. Spod Częstochowy zabrał nas Ukrainiec i zawiózł do Brna . W Brnie krótki postój i złapaliśmy Włocha, który po tym jak postawił nam po piwku, zawiózł nas do Villach (najpierw miał być Wiedeń, potem Graz… a wyszło jak wyszło – mówił tylko po włosku). Wylądowaliśmy w nocy, w Alpach, trochę strachu no ale udało się wydostać do Klagenfutu gdzie przenocowaliśmy w lesie. Złapaliśmy Austryjaka który zawiózł nas do Postojnej. Stamtąd Słoweniec zabrał nas do Rijeki. Próbowaliśmy wybrzeżem dostać się do Dubrovnika ale po kilku godzinach stwierdziliśmy, że „bunkrów nie ma, ale tu też jest… fajnie” :P). Zostaliśmy opalając się, włócząc po plażach i skałach, kąpiąc w morzu, śpiąc gdzie ładniej, delektując się dziewczynami na plaży i sącząc zimne Ożujsko, Staropramen. Ja upodobałem sobie skakanie ze skał do wody, która była niesamowicie ciepła i czysta. Dno widoczne było na kilkanaście metrów w dół. Cały czas przypiekało słońce, 35-40 stopni w cieniu. Spiekliśmy się jak bażanty.
Po czterech dniach obijania się na plaży ruszyliśmy z powrotem do miasta. Oczywiście po około 4-5 km marszu musieliśmy zahaczyć o Pub. Zamówiliśmy piwko i rozpoczęliśmy rozmowę z Chorwatami. Urzekł nas tekst rzucany niejednokrotnie przez nich „chorwaty-polaki-braty”. Po jakimś czasie nie chcieli nas wypuści i zaczęli nam stawiać… W końcu wstaliśmy i zaczęliśmy się zbierać ale wpadł nam do głowy pomysł by im coś zostawić więc podarowaliśmy im flagę. Została zawieszona przez właściciela na półce obok ich proporczyków klubowych.
Na granicy spotkaliśmy faceta który podrzucił nas do Ljubiany do miejsca zwanego Metelkova – stare jugosławiańskie baraki przerobione na „alternatywne” miejsce spotkań – getto takie;p Poznana tam dziewczyna nas przenocowała, a potem tirem prosto do Polski.

Więcej na: https://plus.google.com/photos/105154270104894567206/albums/5738999764979253297

[fb-like]