Skip to main content
search
0

Paragon z podróży skończył wczoraj dwa lata. To dobra pora żeby trochę podsumować co działo się przez ubiegły rok, zastanowić się nad tym jak wyglądać będzie przyszłość, zrewidować swoją dotychczasową działalność i podziękować wszystkim tym, którzy nas wspierają i dzielą zainteresowania. Tym bardziej zrobię to chętnie gdyż drugi rok istnienia Paragonu był rokiem bardziej grubym niż chudym, a nie koniecznie można było się tego spodziewać. Nie będziemy jednak specjalnie szaleć gdyż dwuletnie dziecko za wiele do powiedzenia jeszcze przecież nie ma, ale kilka najważniejszych faktów i plany dalszej nauki raczkowania nakreślić trzeba.

Spis treści

Przeżyjmy to jeszcze raz. Rok 2012

Styczeń.

Poprzedni rok zaczął się od publikacji materiału, który przestawił w mojej głowie kilka trybików. Odświeżył zamulone spojrzenie na rzeczywistość, pozwolił ponownie nabrać dystansu i skłonił do zastanowienie się czy aby na pewno trzeba robić to co wszyscy. 25 minutowy wywiad z Freddym Cavemanem, człowiekiem, który od 11 lat mieszkał w jaskini przywiózł z Lanzarote Patryk, który wraz ze znajomymi wybrał się na Wyspy Kanaryjskie. To był mój hit rok temu i nadal nim jest. Każdy, kto chciałby u siebie sprowokować egzystencjalne refleksje powinien wsłuchać się w historię tego Pana. Pomaga przewartościować te życiowe kwestie, które wydają się być w przeciętnym, ludzkim żywocie zdalnie sterowane.

W styczniu też wymyśliliśmy sobie, że na wakacje wybierzemy się do Indii i do Nepalu.

Luty.

Ten luty już zawsze będzie mi się kojarzył ze zwycięstwem w konkursie na Blog Roku organizowanym przez Onet.pl. Zgłoszenie wysłaliśmy zupełnie przypadkiem, potem przez okres wysyłania SMSów gorączkowo, jak dzieci emocjonowaliśmy się kolejnymi zmianami pozycji na liście rywalizując z ludźmi, którzy ugryźli zdecydowanie większy kawał świata niż my. Nie mierzyliśmy zupełnie w żadne sukcesy, nie napalaliśmy się na święcenie triumfów. To była dobra zabawa. Później wyszło, że zostaliśmy nominowani do finałowej trójki i pojechaliśmy do Warszawy na uroczystość wręczania nagród, gdzie planowaliśmy się chwilkę pokręcić i wrócić do domu mimo, że apetyt już trochę urósł i trzymaliśmy kciuki za nasze 33% szans zwycięstwa w kategorii „Podróże i szeroki świat”. I chyba trzymał za nas ktoś jeszcze bo udało się i odebraliśmy wspólnie pierwszą w życiu statuetkę, choć Ci co nas znają ze szkoły średniej, nigdy by nas nie posadzili nawet w jednej ławce, chyba, że w kategorii eksperymentu socjologicznego. Dalej już nie byłem szczególnie zainteresowany ostatecznymi losami konkursu. Kto wygra, kto nie, szczerze mówiąc nawet nie znałem tych blogów, z którymi 'rywalizowaliśmy’ o nagrodę główną. Byłem tak maksymalnie przekonany, że nie ma najmniejszych szans na nasze zwycięstwo, że opuściłem główną salę i stałem sobie gdzieś tam z boku wyłapując okazjonalnie głos spikera. A gdy nagle z głośników wysączyło się coś tam „Patryk Świątek i Bartek Szaro” zgłupiałem i przeszła mi błyskawicznie myśl czy w ogóle Patryk obserwuje bieżące wydarzenia. Okazało się, że przyglądał się bacznie i zareagował nadspodziewanie intensywnie. Dobiegłem czym prędzej do niego żeby też stanąć sobie chwilę w blasku oszałamiających świateł, choć w sumie i tak nie wiedziałem co ja mam tam robić. Patryk wycedził kilka słów wymyślonych na poczekaniu, ja zrobiłem głupią minę i odtąd mieliśmy nagrodę Bloga Roku 2011. Bardzo zabawna historia i jeden z najradośniejszych momentów 2011. Tak to wygląda dla mnie teraz, rok później, gdzie w bieżącym konkursie będziemy stać po drugiej stronie barykady jako jurorzy. A tak odebrał to Patryk na gorąco rok temu (Miła niespodzianka) i ciekaw jestem też jak Wy to oceniacie.

Kwiecień.

Wystartowała 3 edycja konkursu na najlepszy Paragon z podróży „Paragoniada„. Jak dotąd najgłośniejsza, najbardziej udana. Czyli zdecydowany postęp względem poprzednich, a nic tak bardzo nie cieszy jak fakt, że autorska inicjatywa się rozwija. Przysłaliście ponad 100 zgłoszeń, pomogli nam jurorować Grzesiek Król i Tomek Michniewicz, były fajne nagrody, ale co najważniejsze, dzięki Wam poszerzyła się paragonowa baza danych i ilość osób, które zdecydowały się na własną rękę ruszyć w trasę. A o to przecież najbardziej nam chodzi.

W kwietniu zapadła również decyzja o napisaniu książki. Kiedyś śmialiśmy się z tego, że wydamy książkę, Patryk dla siebie zaczął pisać coś do szuflady. I choć propozycje wynikały przede wszystkim z popularności wynikającej ze zwycięstwa w Blogu Roku to bardzo chcieliśmy puścić dalej w świat ideę podróżowania na własną rękę i za pomocą wydawnictwa dotrzeć do jeszcze większej ilości osób. Książka nie jest i nie miała być dziełem literatury, ale jest i miała być przedłużeniem naszego blogowego pomysłu na zachęcanie ludzi do samodzielnego podróżowania. Udało się więc osiągnąć kolejny cel.

Maj.

Odwiedziliśmy w 6 dni 3 europejskie stolice. Amsterdam, Paryż i Dublin oglądaliśmy będąc niejako w pracy. Pierwszy raz udało nam się gdzieś pojechać i ktoś nam to sfinansował. Powiew uczucia, że ktoś może Ci płacić za to co kochasz robić jest uskrzydlający. Nawet gdy termometr nie jest za bardzo potrzebny aby stwierdzić, że nie powinno się wychodzić z łóżka.

Ogólnie było dość podróżniczo w maju. Patryk odwiedził ze znajomymi Kretę, a we mnie znów odezwał się ancymon i sprawdziłem jadąc stopem czym Amsterdam różni się od Legolandu?, chociaż nigdy nie powinienem był tego robić.

Lipiec-sierpień-wrzesień.

Rozpoczęła się długo wyczekiwana wycieczka na subkontynent indyjski. Pierwszy wyjazd tak daleko, na tak długo, a na dodatek z tak lekkim plecakiem 🙂 To było oglądanie świata z zupełnie innej perspektywy (golasy na ulicach i różowe niebo wieczorem), docieranie do miejsc, których nie pokazuje się w TV i nie pisze o nich w prasie (nieturystyczne miejscowości w odległym kraju, który mnie interesuje są prawie jak dom), mierzenie się ze słabościami (choroby, choroby, niesnaski, choroby i choroby), oglądanie najwyższych gór świata (sic!) i wreszcie poczucie, że można żyć będąc w drodze. Bardzo dużo mnie to nauczyło i na mnóstwo spraw i zjawisk patrzę teraz bardziej zdystansowany. Historie z tego wyjazdu wciąż będziemy opisywać bo jest jeszcze spory zapas wydarzeń, o których jeszcze nawet nie wspomnieliśmy, a chcemy się podzielić.

Listopad.

21 go dokładnie ukazała się nasza książka. Choć od napisania do wydruku minęły 4 miesiące to my czuliśmy się jakby to trwało kilka razy tyle. Jednym się podoba, drugim nie (co z resztą było jasne), w każdym bądź razie to był bardzo dumny dzień, w którym to o czym myśleliśmy przez jakiś czas stało się rzeczywiste, stało się prawdziwe.

Grudzień.

Jak zwykle leniwy pod znakiem świąt. Kiedyś na zakończenie roku jeździliśmy razem do jaskiń w Lipowicy. W tym roku nie wiem czy nie było jeszcze ciekawiej za sprawą sytuacyjnego pomysłu, który wpadł nam do głowy pewnego grudniowego wieczoru. Wpadł mi i Grzegorzowi. A mianowicie ubzduraliśmy sobie aby ogłosić na Paragonie i peron4.pl (bo Grzegorz to właśnie z tej organizacji. Czasami się spotykamy i układamy puzzle), że jedziemy spontanicznie na Sylwestra do Mołdawii. Wiedzieliśmy, że pomysł zaskoczy i ściągnie kilku wariatów. I faktycznie tak się stało. Szesnastka zebrała się 29go grudnia na dworcu w Przemyślu i ruszyliśmy na Kiszyniów. Jak to się skończyło z łatwością znajdziecie na stronie. W każdym razie będąc w trasie weszliśmy w Nowy Rok i biorę to za dobry omen.

Jaki będzie 2013?

Cóż, Taki to już właśnie jest ten rozczochrany styl Paragonu, że nie wiele da się przewidzieć jak to wszystko będzie wyglądało. Co tu się okłamywać. Taki jego urok i za to go kochamy. Ale..

od lutego już na poważnie startujemy z Paragon z podróży TV (zachęcamy do subskrybcji) i co dwa tygodnie w wybrany przez nas dzień tygodnia będzie można oglądnąć jak opowiadamy o podróżach i przygodach w stylu „co nam ślina na język przyniesie”. Jednak mimo wszystko będzie można się też czegoś dowiedzieć 🙂

Ogólnie multimediów się pojawi więcej.

Pojawi się też pewnie cykl artykułów taki bardziej merytoryczny, dla zainteresowanych różnicami między życiem tu, a życiem tam.

I o marzeniach i dalekobieżnych planach też może być gdyż ja kipię mając tak mało czasu na realizację tak wielu pomysłów, a gdzieś to muszę wylać przecież.

Będziemy robić wyjazdy dla ludzi a’la ten Sylwester w Mołdawii. Chcemy poznać jak najwięcej osób, które lubią robić to co my, a lepszej okazji sobie nie wyobrażamy. A Wy?

Na pewno odbędą się dłuugodystansowe wyjazdy. Trzeba stawiać coraz dalsze kroki.

Będzie dużo zabawy i nieprzewidywanych wydarzeń. Czego życzymy sobie najbardziej 🙂

Dzięki..

I Wam przy okazji życzymy wytrwałości w realizacji noworocznych celów, przede wszystkim tych związanych z podróżami. Bloga prowadzimy głównie dla siebie, ale bez grona czytelników na pewno nie byłby taki barwny i wiele rzeczy wyglądało by pewnie zupełnie inaczej niż obecnie. Dziękujemy więc za obecność, za wsparcie, za komentarze, interakcje, zawarte znajomości, słowa otuchy i konstruktywną krytykę. Poglądy zawsze zyskują jeśli można je wzajemnie powymieniać. Jeśli my jesteśmy mózgiem Paragonu to Wy jesteście jego sercem. (ha, poetycko co ?)

Sto lat Paragonie!

bartek podpis

 

[fb-like]

PS. A tak obchodziliśmy pierwsze urodziny Paragonu.

Dołącz do dyskusji! 3 komentarze

  • Monkola pisze:

    Jak nie zdam egzaminów to chyba na Was zrzucę całą winę 😀 Całkowicie pochłonął mnie Wasz blog 🙂

  • Łukasz Wieczorek pisze:

    Wszystkiego Najlepszego Wam życzę drodzy koledzy ! 🙂  Zainspirowaliście mnie do własnych podróży i założenia własnego bloga, który powinien wystartować koło czerwca bieżącego roku 🙂 Pozdrawiam Serdecznie!

  • Krystian Tru pisze:

    …” i wreszcie poczucie, że można żyć będąc w drodze.”… 😉

Miejsce na Twój komentarz

*