Skip to main content
search
0

ciudad-ikona

Mały Książe w czasie swojej podróży po swojej galaktyce odkrył pewnego razu planetę 328. Należała do Bankiera. Jedyne co było na niej istotne to liczby i pieniądze. Cała reszta nie miała znaczenia. W Paragwaju też jest taka planeta. Nazywa się Ciudad del Este.

Paragwaj to jeden z najbiedniejszych krajów Ameryki Południowej. Podstawę jego gospodarki stanowi hodowla bydła oraz uprawa bawełny, soi, trzciny cukrowej, herbaty i ostrokrzewu paragwajskiego zwanego popularnie yerba mate. Nikt nie przejmuje się tutaj wykończeniem budynków,

DSC_0897

podpięcia na lewo do sieci elektrycznej to standard,

DSC_0912

a służba zdrowia nie wygląda zbyt imponująco.

DSC_0896

Za to autobusy tutaj mają duszę,

DSC_0891

a niejednokrotnie także drewnianą podłogę.

DSC_0966

Wystrój sklepów jest mocno pozytywny.

DSC_0899

Na ulicy można kupić wszytko. Świeże zioła,

DSC_0880

DSC_0881

świeżo wyciskane soki,

DSC_0890

czy kawał pysznej wołowiny z grilla za grosze.

DSC_0846

Ot piękny, rolniczy kraj, z bardzo otwartymi i prostolinijnymi ludźmi.

DSC_0892

DSC_0834

Cały obraz kraju nijak ma się jednak do tego co można zobaczyć w „Mieście Wschodu” – Ciudad del Este.

Jak wydać w godzinę 10 milionów?

Żeby do niego dotrzeć trzeba przejechać przez most, który przewodniki określają jako ekstremalnie niebezpieczny i sugerują mijać go jak najszybciej. I koniecznie siedząc w jakimś pojeździe! Samo przejście graniczne to spory chaos. Miejscowi przekraczają go bez dokumentów niosąc pod pachami tony sprzętów na drugą stronę rzeki, do Brazylii i Argentyny.

DSC_0837

Już od pierwszych sekund od przejścia granicy naszym oczom ukazał się obraz rodem z powieść Science Fiction. Post apokalipsa – taka była moja pierwsza myśl. Na wpół nowoczesne, wpół zniszczone wieżowce. Niby beton, szkło, neony, światła, ale coś z nimi nie tak. Niby droga solidna, dwupasmowa, ale z ulic zwieszają się poplątane kable, a chodniki są zniszczone.

DSC_0840

DSC_0850

DSC_0879

Po prawej i lewej stronie drogi ciągną się niezliczone galerie handlowe. Z daleka wyglądały na nowoczesne, ale wystarczyło przyjrzeć się z bliska i wejść do środka żeby zrozumieć, że są swojego rodzaju atrapami, znacznie różniąc się od tego co prezentują nasze, europejskie świątynie handlu.

DSC_0848

DSC_0849

DSC_0886

Tuż za odprawą celną po stronie Paragwajskiej zostaliśmy zasypani górą ulotek reklamujących wszelkiego rodzaju elektronikę.

DSC_0847

Wiedzieliśmy wcześniej, że w Ciudad del Este funkcjonuje największy targ elektroniki w Ameryce Południowej, ale nie spodziewaliśmy, że wygląda w ten sposób. Sprawiało to wrażenie jakby całe miasto zajmowało tylko jednym – handlem. Tłumy ludzi, tysiące produktów, zgiełk, krzyki, muzyka, chaos, różnorodne zapachy. Buty obok telefonów, pampersy obok aparatów fotograficznych. Dosłownie wszystko.

DSC_0855

DSC_0856

DSC_0843

DSC_0862

DSC_0863

DSC_0860

Sprzęt RTV. To interesowało nas najbardziej. Telewizory, aparaty fotograficzne, obiektywy, karty pamięci, lunety, komputery, tablety w takich ilościach, jakich nie widziałem nigdy wcześniej. Kiedy pokazywałem sprzedawcy swój aparat wyciągał mi na stół soczewki we wszystkich rodzajach, cenach i konfiguracjach jakie dedykowane są do tego modelu. Byłem w szoku. Skąd oni tyle tego mają? I jakim cudem taka ilość sklepów w jednym miejscu ma szansę się utrzymać? Takich na przykład budek z telefonami spokojnie udałoby się tu naliczyć kilkaset, a może nawet więcej.

DSC_0867

DSC_0868

DSC_0872

Mimo skali kupienie w Ciudad del Este czegokolwiek nie jest tak jednak sprawą prostą. Szczególnie dla gringo.

Po pierwsze nie ma żadnych stałych cen przy produktach i o wszystko trzeba się targować. Kiedy zapytałem o pierwszą lepsza kamerkę leżącą na półce otrzymałem odpowiedź:

– Dwa miliony, mister.

Chodziło oczywiście o dwa miliony guarani – paragwajskiej waluty, jednak mimo to, nominały wymieniane przez sprzedawców robią wrażenie i człowiek dwa razy zastanowi się zanim taki milion z kieszeni wyciągnie.

DSC_0871

Kiedy cenę wyjściową już znamy zaczyna się żmudny proces targowania racjonalnej kwoty. W oczach ekspedientów podających kwotę za swoje produkty gringo widać dwa małe dolary, a za nimi nadzieję na dobicie targu życia. Nie są jednak tak dobrymi naciągaczami jak choćby sprzedawcy marokańscy i bardzo łatwo wyłapać kiedy podają kwotę z czapy.

Drugi problem jest większy. Na sklepowych półkach obok siebie leżą zarówno sprzęty markowe, jak i podróbki. Oczywiście mało, który handlowiec mówi kupującym, która z rzeczy to podróba, chyba, że jest to część przedstawienia. Dlatego każdą rzecz trzeba dokładnie i obejrzeć i dobrze się na temacie znać, żeby poznać co jest bublem, a co klasowym sprzętem.

Oryginał czy podróbka?

DSC_0869

DSC_0873

DSC_0875

DSC_0870DSC_0876

– O, widzę, że masz drona. Gdzie kupiłeś?

– W Paragwaju.

Brzmi nieźle, co? Brak podatków, efekt skali, dostępność produktów i łatwość w przekraczaniu granicy sprawiają, że na zakupy przyjeżdżają tu tłumy znacznie bogatszych Brazylijczyków, Argentyńczyków i Urugwajczyków. Zarówno tradycyjne taksówki, jak i te w wersji „moto” nie kosztują dużo, a różnica w cenie sprzętów szybko rekompensuje kwoty przeznaczane na transport.

DSC_0853

DSC_0851

W okolicy kwitnie mała gastronomia. Tradycyjnie najłatwiej dostępny napój to Cola.

DSC_0858

Ale tutaj nie tylko ludzie ją lubią.

DSC_0903

Kolorytu i nutki adrenaliny Ciudad del Este dodaje fakt, że w jednych drzwiach sprzedaje się tutaj mnóstwo nielegalnych towarów jak narkotyki, broń, kradzione samochody, a obok w sklepie spożywczym na kratce siedzą dwie barwne tresowane papugi i życie biegnie jak gdyby nigdy nic.

DSC_0900

Jednak nie można powiedzieć, że jest to bezpieczna okolica. Po zmroku ulicę pustoszeją, a nawet za dnia przed większością sklepów można spotkać prywatnych ochroniarzy z pokaźnych rozmiarów strzelbami. I nie ważne czy jest to sklep z butami czy z miotłami.

DSC_0894

Więcej nie napiszę. Niech pozostanie Wam niedosyt. Ciudad del Este to perełka, którą trzeba zobaczyć na własne oczy. W końcu nie codziennie można wydać w godzinę 10 milinów.

[fb-like]
Patryk Świątek

Autor Patryk Świątek

Lewa półkula mózgu. Analizuje, roztrząsa, prześwietla. Oddany multimediom i opisywaniu przygód. Laureat konkursów fotograficznych. Autor reportaży, lider stowarzyszenia "Łanowa.", założyciel "Ministerstwa podróży". Nie może żyć bez pizzy.

Więcej tekstów autora Patryk Świątek

Dołącz do dyskusji! 2 komentarze

  • Ameryka Południowa to moje marzenie. Fajna relacja 🙂

  • Justyna Kloc pisze:

    Nawet nie wiedzialam, ze przewodniki zalecaja szybki transport przez most, najlepiej samochodem. My przeszlismy go dwa razy i raz przejechalismy autobusem. Kupowalam tam apart canona, bo akurat nam sie zepsul, a slyszelismy, ze Ciudad del Este to najtansze miejsce w Am. Pd na takie zakupy. Poszlismy na szczescie z Brazylijczykiem, ktory pracuje w Paragwaju i zna tamtejsze ceny wiec chyba za duzo z nas nie zdarli (zaplacilismy podobna cene za jaka aparat mozna kupic na Amazonie w UK).

    Smiesznie natomiast wygladala sytuacja na granicy. Planowalismy ja przekroczyc w sumie 3 razy w ciagu 2 dnia (z Br do Pargawaju na zakupy, z powrotem i po popludniu powrot juz na stale do Paragwaju). Po stronie Brazylijskiej powiedziano nam, ze za kazdym razem powinnismy dostac pieczatke. Ale jak dotarlismy do strony Paragwajskiej to celnik machnal reka i powiedzial, ze nie chce nas tu wiecej widziec. Dostalismy pieczatki wjazdowe do Paragwaju po czym po skonczonych zakupach wrocilismy do Brazylii juz nie odwiedzajac budki granicznej i pozniej w podobny sposob z Brazylii wyjechalismy. Ach.. Ta Ameryka! 🙂

Miejsce na Twój komentarz

*