Skip to main content
search
0

Wielu osobom nie mieści się nawet w głowach, że można rozbić namiot w dowolnym miejscu i po prostu spędzić w nim noc. Spanie na dziko nie brzmi też zbyt bezpiecznie, ale to doskonały sposób na obniżenie kosztów podróży i zarazem intrygująca część zabawy zwanej niskobudżetowym podróżowaniem na własną rękę.

Spis treści

Jak wybrać miejsce do spania na dziko?

Podjęcie decyzji o wyjeździe opartym na nocowaniu w namiocie lub pod gołym niebem jest mało skomplikowane. Wystarczy umieścić namiot w swoim bagażu i unikając w głowie tworzenia czarnych scenariuszy oczekiwać na dzień wyjazdu. Właściwie to już wszystko. Po wyruszeniu nie ma odwrotu i cowieczorne szukanie kilku metrów kwadratowych na postawienie namiotu staje się rutyną. Wyjeżdżając pierwszy raz na takich zasadach czułem się dziwnie z myślą, że teraz, przez najbliższe nie-wiadomo-ile-dni będę zmuszony układać się do snu w nie-wiadomo-jakich-miejscach i w nie-wiadomo jakim-stanie. Kończy się dzień, słońce zachodzi, siłą rzeczy musisz gdzieś rozłożyć ten kawałek płachty podpierany kijkami. Kilka czynników wpływa na to, jak wyglądać może decydujący moment wybierania miejsca do snu.

1. Płeć. Kobiety ponoć potrzebują do spania na dziko specjalnej atmosfery i przytulnych warunków. Znam jednak takie, którym nie potrzeba wiele i rozbijają się gdzie popadnie.

2. Poczucie bezpieczeństwa. Każdy, kto chce spać na dziko chciałby być odizolowany żeby czuć się bezpieczniej i pewniej. Dlatego zawsze jeśli jest okazja człowiek rozbija się za krzakami, z dala od zabudowań, tam, gdzie sokoli wzrok nie sięga.

3. Zmęczenie. Zrobiłeś dziś 15km pieszo z 20kg plecakiem? Jest już północ, a Ty nie masz już ochoty zrobić ani kroku dalej? Idziesz chodnikiem wzdłuż szosy, a dookoła nie ma ani metra kwadratowego, który byłby płaski i nieoświetlony? Masz już dość! Nie obchodzi Cię, że to Albania, ta Albania ze strasznych opowieści o mafii i dzikim terrorze. Chcesz już spać i tyle. Rozbijasz namiot w miejscu, w którym właśnie o tym pomyślałeś i to wszystko. Rano budzisz się, przed tropikiem znajdujesz swój portfel a 100 metrów dalej pasącą się krowę i pasterza, który już dzwoni do redakcji lokalnej gazety z informacją, że na jego polu wylądowało UFO.

4. Strefa komfortu. Tłumacząc na najprostszy język: Stopień, jak bardzo masz w gdzieś, gdzie będziesz dzisiaj spał. Im więcej noclegów na dziko, tym mniej przejmujesz się problemem związanym ze spaniem podczas wyjazdu.

na dziko islandia

Pierwszy raz „na dziko”

Dobrze pamiętam, kiedy przyszło nam rozłożyć nasz najtańszy namiot z hipermarketu i położyć się w nim spać. To był Budapeszt. Konkretnie Buda. Pierwszy dzień pierwszego wyjazdu i już Budapeszt! Nie od razu jednak zamierzaliśmy spać na dziko. Portfele jeszcze pełne, więc postanowiliśmy znaleźć sobie ciepły, tani hotelik. Otwieram swój przewodnik wydany przed dziesięciu laty wcześniej i szukam. Pierwsza miejscówka ul.Függetlenség. No niestety, buda zabita dechami. Drugi strzał ul. Egyetem. Nie dzisiaj – to akademik. Zaczęło się robić smutno. Ale ta zalesiona górka w centrum wygląda fajnie, tam jest dużo krzaków, chodźmy, tam będzie bezpiecznie.

Wzgórze Gellerta okazało się pierwszym miejscem, gdzie na dziko rozbiliśmy naszego ukochanego, już dziś emerytowanego Dazzlera. Pierwsze chwile w środku wspominam jako istną psychozę. Słyszałem każdy szmer, otarcie, łamiący się patyk, odrywający się z gałęzi liść lepiej niż matczyne „Baaaaaaaartek, oooooooooobiad!” za dzieciaka, kiedykolwiek. Miałem wrażenie, że gdy rozepnę namiot, by sprawdzić czy nic się nie dzieje na zewnątrz zobaczę ociekającą krwią bestię z dwumetrowym toporem, która po Niemiecku wyszepcze, że już po nas, a namiot posłuży już za momencik do zakamuflowania zwłok. Lecz w końcu zasnąłem. Rano wstałem trochę wymięty. Rozpiąłem namiot, wyszedłem. Stworów nie było, jednie jakiś Koreańczyk uprawiający jogging na ścieżce przy której się rozbiliśmy popatrzył się na mnie jak na gryzonia wychylającego łeb ze swojej nory. Potem każda następna noc równała się zyskiwaniu pewności siebie.

Spanie na dziko bez namiotu

Zdarzają się takie momenty, gdy czujesz się wyjątkowo pewnie. Masz pełne przekonanie, że nic Ci nie grozi. Dookoła cisza i spokój, szum fal i orzeźwiający wiaterek. Temperatura nie ma prawa zejść poniżej 25 stopni, na myśl o deszczu uśmiechasz się drwiąco. Nie pozostaje nic innego jak tylko rozłożyć karmiatę, wyciągnąć się na niej i myśleć o tym, jak bardzo jesteś zadowolony z tego, że się tutaj znajdujesz. Dla zachowania porządku i rytuałów bezpieczeństwa owijamy jeszcze plecaki w plandekę. Śpimy.

spanie na dziko

 

Czy spanie na dziko jest bezpieczne?

W sumie to nie jest. Stosunkowo nocowanie na dziko jest najbardziej niebezpiecznym rodzajem spania jaki można uprawiać. Grożą nam przeróżne niebezpieczeństwa:

1. Pukanie. Śpisz sobie spokojnie, wypoczywasz po ciężkim dniu, a  tu nagle ktoś puka do namiotu! Nigdy nie wiesz, kto i w jakiej sprawie. Może to być wspomniany wyżej potwór, ale nie jesteś też w stanie wywnioskować czy to nie kolędnicy. Straszny dyskomfort otwierać komuś wygrzany i bezpieczny namiot. Teraz nie żartowałem. Przytrafiło mi się raz, gdy nocowałem pod Erbilem. Stan przedzawałowy. Pukali akurat żołnierze.

2. Mandaty. Niestety nie każdy kraj jest Norwegią i w niektórych za rozbicie się na obszarze państwowym funkcjonariusz policji może ukarać stosownym mandatem za popełnienie poważnego wykroczenia. Strzeż się więc i przestrzegaj przepisów, a wszystko będzie dobrze! Ewentualnie rób to tak żeby nikt nie widział.

3. Kataklizmy. Z żywiołami nie ma żartów. Nasz ś.p. Dazzler mimo iż nie był nieprzemakalnym namiotem wytrzymał wszystkie opady deszczu, wichury, trzęsienia ziemi i ataki dzikich mrówek. Warto zadbać o to, żeby takie rzeczy nie mogły nam odbierać przyjemności z podróżowania. „Wodne łóżko” zdecydowanie nie stanowi o wysokim standardzie namiotowej sypialni.

nocowanie na dziko

Swoją drogą, myśleliście kiedyś o tym, co myśli sobie przypadkowa osoba, która wstaje normalnie o 7 do pracy i na swoim podwórku widzi rozbity namiot ? Spanie na dziko może nieźle zdziwić.

Ostatnio stworzyłem nowy poradnik dla tych, którzy lubią spać na dziko. Możecie dowiedzieć się, w których krajach w Europie można robić to legalnie i jakie są zasady nocowania na dziko. Zapraszam, przeczytacie go tutaj: jak nocować na dziko w Europie?

 

Dołącz do dyskusji! 71 komentarzy

  • Matatjahu pisze:

    Najlepszym miejscem na dziki nocleg jest wschodni stok góry Chołatczachl, na tzw. przełęczy Diatłowa.

  • Piotrek pisze:

    Ja pamiętam swój specyficzny nocleg na dziko (bo już wcześniej różne bywały), będąc w szaleńczej trzydniowej podróży w niewiadomym kierunku. Nasza podróż stopem z Wałbrzycha zakończyła się w Budapeszcie (choć mogła we Włoszech, ale mieliśmy tylko 3-4 dni) i potem wracając przez Bratysławę, rozbiliśmy namiot tamże, tu nad brzegiem Dunaju a było już ciemno – co okazało się słabym pomysłem, gdyż wiało tam tak, że wydawało się w namiocie dochodzi do nie wiadomo jakich ekscesów (choć nie było :P) i zdawało się, że zaraz namiot poleci; więc musieliśmy go nieco dalej odwlec i tam już się udało pospać…..Tej samej podróży, przy powrocie, już za naszą granicą, gdy wylądowaliśmy o 1 w nocy – Bóg raczy wiedzieć gdzie… rozbiliśmy namiot w zupełnej ciemności, bo dodatkowo nasze latarki wysiadły – a noc była taka, że choć oko wykol, nic się nie dało zobaczyć….Poranna pobudka – pukanie do poły…. i jakaś starsza Pani, która z naręczem kwiatów poprosiła nas o umożliwienie przejścia :D:D:D – okazało się, że rozbiliśmy się tuż przez bramą wejściową (bardzo wąską i jedyną) na miejscowy cmentarz :D:D:D

  • Tomasz Szudrowicz pisze:

    Ja tylko dwa razy miałem żołądek w gardle śpiąc pod namiotem. Notabene – oba w Rosji.
    Pierwszy raz jak rozbiliśmy się z współtowarzyszem w zagajniku brzozowym i rano nam coś drapało w namiot. Stan nerwowy, odsuwamy zamek i widzimy w pierwszej kolejności pysk psa, w drugiej (kawałek wyżej) pysk konia a zaraz ponad nimi właściciela. Okazało się, że rozbiliśmy się na prywatnym terenie (Syberia! Daleko od wszystkiego!) acz ów Buriat okazał się całkiem miłym człekiem – pogadał, popytał, życzył miłej podróży i odjechał.
    Drugi raz rozbiliśmy się przy carskim kamieniołomie. Rano obudziła nas długa syrena. Spojrzeliśmy po sobie i próbujemy spać dalej. Po chwili zawyła drugi raz. Tu już włączył się sygnał alarmowy – coś nie gra. Za trzecim razem podnieśliśmy się ze śpiworów. A zaraz potem nastąpiła eksplozja. Wyskoczyliśmy z namiotu na równe nogi – jak się okazało, kamieniołom może i carski, ale wciąż prowadzą tam odstrzał i wydobywają kamień.
    Tyle historii.

    • Asia pisze:

      W tym roku wraz z mężem sprawdziliśmy 11 dni w podróży z Polski do Portugalii. Noclegi wyłącznie na dziko 😉 w namiocie we Francji, Hiszpanii i w Portugalii za stacjami benzynowymi, na zajazdach Wszędzie szukaliśmy jakiegoś krzaczka, budynku i bezproblemowo przespaliśmy 10 nocy za 0 zł 😉

  • Adam C pisze:

    Wszyscy śpią w namiotach albo pod chmurką. Jak na razie jestem zbyt wygodnicki, chociaż spało sie między skałami w Chorwacji Teraz. razem z żoną śpimy w samochodzie. Siedzenia rozłożone więc śpimy w bagażniku:) wygoda prawie jak w łóżku, można zabrać więcej rzeczy, nie zaleje nas woda i ogromna mobilność. Największą zaletą jest to, że mogę spać gdziekolwiek zaparkuje byle nie pod zakazem i policja nie może mnie ukarać bo to tylko auto a nie biwakowanie… Przetestowane!!

  • Szopen 'o pisze:

    Hej! Wiecie może jak jest ze spaniem pod niebem w Hiszpanii? Można tam dostać mandat za spanie w parku lub zwyczajnie na trawniku?

  • snickers1958 pisze:

    Jak widać jestem troszkę wiekowy ale od kilku lat podróżuję po Europie i Polsce. Namiot to moja adrenalina a zarazem bezpośredni kontakt z naturą. Potwierdzam, że największym wrogiem podczas namiotowych snów może okazać się człowiek. Na przestrzeni lat miałem tylko dwa przypadki, że poczułem jakieś obawy. Pierwszy raz na terenie Niemiec gdzie nad ranem przed godziną może trzecią obudził mnie niosący się ryk jakiś rogaczy. Zasnąłem wtedy około godziny 22 więc i tak już mi starczyło odpoczynku bo spanie do godziny piątej nad ranem to istne rozpasanie, ha ha. Na miejscu rozbicia namiotu widziałem, że w pobliżu jest jakby „trakt” dla zwierząt (kosmyki sierści na gałązkach, jakieś nie duże odchody). Nad pobliską krawędzią jakiegoś jaru lub wysuszonego strumienia postanowiłem się rozbić. Po powrocie do domu i zlustrowaniu terenu za pomocą GE okazało się , że 250-300mb dalej był ogrodzony teren z hodowlą danieli. Strach ma wielkie oczy i tej nocy „ujrzałem przed sobą stado rozpędzonych jeleni tratujących mój namiot i mnie w środku”… Drugi przypadek na terenie Lubelszczyzny gdzie rozbiwszy swój namiot w klinie leśnym 60mb od głównej drogi, początek snu okazał się nieco stresogenny. Zaczął padać deszcz a zza pleców ze ściany większego lasu w odległości około 300 m, rozległa się kanonada myśliwskich strzelb. Słychać było dudnienie zwierzęcych kopyt i pochrząkiwania uciekających dzików. Z nasileniem się deszczu kanonada powoli milkła a nad ranem około godziny piątej obudziły mnie zaloty miłosne dwojga żuczków pod tropikiem.
    Ja stosuję zasadę wyszukiwania miejsca noclegowego jeszcze jak jest w miarę jasno, udając chcącego za potrzebą. Jak miejsce jest odpowiednie, uprzątam, przygotowuję i odjeżdżam by jeszcze coś zobaczyć i niebawem, pod osłoną mroku (bez żadnych świateł) powracam na prawie gotowiznę. Zanim zdejmę bagaże z „rurki” kucam i jeszcze kilkanaście minut lustruję teren 360 stopni i bacznie nasłuchuję. Rozbijam się i po nocnej toalecie i wskoczeniu w piżamkę powtarzam nasłuch. Jak na razie sposób ten mnie nie zawiódł. W tamtym roku również na terenie Niemiec nie zdążyłem przed nocą opuścić miasta a, że spadł rzęsisty deszcz więc powróciłem na opłotki miejscowości i przy głównej ulicy „przekomarzyłem” w śpiworze pod oszklonym przystankiem autobusowym, z tyłu i z przodu mając szereg domków jednorodzinnych. Poranne zwiedzenie miasta, wyjazd poza nie i śniadanie bez pospiechu z gorącą strawą. Jedyny raz na terenie Holandii wycofałem się ze wspaniałego miejsca z tego powodu, że nieopodal krawędzi lasu od strony jakiejś łąki, mieszkańcy pobliskiej osady wyprowadzali tam swoje psy. Cały sprzęt już wylądował na ziemi a rowerek stał dumnie oparty o drzewo. Pani z dwoma wielkimi dogami przeszła obok mnie w odległości 8-10m. Miałem chyba wtedy sprzyjający wiatr bo i psy mnie nie wyczuły. Jednak w takich chwilach niezbędne jest opanowanie i chwilowy bezdech. Nie wyobrażam sobie innej formy spania w drodze. Pozdrawiam wszystkich sakwiarzy.

  • Jarek JG pisze:

    Przypadkiem trafiłem na waszą stronę szukając informacji o dzikim spaniu w Albanii. Widzę że nie tylko ja uwielbiam biwakowac na dziko a przy tym oszczedzac sporo pieniedzy. Podrozujemy od 3 lat z córką (obecnie 3 lata) – zwiedzilismy niemal cała Rumunię, spaliśmy na dziko w Mołdawii oraz Bułgarii. Chętnie podzielem sie informacjami jezeli ktos mialby jakieg pytania 🙂 Ponizej nasz wyjazd do Mołdawii, Rumunii i Bułgarii z zeszłego roku cz. 1 i 2 http://www.dailymotion.com/en/relevance/universal/search/mo%C5%82dawia+bu%C5%82garia/1

  • Damian Stępniak pisze:

    Podczas mojej podróży do Hiszpanii i Portugalii nieszczęśliwie drugiego dnia… zgubiłem namiot 😀 bedąc w Barcelonie już miałem zamiar kupić inny naszczęscie tego nie zrobiłem. Pokochałem spanie na plaży pod gołym niebem. Trzy razy zdarzyło się spać w domach które były w trakcie budowy:) i wyglądaly na takie w których dawno nikt nic nie robił. Raz w Almerii nie bardzo było sie gdzie przespać na plaży a było już późno to przeskoczyłym na teren jakieś szkoły i położyłem się za murkiem. Jedyne czego się bałem to alarmu 😀 a raz w jakimś małym hiszpańskim miasteczku położyłem się poprostu z plecakiem pod głową w parku na ławce. obudzili mnie na rano specarujący staruszkowie:)

  • Arek pisze:

    Często śpię w czasie wakacji na dziko pod namiotem i mogę podzielić się spostrzeżeniami. Początkowo się bałem ale teraz śpi się jak w domu. Jeździłem tak na stopa, kajakiem, a od paru lat rowerem. W zeszłym roku dojechałem do Triestu przez Balaton. Jak już ktoś wspomniał najgroźniejszy jest człowiek, dlatego miejsca na nocleg szukamy przed zachodem słońca. Najlepiej jeśli są to odludzia, gdzie piechotką żaden żul, cygan, zbieracz złomu, itp nie będzie łaził. W miarę możliwości nie zabieramy cennych przedmiotów. Preferuję przestrzeń zamiast lasu pod osłoną jakiś krzaczorów, drzewek. Lekki zielony namiocik (1,5 kg). Najlepiej jeśli można rozpalić malutkie ognisko z paru patyków. Do rozpalenia polecam podpałkę w kostach do grilla. Lekkie i nie zajmuje miejsca. Ogień widać z daleka. Z drugiej strony raz rozbiłem się w szczerym polu ok 2km od szosy – kto się zatrzyma i pójdzie w nocy przez pola żeby zobaczyć kto pali ognisko? Nawet jeśli, to widzisz to z daleka – dopasowujemy się do sytuacji. Nie rozbijamy się przy drodze – bo jesteśmy dobrze widoczni w reflektorach, kierowcy się zatrzymują, o patrol Policji nietrudno, łatwo może Cię ktoś tak obrobić – wpierdol jak jesteś w namiocie, wrzuca wszystko do bagażnika i jedzie. Z drogi schodzimy jak najdalej. 20 razy nic się nie stanie, a raz się stanie. Najważniejsze to myśleć i mieć wyobraźnię. O dzikie zwierzęta nie ma co się obawiać – zapewniam. Każde boi się was bardziej niż wy jego. Osobiście boję się wałęsających się wiejskich kundli które mają siano we łbie dlatego mam pod ręką gaz pieprzowy. Nie wiem czy słusznie bo nie miałem jeszcze takich przygód. Nie zostawiamy żarcia przed namiotem i śmieci, w namiocie zabezpieczamy tak żeby nie pachniało. Raz mi mysz weszła pod tropik, a raz żaba skoczyła po ciemku na nogę – omało sobie zębów nie wybiłem kolanem 🙂 Raz mi bobry podchodziły pod namiot, ale trzymały się z daleka sądząc po śladach rano – były ciekawskie i tyle. Zwierzaki są spoko i w lesie czuję się zupełnie swobodnie. Małe ognisko (nawet zgaszone) jest dla nich ostrzeżeniem żeby nie podchodziły przez przypadek – pamiętajmy, że jesteśmy w gościach. Najgorsze co się może zdarzyć to wylądować w nocy w centrum dużego miasta – porażka za każdym razem. Unikamy dworców i podobnych miejsc – zwijamy się od razu, a dopiero potem zastanawiamy co dalej. Spanie na dziko dostarcza niesamowitych wrażeń. Np. opuszczony fort/bunkier na szczycie góry na Węgrzech, na totalnym odludziu – jakby stepie, widok 360, przepięknie. Teraz wybieram się na Szwecję.
    „Pukania” do namiotu nigdy nie miałem. Zostawiamy miejscówki w takim stanie w jakim je zastaliśmy. Śmieci zabieramy i wyrzucamy do pierwszego spotkanego kosza.
    Hamak mam na balkonie od paru lat i spać bym w nim nie chciał, poza niewygodą, zdarzają się ulewy. Tobołki też wolę mieć zamknięte w namiocie. Coś takiego może sprawdzić się na krótkie wypady. Namiot zabezpiecza przed owadami, z tego względu nie zostawiamy otwartego namiotu nawet w dzień. Chyba, że komuś nie przeszkadzają. Mój namiot zamiast wewnętrznej powłoki ma siatkę dlatego czasem wykorzystuję to jako moskitierę. Bez rozbijania wkładam karimatę, spiwór i bagaże. Trzema mieć pewność, że nie będzie padać w nocy. Przemoknąć na dłuższym wypadzie to porażka. Trzeba na to uważać. Jak złapie mnie ulewa na rowerze i nie ma się gdzie schować bo jestem na pustkowiu to wolę się szybko rozebrać do majtek, ciuchy schować do nieprzemakalnych sakw i jakoś to przeżyć – choć mokro i zimno. Nawet jak się ma pelerynę to zmokną spodnie i buty.
    Co do wyjazdów z namiotem na festiwale dobry jest zakup małej najtańszej kłódeczki – zamykamy tak żeby przypadkiem nie było jej widać. Zabezpiecza to przed szybkimi akcjami jak Was nie ma w „domu”. Sprawdzone i polecam. Dwa lata temu na woodstocku obrobili większość namiotów w mojej lokalizacji, mój się ostał.

  • Marcin pisze:

    Powiem Wam że super opcja to hamak, rozwieszacie między drzewami i żadna dzika, nie dzika zwierzyna Was nie dopadnie, nie rzuca się w oczy jak namiot, jeszcze opatulić się śpiworem w moro i wogóle stajemy się niewidoczni 😀

  • Karol pisze:

    Planuję w ten długi weekend noc lub dwie na Słowacji, gdzieś w okolicach Namestovo, przy jeziorze. Zastanawiam się czy lepiej rozbić namiot typowo na plaży, czy bardziej w głąb lasu… ? Z jednej strony strach przed dziką zwierzyną, z drugiej możliwe mandaty heh. Dotąd spałem tylko na polach namiotowych.

    • Bartek Szaro pisze:

      Cześć Karol, w głębi lasu nie powinno być chyba źle. Jeżeli obawiasz się mandatu to lepiej się trochę schować. Dzika zwierzyna? Małe prawdopodobieństwo. Najlepiej będzie Ci ocenić warunki kiedy dotrzesz już na miejsce. Może znajdzie się miejscówka przy jeziorze, a dobrze osłonięta? Wizja lokalna to najlepszy sposób na wybór najdogodniejszego miejsca.

    • Kera pisze:

      Pewnie już się nie przyda moja rada ale chciałam zaznaczyć jedną rzecz gdyby komuś innemu taki mądry pomysł do głowy wpadł 😀 Otóż Namestowo nie jest nad jeziorem tylko zalewem… Rozbijanie się za blisko zalewu może skończyć się w najlepszym razie łóżkiem wodnym a najgorszym sen z rybkami na dnie… Jeśli nie masz wtyków w tamie kiedy podniosą poziom wody lub czy w górach nie spadnie deszcz, lepiej tego unikać. No chyba że masz 100% procent pewności że to akurat nie są zalewowe tereny. Pozdrawiam 🙂

  • Kasia pisze:

    czy ktoś z Was spał na dziko na
    pludniu Włoch? Marzy nam się taki wyjazd w tym roku. Pierwszy raz wybraliśmy się z moim partnerem na dzikie wakacje do Chorwacji 5 lat temu, od tej pory nie wyobrazamy sobie inaczej spędzac urlopu. Cudowne wieczory i noce tylko we dwoje na malutkich przepięknych plazach przy zatoczkach… codzienne odkrywanie takich wlasnie miejsc, z dala od zgiełku, poznawanie ciekawych ludzi. Jedynie prysznic na kempingu albo nawet nie – mieslismy zbiornik na wode który ogrzewało słonce:) śpimy w aucie, nigdy nikt nas nie przepędzał, nie trafilismy na policję itp. Jeździmy tak co roku a od dwóch lat z dwuletnią córką 🙂 zwiedzilismy w ten sposób częściowo Węgry, Chorwację, Czarnogórę, Albanię i część północnych Włoch

    • Marcin pisze:

      W 2009 roku cała Sycylia i Kalabria + Puglia namiotowo zaliczona – zero problemów. Spałem na szczycie Wezuwiusza 2x, nad każdym morzem otaczającym Italię i pies z kulawą nogą się nie czepiał. Wręcz kilku tubylców po upewnieniu się że jesteśmy amico pollaco zapraszało na kwadrat do siebie. Spania na dziko nie testowałem na północy – owszem w Toskanii i pod Wenecją się to udało.

      • Wojciech Glapa pisze:

        hej, ja spałem w Wenecji. może to nie południe, ale odradzam każdemu, bo nie ma tam w ogóle miejsc na nocleg w namiocie. postawiłem namiot na podwórku hotelu, które było zarośnięte trawnikiem.

    • Lech pisze:

      Wspaniale. Myśmy tez w tym roku wbrali się po raz pierwszy do Chorwacji , Czarnogórry i Albanii. Potwierdzam, sam tez (od zeszłego roku) nie wyobrażam sobie, że można było inaczej spędzać wakacje. Nie mamy kampera, mamy auto kombi 17-letnie i albo spaliśmy w środku albo w namiocie w pobliżu. Rewleka i jakie to wspaniałe uczucie, że codziennie 40 euro zostaje w kieszonce, które można wydac dowolnie wg wyższych potrzeb. W tym roku chcemy pojechać na płn Włoch ew Francja , parki narodowe i Lazurowe wybrzeże. Napiszesz co ciekawego można zobaczyć w PŁN Włoszech i gdzie są fajne miejsca na dziko do nocowania? Pozdrowienia do poszukiwaczy przygód i taniego podróżowania:)

  • Qba pisze:

    Rozkładałem się kiedyś z znajomą w Trieście we Włoszech z namiotem. *** Widok na morze cacy, ale jak przyszło co do czego, to tereny bardzo nierówne i słabo z dobrym miejscem. A tu klasyczne – ja chcę SPAĆ, do tego zaczynało padać. No to bach! Koło lokalnej (ale głównej turystycznej drogi, do tego oświetlonej) znaleźliśmy 4 drzewa robiące trochę cienia. Rano o 5 się budzimy bo ulewa jak licho – zwijamy się w „tri-miga” – i widzimy 2 radiowozy jeżdżące tam i siam. Minuta może minęła, a tu pani w mundurze podchodzi i się nas pyta o COŚ w makaroniarskiej mowie. Wiedząc o jakie COŚ chodzi krzyczymy Rain, rain! i wymachujemy ręką z parasolem (jednocześnie chowając drugą z namiotem za siebie).
    Myślę ze byłby mandat ale Opatrzność czuwa 😉

  • jignaś pisze:

    W swojej tułaczce po górach miałem okres wygodnictwa – wiaty. Razem ze znajomą zdobywaliśmy koronę gór Polski w pewnym pośpiechu, żeby zdążyć przed osiemnastką i nie zabieraliśmy namiotu – zbędny ciężar, jeszcze śledzie się pogubią… Więc chodziliśmy tu tydzień, tam tydzień, gdzie indziej kilka dni z płachtą, której nawet nie chciało nam się rozbijać – bach pod wiatę. Ludzie nigdy nas nie wyganiali, nie jedną burzę tak przespaliśmy. W Karpnikach strażnik zostawił nam nawet baniak wody, żebyśmy się w niej umyli. Co wygody – nie trzeba rozstawiać, z reguły nie przesiąka, wiatr nie porwie oraz, dla szczególnie wybrednych, stoły, na których można spać z dala od syfu na niskości. Namiot od słońca się nagrzewa, wiata zwykle zachowuje chłodniejszy cień. No i na szlaku – to jest dla jednych plus (nie trzeba się turlać po krzakach, szukać kawałka suchego i płaskiego, niewidocznego), dla innych minus (każdy przechodzień zobaczy śpiocha). Owszem, ale w nocy nie ma wielu ludzi na szlaku, zwłaszcza na odludziu, a wystarczy wcześnie się zwinąć, żeby uniknąć ciekawości rannych ptaszków. Ogólny minus wiat, który jest nie do zbicia to to, że są dowodem na prawdziwość teorii Schroedingera – wiata na mapie jednocześnie istnieje i nie istnieje, dopiero nasze przybycie determinuje jej stan. Na pocieszenie dodam, że żyją na wolności nie pochwycone przez kartografów wiaty, chyba głównie w Sudetach – na środku pól, z pięknymi widokami. Ale UWAGA: wiaty uzależniają, leczenie: odwyk w towarzystwie „normalnego” ze skruszonym kręgiem, który biega(!) po górach z ponaddwudziestokilowym plecakiem.

  • karolina pisze:

    A nasz przypadek to nocleg nieopodal ośrodka prezydenckiego 😉 (Jastarnia,Hel). To byl ten przypadek kiedy to juz doswiadczeni spaniem „gdzie niebądź” zmęczeni jak bąki chcieliśmy po prostu SPAĆ!!!! No i skończyło się latarkami po twarzach i 50 zl na łebka. Niestety Prezydent właśnie był na urlopie ;)……..

  • Za miedzą i dalej pisze:

    Spanie na dziko? Dla mnie bomba 🙂
    Najlepsze miejsce = miejsce bez turystów :D. Poza tym, ja mam jakieś takie pomysły, że lubię nocować w wyjątkowych miejscach 😉
    Trochę stres, ale naprawdę warto ;D

  • Anet pisze:

    Któregoś dnia w północnej Rumunii zanocowałam przy kopce siana. Bez namiotu. Poranna toaleta w kukurydzy dała mi lepsze połączenie z naturą niż skorzystanie z najlepiej wyposażonej łazienki. 🙂 Teraz planuję zanocować przy zamku w Cachticach na Słowacji. Mam nadzieję, że się uda. 🙂

  • monika pisze:

    Podniosl mnie troche na duchu Twoj tekst ! Ciesze sie ze nie tylko ja slysze kazdy lamany patyczek i oderwany lisc 😀 mimo niejednej spedzonej w dziczy nocy i tak sie boje ! Mam nadzieje, ze kiedys przestane jak kazdy inny czlowiek:) pozdrawiam!!

  • spetz pisze:

    Wybieram sie w tym roku do Macedonii i Albanii . Czy ktoś ma informacje jak tam jest ze spaniem na dziko? W zeszłym roku w ten sposób zwiedziliśmy Rumunie , Bośnie i Serbię i było spoko. Teraz czas zwiedzić następny kawałek Bałkanów. 🙂

  • Krzysiek pisze:

    Ja kilka razy spałem na dziko. Rzeczywiście najczęściej paranoja że przyjdzie dzik i cie ryjem wciągnie razem z całym tabołem. Prawda jest taka że teraz jest mało dzikich zwierząt (które z resztą się ludzi boją), a szczególnie drapieżników typu wilk które omijają ludzi (raczej). Najgorszą sytuacją w której się znalazłem było to że bez namiotu spałem latem na górze przy wodospadach w Walii. O około 9 wieczorem oblazły mnie takie małe muszki i tak pogryzły twarz, ręce, nogi, właziły pod kurtke, w nogawki, w majtki, wszędzie, że jak się obudziłem to w strasznym bólu i swędzeniu, otworzyłem oczy i ujrzałem chmurę tych małych paskud którą rozświetlał blask księżyca. Uciekłem gdzieś 50 metrów od tej chmary i po 5 minutach wróciłem i w 2 minuty się spakowałem, na rower i całą noc jechałem rowerem bo wiem że gdziekolwiek na dłużej zostałbym te cholery by mnie znowu napadły. Było super – zero ruchu drogowego, nowoczesna droga (choć bez oświetlenia bo rzadnych miejscowości ani zabudowań), jechałem tak przez czarną noc widząc kontury walijskich gór trochę tylko rozświetlane przez gwiazdy i księżyc, zero zanieczyszczenia światłem z miast.

  • a00 pisze:

    Ja mam zamiar to nieco udoskonalić. Jadę autem na Chorwacje. Do auta śpiwór, materac i siatka maskująca. Mam kombi to sie wyłożę wzdłuż

  • Podróżnik pisze:

    Kiedyś na wyprawie po Ukrainie na Krymie rozbiłem namiot za miastem Sevastopol, rozbiłem go na trawie przy morzu, taka zielona plaża. Na początku wydawało mi się, że jestem całkowicie odizolowany od reszty ludzi jednak około 24:00 zapukało do mnie 2 nastolatków zapraszając na flache. Okazało się, że cała ich ekipa rozbiła namiot niecałe 30-40m za laskiem i zauważyli światło (moja lampka) świecące zza krzaczorów.

  • Agnieszka Gruszka Gruszczyńska pisze:

    Na Zakarpaciu, o 3 w nocy zapukał do namiotu Ukrainiec, mieszkaniec pobliskiej wsi, pytał czy mamy pożyczyć soli. Zamurowało mnie ze zdziwienia. Kiedy usłyszał, że nie mamy, odszedł.

  • Karma pisze:

    Hej, wybieram się do Chorwacji mam lot do Zadaru. W związku z późnym przybyciem na miejsce nie będę miała czasu na szukanie noclegu-dlatego intensywnie myślę o przenocowaniu na plaży na jakimś materacu. Czy macie może jakieś miejsca w Zadarze lub jego okolicach by bez większych problemów (mówię tu o mandatach) móc się gdzieś rozbić? Z góry dzięki za pomoc:)

    • Bartek Szaro pisze:

      Hej! Ciężko takie rzeczy, jak miejsce do rozbicia namiotu na dziko, zaplanować przed wyjazdem. Nie martw się tym. Będziesz na miejscu – zobaczysz gdzie najlepiej:)
      Pozdrawiam i powodzenia!

    • Paweł pisze:

      Plan nocowania na dziko może się udać, ale niekoniecznie na plaży, gdyż w zdecydowanej większości w Chorwacji plaże są kamieniste lub co najmniej żwirowe. Ale mają tam tak duże połacie wypalonej ziemi, że na pewno coś znajdziesz :-).

  • Dawid pisze:

    Hmmmm spanie na dziko,watek znalazlem przez przypadek ale raz na Woodstocku tak sie spilem ze wpadlem w krzaki i rano sie obudzilem i nic mnie nie oblazlo,zadne mrowki karaluchy i inne,i wcale sie nie dziwie bo bylem w takim stanie ze kulawy pies by mnie nie osikal 🙂 ale swoja droge jesli komus pomysli sie spac w krzakach to niech uwaza zeby nie rzucic sie na barszcz sosnowskiego bo takowy byl z 7 metrow od „miejsca mojego noclegu Pozdro 🙂

  • Tad_K pisze:

    Kiedys spalem na dziko, bez namiotu polu golfowym w Anglii, ogrodzenie bylo raczej symboliczne w postaci drewnianego plotu, wystarczyło przeskoczyć. Samopompująca się mata + śpiwór za osłoną krzaków zapewniły całkiem niezły komfort. Rano tylko jakiś traktorek do koszenia trawy wyjechał zza krzaków ale pojechał w drugą stronę i nawet mnie nie zauważył … trzeba się było tylko zebrać i już mnie nie było.

    Poza tym pod namiotem na pół-dziko (pytając gospodarzy) i zupełnie na dziko wiele razy w czasie podróży rowerowej na trasie Gdańsk-Tallin i potem w Finlandii i Szwecji. Polecam 🙂

  • Vizimir pisze:

    Wybieram się z kolegą na Węgry autostopem. Raczej będziemy spali w namiocie. Może ktoś wie jakie jest prawo w stosunku do rozbijania namiotów w Czechach, Słowacji, Austrii i na Węgrzech? Byłem już w Szwecji na jagodach i tam spałem najczęściej na dziko w lesie. Nie było z tym problemu. Czasem nawet trafił się gospodarz, który pozwolił rozbić sie na swoim polu, czy naładować telefon.

    • Bartek Szaro pisze:

      Nie wiem jakie są prawne uregulowania, ale myślę, że jak się gdzieś tam rozbijecie, nie na rondzie w centrum miasta, to nie powinno być problemów. Na Węgrzech na dziko nocowało się elegancko, na Słowacji również.

      • Dorota i Władek pisze:

        My spaliśmy przez kilka dni nad Balatonem w miejscowości Balatonalmadi w lesie ponad punktem widokowym na Balaton bylo o w porzo

    • Lech pisze:

      Ja dwie noce tak przespałem w namiocie w odizolowanym miejscu w drodze na Chorwację i było OK. Polecam.

  • Piotr pisze:

    W latach 90-tych podróżowałem trochę po Europie stopem. Spanie pod gołym niebem na karimacie było normą (komu chciałoby się rozbijać namiot 🙂 ). Pierwsze kilka noclegów było stresujące, ale później stacje benzynowe człowiek traktował jak wygodne sypialnie 🙂 Pamiętam jak w okolicach Strasburga (po niemieckiej stronie) spaliśmy z kumplem na stacji benzynowej na karimatach rozłożonych na trawce i nad ranem obudził nas tłum Japończyków, którzy wysypali się z autokaru i robili nam zdjęcia… Wesoło było 🙂

    • Kloe pisze:

      Będąc ze znajomymi w Pradze po ciężkim dniu i nieprzespanej nocy zdarzyło nam się przysnąć na chwilę na ławeczce. Obok siedziały jakieś Japonki i też ciągle nam robiły zdjęcia, ahh ci japońscy turyści 😉 .

  • Adam pisze:

    Do tej pory spałem na dziko raz. Dotarliśmy w środku nocy do Como we Włoszech. Byliśmy tak ekstremalnie zmęczeni, że rozłożyliśmy się na pierwszym lepszym kawałku trawy – o 3 w nocy była to najwspanialsza sypialnia na świecie. Rano okazało się, że leżymy tuż przy wejściu do parku, niemal przy ulicy. Nasze miny – bezcenne.

  • miekix pisze:

    Mnie pukanie zdarzyło się w wersji hard. Rozbiliśmy się na polu koło wiejskiej drogi pod Brukselą, całą noc jadące samochody zwalniały i trąbiły. W głowie miałem tylko myśl ze zaraz całą okoliczna wieś się zjedzie i nas zabije na tym polu ;d. Na domiar złego zaczęło lać i namiot przemiękł. 

  • Gościu pisze:

    Nie powiem, że na początku spanie na dziko mnie nie stresowało, a nawet bardzo. Później już się do tego szło przyzwyczaić i mieć wszystko dookoła gdzieś. Można spać na stacjach benzynowy przy autostradach – nie ma problemy z rozbiciem namiotu wystarczy tylko pogadać z obsługą. Raz mało co nie rozbiliśmy nie w pobliżu skupiska pluskiew czy cholerawieczego i to trochę obrzydziło mi spanie bez namiotu.

  • Patryk P pisze:

    Co do wszelkich obaw. Najstraszniejszym zwierzęciem na tej planecie jest człowiek. Nie wydaje mi się żeby coś było od niego groźniejsze. To należy sobie uświadomić w pierwszej kolejności. Jeśli z kolei ktoś się boi spać pod bez namiotu to podzielę się moimi obawami. Kiedy śpi się na ziemi można zawsze wstać zerwać się i biec. W namiocie z kolei jesteśmy zaplątani materiałem i nie ma opcji szybkiej ucieczki ani możliwości obserwacji okolicy. Dlatego zawsze bardziej obawiam się snu w namiocie niż bez. Kolejną zaletą nocowania z namiotem albo bez jest to że nie trzeba szukać. Po prostu tu śpię i już w innej sytuacji trzeba szukać jakiegoś noclegu dotrzeć do miasta czy coś. A na koniec podam że planuje wyjazd gdzie mnie poniesie. Taki na pół roku. Zastanawiam się ciągle czy brać namiot bo to zajmuje miejsca sporo mam kieszonkowy hamak plandekę kilka linek które są uniwersalne i śpiwór. Namiot jest w wersji jako opcja jeśli zostanie miejsce w plecaku. Ruszam w styczniu gdzieś gdzie jest ciepło;)

    • Bartek Szaro pisze:

      Są i lekkie namioty, niecałe dwa kilo, które zawsze można przytroczyć na zewnątrz plecaka. Ja tam lubię namiot mieć, pod gołym niebem jest świetnie, ale pół roku non stop takiego nocowania na dzień dzisiejszy by mi nie leżało. Choć pewnie po drodze bym się przyzwyczaił. Do namiotu zazwyczaj też nie włażą żadni nie proszeni goście 🙂

    • a. pisze:

      tak, ja dokladnie tak samo myślę o spaniu w namiocie – nigdy nie wiadomo co/kto jest na zewnątrz i wbrew pozorom niebezpieczniej. zwierzat najmniej się boję. historyjka uzasadniająca: kiedys wzięłam mały namiot (typu „tuba”) – nad ranem mnie konie mało w nim nie stratowały zlizując rosę z tropika a jak przyszła ulewa to i tak poplynął + sechł 5 dni (oczywiście wciąż zastanawiam się nad namiotem ale jednak chyba szkoda kilogramów..) (hamak – ekstra ale sądzę, że raczej na krótko, trudno się wyspać (nawet w takim normalnych rozmarów). widziałam ostatnio takie sprytne hamaki z moskitierą 😉 /a propos cieplych krajów i malarii/)

  • 0leg pisze:

    Mnie pukanie do namiotu zdarzyło się kilkukrotnie. Owszem, śpiąc na odludziu bałbym się tego bardzo, ale nocując w parku/mieście można się spodziewać że to jest ochrona parku lub straż miejska. Wówczas nie ma się czego bać:) w mniej lub bardziej kulturalny sposób kazali sobie iść, czasem grożąc mandatem, ale nigdy takowego nie dostałem.
    Mam natomiast duże objekcje co do spania bez namiotu. Obawiam się bardzo wszelkich mrówek, karaluchów, jaszczurek, szczurów, wściekłych psów/lisów, węży… (do wyboru w zależności od noclegu w mieście lub poza) Nie macie takich obaw? nocujecie bez osłony namiotu? Nie mieliście problemów z dzikimi zwierzętami?

    • Bartek Szaro pisze:

      Noclegi bez namiotu zdarzały się bardzo sporadycznie i raczej w miejscach, gdzie nie było mowy o robalach czy gadach i płazach. Namiot daje właśnie ten komfort, że nawet jeśli nie stanowi żadnej solidnej fizycznej zapory przez dużymi zwierzętami to przed insektami powinien chronić wystarczająco. Gdzie bym się nie wybierał w trasę, z nastawieniem na spanie na dziko, to namiot ze sobą wezmę.

  • gosc pisze:

    Super! Wybieram sie za dwa tygodnie do Wloch i takie posty zachecaja mnie do spania na dziko 🙂 Pozdrawiam 😀

  • Z tymi przytulnymi warunkami, to bez przesady, jak nie masz lepszej opcji, to rozbijasz tam, gdzie się da – na ścieżce w polu, gdzie rano przychodzi dwóch właścicieli ze strzelbami i zaniepokojeni pytają co robisz na ich terenie, w środku sadu, czy parku miejskiego (ale to raczej przechodzi głównie w Skandynawii), albo nie rozbijasz namiotu, tylko spędzasz noc, np. w małym domku dziecięcym (1 m^3) na Tankestelle, gdzie ni ni, nie ma gdzie zabiwakować 😛 
    Wszystko zależy od człowieka, ale naprawde nie wszystkie kobiety potrzebują luksusów w podróży. 🙂 

    Pozdrawiam Kraków i fajnie, że blog popularyzujący taką tematykę zdobył nagrodę. 

    Lavena

  • Adam pisze:

    A ja mam pytanie co do namiotu, używaliście go w temperaturach ok 8-10 stopni w nocy? Mój tani namiot miał mega wadę, otóż parował od środka, nawet mimo uchylonej poły ! Skraplanie od wewnętrznej strony było moją zmorą, chociaż używałem go raz, może teraz nie będzie, a jak z waszym?

  • Wojtek pisze:

    Najbardziej odjechaną sprawą w moim życiu był wyjazd nad może bez namiotu…Spaliśmy w śpiworach bezpośrednio na ziemi a dla podwyższenia komfortu czasem zrywaliśmy jakąś gumowaną reklamę dużego formatu(żeby od gleby izolowało). Pamiętam że jedna była pocztylionu a druga jakiejś firny budowlanej… polecam firmy budowlane 😉

  • stanislaw pisze:

    Ja mogę się pochwalić swoimi przygodami ze spaniem na dziko. W ubiegłym roku w wakacje wybrałem się z kumplem na wyprawę rowerową z Gdańska do Londynu. Zajęło nam to równo 50 dni z czego wiekszość noclegów właśnie była na dziko. Pierwsze noce były najgorsze. Na poczatku probowaliśmy się tak schować że wylądowaliśmy na jakichś mokradłach. Kiedy indziej na wydmach i przez całą noc miałem czarne wizje ze przyjedzie straż i nas aresztuje(nic nie było). Z biegiem czasu, był juz większy luz i żeby się rozbić wystarczył pierwszy lepszy krzaczek przy drodze za miastem. Wbijaliśmy na dziko na campingi w Amsterdamie i w Paryżu. Raz spaliśmy pod mostem, raz w jakimś parku. We Francji mieliśmy już taką wyjebkę, że nawet raz rozbiliśmy się na rondzie(ale tak ze nas nie było widać, bo za krzakami), a raz na środku zamkniętej drogi. Kiedy indziej w Anglii były tak skrajne warunki że rozbiliśmy się tuż przy ścieżce rowerowej a rano witaliśmy się z rowerzystami. Raz zdarzyło się spać tuż przy lotnisku i mieliśmy darmowe kino fullhd kiedy gigantyczne maszyny lądowąły tuż nad nami. Jeden nocleg to był hit. Seven Sisters w Anglii. Przepiękne miejsce, chcieliśmy się rozbić tuż przy urwisku z widokiem na ocean, ale w nocy były patrole na ulicy i w powietrzu helikopterem okrążali teren kilka razy. Przenieślismy 10m dalej za krzak żeby nas było mniej widać i na szczęście nikt nam do namiotu nie zapukał. Ale to było dość ryzykowne bo jak się później okazało był to rezerwat i całkowity zakaz spędzania nocy tam. hehe
    jakby ktoś był ciekawy to więcej opisałem na swoim blogu. http://stahv.blogspot.com/2011/09/eutrotrip-2011-z-gdanska-do-londynu-na.html

    Polecam spanie na dziko. Może nie jest jakieś przyjemne i bezpieczne, ale za to jakie przygody! 🙂

  • Rosomak pisze:

    Wiele razy zdarzyło mi się nocować na dziko czasem pod namiotem jednak często spałem pod gołym niebem;) Miałem wiele śmiesznych lub też mniej związanych z tym sytuacji , pamiętam swoją pierwszą wyprawę do Portugalii pierwszy nocleg w namiocie w bardzo podejrzanej dzielnicy portowej Lizbony było tam wielu bezdomnych spotkaliśmy kilku dealerów okolica była pełna pustostanów pośród których rozbiliśmy namiot, jak na pierwszy nocleg było to ogromnie stresujące przeżycie potem stało się to już jedynie formalnością. W Lizbonie także, jednak kilka dni później po całodniowym zwiedzaniu Alfamy padaliśmy z nóg po dotarciu do Belem postanowiliśmy niezwłocznie znaleźć miejsce do spania padło na pobliski ogródek działkowy przy autostradzie i murach kamienic kiedy około 7-8 rano wypoczęci spokojnie zajmowaliśmy się poranna toaletą i przygotowaniem śniadania przy stoliku obok domku który się znajdował na działce zauważaliśmy starszego mężczyznę który zmierzał od strony kamienicy z narzędziami, pomimo tego że byliśmy przyjaźnie nastawieni i niezwłocznie rozpoczęliśmy zbieranie swoich rzeczy staruszek na widok zagranicznych gości rozmawiających w dziwnym języku zawrócił się i szybkim krokiem znikł za krzewami.

  • Bożena pisze:

    Z takiego spania to najbardziej pamiętam:
     1.Bieszczady i jeden z tamtejszych przystanków PKS,gdzie zalegliśmy złożenia niemocą.. Po paru minutach przyszła miejscowa młodzież, która stwierdziwszy obcych na swym terytorium powiedziała nam dobranoc i poinformowała innych chętnych że ten przystanek to już zajęty. Rano obudził nas kierowca autobusu,żebyśmy nie zaspali na szlak ;P
    2.Beskidy,na sylwestra.. Śnieg po kolana, zanim go pod namiot ubiliśmy to nam ze 20 min zajeło.. 2 śpiwory,ciepły miód i fajerwerki oglądane z góry..
    Ehh wspomnienia:D

  • ZbyszekChaosu pisze:

    Spałem wielokrotnie na dziko- głównie podczas spływów kajakowych. Zdarzało się również czasem pytać rolnika, leśnika, księdza czy kto nam jeszcze się nawinął czy możemy się rozbić tu i tu. Wówczas na ogrodzonym terenie żadnego stresu nie było a i poznawało się ciekawych ludzi przy okazji.
    Mieliśmy też raz taką przygodę że rozbiliśmy się na łące nad rzeką, weszliśmy na górkę i trafiliśmy wprost na tył podwórka właściciela łąki. Trochę go zdziwiła nasza obecność (bo skąd my na jego polu jak tam drogi nie ma?) ale nie miał nic przeciwko nam i zaczął bardzo poważnie zastanawiać si nad utworzeniem pola namiotowego.

    • kajakarz_gorski pisze:

      Ja też wiele razy w trakcie spływów spałem na dziko. Ekstra sprawa. W zasadzie inaczej byłoby nawet ciężko.

      Ogólnie świetna sprawa, z każdym kolejnym miejscem inne wspomnienia, inne przygody, niespodzianka na każdym kroku 🙂

  • latkosko pisze:

    Może myśli że to namiotowy chomik z rodzaju namiotowych chomików i idzie spokojnie do pracy??

  • Ciekawa opcja to spanie na dziko, choć nie wiem czy bym się odważył. Najbardziej bym się chyba obawiał nie zalania, mrówek czy zwierząt ale wrogo nastawionych autochtonów.

    Zdarzało się nam już nocować w samochodzie. Pierwszy raz dość przypadkowo i spontanicznie. Jechaliśmy w góry i się nam samochód popsuł w trasie a na miejsce byśmy dojechali dość późno. Zamknęliśmy się w środku, rozłożyliśmy fotele, lekko uchyliliśmy szyby, żeby nie zaparowały od środka. W dwie osoby w pięcio osobowym samochodzie to pełen komfort 😀 Przycupnęliśmy sobie na parkingu stacji paliw pomiędzy ciężarówkami. Największy stres był z tym, żeby nas który ewentualnie nie przygniótł 😉 Choć tak nam się to spodobało, że w drodze powrotnej też tak nocowaliśmy. Z tamtej wyprawy to jedna z pierwszych rzeczy, które wspominamy…

    • Czarnowskilukas pisze:

      Spanie w samochodzie opanowałem do perfekcji odwiedzając Niemcy po samochody. We czwórkę w Mondeo kombi 🙂
      3 osoby w bagażniku i najbardziej pijana z fotelu pasażera 🙂

      • Marcin pisze:

        My spaliśmy tak w Paryżu nie opodal wieży Eifla, śiałem się że załatwiłem nocleg z widokiem na wieże 😀

Miejsce na Twój komentarz

*