Skip to main content
search
0

W zimie góry zawsze smakują inaczej. Lato, jesień i wiosna mają wspólny mianownik, ale kiedy robi się biało i zaczyna trochę mocniej wiać kontakt z naturą ma dla mnie wymiar niemalże polarny. Miałem znowu pojechać w Bieszczady, spojrzałem na mapę południowej Polski. Przeczytałem nazwy: Łosie, Ropa, Dolina Śmierci, Bartne, Magura Małastowska. Jest też Wysowa, z której wysłałem jeszcze w podstawówce pierwszą w życiu pocztówkę. Padło więc na Beskid Niski. Przecież tak na prawdę jeszcze mnie tam nie było.

Pasmo Beskidu niskiego graniczy od wschodu z Bieszczadami. Raczej oczywiste wydawało mi się to, że pomiędzy tymi krainami nie ma zauważalnych, bez merytorycznego zagłębiania się w historię, różnic. Pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę to wysokość gór. Najwyższy szczyt Beskidu Niskiego, Lackowa, liczy 997 m. sporo ustępując Tarnicy (1346 m) królującej polskim Bieszczadom. Góry Beskidu są też kompletnie zalesione, pozbawione połonin charakterystycznych dla najpopularniejszych bieszczadzkich pasm. Nie było więc co liczyć na panoramiczne widoki w czasie wędrowania.

Beskid Niski miał też być krainą najmniej zadeptaną przez turystów ze wszystkich polskich pasm. W przeciwieństwie do Bieszczadów, gdzie schroniska w sezonie rzeczywiście są oblegane, a przy Małej Obwodnicy Bieszczadzkiej nie trudno trafić do restauracji/karczm/zajazdów wybudowanych przez napływowych, Beskid Niski oferować miał jedynie zabite deskami bary i bacówki, których lata świetności już przeminęły.

Znalazłem w domu interesującą mapę pod tytułem „Cerkwie południowo-wschodniej Polski”, zaglądnąłem. Cerkwi okazało się być więcej niż przecen w galerii handlowej po świętach. Świetnie, to będzie jedno ze zjawisk, któremu na pewno będzie warto się przyjrzeć bliżej.

Na osobnej mapie Beskidu Niskiego zacząłem liczyć miejsca oznaczone jako cmentarze wojskowe. Kwatera nr 58, nr 59, nr 60. Okolice Gorlic to miejsce jednej z największych operacji wojskowych I wojny światowej. Ciężko nazwać groby atrakcją, ale z pewnością mocno odbija się to na tożsamości regionu.

Wreszcie Łemkowie. Mniejszość narodowa zamieszkująca pasmo Beskidu Niskiego. Do Azji, do Afryki, Ameryki Południowej jeździ się by docierać do najbardziej zapomnianych plemion, a mieszkającego w Polsce Łemka to już mało kto chce odwiedzić. Pomyślałem, że ja odwiedzę. Z tego co udało mi się do tej pory zorientować historia Łemków jest nie mniej fascynująca niż chociażby plemienia Yanomami. Trochę mam nawet bliżej w Beskid niż do Ameryki Południowej.

Zafascynowała mnie jeszcze jedna rzecz. Szlak Rzemiosła Tradycyjnego. Jego fragment przebiega właśnie przez Beskid Niski. Jest to wspaniała baza informacji na temat polskich tradycji rzemieślniczych, a także ludzi, którzy cały czas tradycje kultywują. Dzięki niemu dowiedziałem się o tworzących w Beskidzie zabawkarzach, hafciarkach, bibułkarkach, lutniarzach, a nawet ostatnim żyjącym w Polsce maziarzu. Tematyka ludowości i rzemieślnictwa to jeden z członów najbliższego paragonowego projektu, o którym szerzej w niedzielę, więc pobyt w Beskidzie chciałem też przełożyć na spotkania z ludźmi zajmującymi się rustykalnymi zawodami.

Pojechaliśmy z Moniką na weekend. Ja się lubię fascynować historiami mało popularnymi, w tym kontekście Beskid Niski wydawał się być kopalnią złota. Na dyrygenta wyjazdu mianowaliśmy przypadek, na zasadzie „co nam do łba strzeli to zrobimy” podróżuje mi się zawsze lekko i zazwyczaj rodzą się z tego pamiętliwe historie. Choć porody akurat nie zawsze bywają takie super. W każdym bądź razie na wariata nie jeden samorodek udało się już przecież znaleźć.

Pierwszą noc spędziliśmy w schronisku na Magurze Małastowskiej. Jeśli tylko mam możliwość, zawsze wybieram schroniska. To, że można tanio przenocować to jedno. Nieoceniony jest dla mnie przede wszystkim klimat i wszechobecny duch turysty objawiający się w pozostawionych podpisach, naklejkach, pozdrowieniach, zdjęciach i innych pomysłowych pamiątkach, które zostały pozostawione w schronisku na pamiątkę wizyty. Takie małe Mekki wędrowców.

schronisko magura

Schronisko na Magurze puste. Ciekawostką jest wyjątkowa winda jakiej używają chatkowi.

Zanim odnaleźliśmy schowane w lesie schronisko przejechaliśmy przez szereg małych miasteczek i wiosek, sprawiających uczucie, jakby się było nie u siebie. Czasem tak mam, że jak pojadę w region Polski, którego wcześniej nie widziałem, to daje mi się we znaki jego odmienność. Wzgórza pokryte lasami jak próchniejące drzewa przykrywane przez młody mech, subtelne cerkwie opowiadające historie religijnych przemian, krzyże, kapliczki, nekropolie, żywe skanseny. Był to pierwszy powiew beskidzkiego klimatu i zachciało mi się odwiedzić każdą pojedynczą wioskę, której nazwę mogłem odczytać na mapie.

Wyświetl większą mapę                                                                     Trasa przejazdu od Dukli do schroniska

magura cmentarz

Cmentarz wojskowy nieoplodal szczytu Magury Małastowskiej

Drugim było przejście grzbietu Magury Małastowskiej. 10 kilometrów przez las z najwyższym punktem położonym 813 m. n.p.m.. Na całym szlaku nie spotkaliśmy ani jednego wędrowca, ani nawet świeżych śladów stóp. Może dzięki temu udało się przeżyć coś godnego kamerzysty National Geographic.

magura

Spokojnie już od kilku godzin szliśmy sobie w śniegu nie przekraczającym kostek. Ścieżkę regularnie co kilkadziesiąt metrów przecinały tropy zwierząt, było ich mnóstwo. Nie szumiał nawet wiatr, było nad wyraz spokojnie i błogo. Zobaczyłem ruch. Za 10-15 drzewem stojącym przede mną, po lewej stronie, ktoś czymś machnął. Zatrzymałem się zaskoczony jakby odebrano mi sprawność w kończynach. Jeszcze tak właściwie dobrze nie zastygłem, a zza drzewa powoli wysunął się rogaty, dorodny jeleń. Miał chyba z 7, niee, z 9 metrów wysokości i ślepia wielkie, świecące jak alufelgi 17-stki. Krzątał się max. 20 metrów w linii prostej od nas. Szedł w naszym kierunku. Tak bardzo chciałem żeby nas nie zobaczył. Chciałem być dla niego nie widzialny jak Frodo i Sam dla nazguli. Zaraz zza niego wyszedł drugi, normalnie jakby się rozczłonkowały. 2 piękne, olbrzymie, wspaniałe jelenie, teraz już 15 metrów od nas. To było takie zaskakujące, czułem się jakbym dostał nagrodę. Sięgnąłem po aparat, byłem głupi. Jelenie zwróciły na mnie uwagę, wpierw pokazały zad i zaraz pogalopowały w dół po stoku. Zrobiło to na mnie niezapomniane wrażenie. Przypomniało mi się jak w Nepalu szukaliśmy tygrysa i nie udało się go znaleźć. Pomyślałem, że te jelenie to takie tygrysy Beskidu Niskiego i w prezencie od losu już na wstępie dostałem niezłego kopa.

Z góry zeszliśmy do wsi Bielanka. Chcieliśmy wrócić doliną biegnącą równolegle do Magury. Stopem i trochę pieszo najpierw przedostaliśmy się do wsi Leszczyny, która widniała na mapie, ale której nie obwieszczał żaden znak, ani Google Maps.

jezyk lemkowski

Od zaledwie kilku lat nazwy niektórych miejscowości zapisane są także po łemkowsku.

Między Leszczynami a Nowicą, która była następną wioską leżącą na trasie, jest 4.5 kilometra. Na trasie rzekę trzeba przekraczać 7 razy co w warunkach ustępującego lodu nie jest łatwe i należało się trochę pogimnastykować i naobchodzić żeby oszczędzić butom przemoczenia cholewek. Zrobiło na mnie wrażenie, że sąsiednie miejscowości łączy taki teren, taka trasa, którą w zimie, inaczej niż na piechotę, przebyć nie sposób. Kiedy po przejściu takiej drogi, brodzenia już w nieco głębszym śniegu i notorycznego forsowania strumienia, widać pierwszy dom, nie sposób nie zastanowić się z czym muszą radzić sobie ludzie, którzy tutaj mieszkają.

noga sarny

Dżungla


Wyświetl większą mapę                                                                 Droga z Leszczyn do Nowicy

forsowanie rzeki

Forsowanie strumienia. Jeden z prostszych etapów.

Nowicę chcieliśmy po prostu przejść, zatrzymaliśmy się jednak gdy zobaczyliśmy cerkiew i zachód słońca na jej tle. Obok stała chata oklejona jakimiś kartkami, która z daleka wyglądała dość dziwacznie, co od razu sprowokowało do podejścia i zrobienia rozpoznania. Podeszliśmy, zapukaliśmy. W domu mieszkał jeden z członków stowarzyszenia Magurycz, kamieniarz, z którym przeprowadziłem fantastyczną rozmowę. Polecam książkę poświęconą kamieniarzom ze Starego Brusna, o której informacje znajdziecie na stronie stowarzyszenia.

Tak jak zachciałem odwiedzić kogoś ze Szlaku Rzemiosła Tradycyjnego, tak kompletnym przypadkiem trafiłem na osobę mającą niecodzienną wiedzę i zasługi w dziedzinie restauracji nagrobków i kamieniarstwa.

cerkiew nowica

Cerkiew w Nowicy

Już po zmroku przeszliśmy ostatnie 5 kilometrów do schroniska. Prawdziwie zapomniany fragment Polski – pomyślałem. To był tylko jeden dzień a gdyby podsumować wszystkie wrażenia i doświadczenia jakie udało się zebrać od wyjścia rano z domu, do położenia się spać… Jeszcze lepiej gdy pomyślę, że nie musiałem po to wszystko jechać na drugi koniec świata. Na poważnie zafascynował mnie i oślepił kolejny już fragment Polski, który jest nie dalej niż te kilka godzin jazdy samochodem od miejsca, w którym mieszkam. Niby proste historie, ale takie dni, takie okoliczności odbierają mi chyba potrzebę wychylania łba poza własne podwórko. Przynajmniej do czasu kiedy przyjrzę się z bliska tym bardziej zachwaszczonym grządkom.

c.d.n.

[fb-like]

 

Dołącz do dyskusji! 7 komentarzy

Miejsce na Twój komentarz

*